Każdy chleb wykonany z tego samego przepisu za każdym razem wychodzi nieco inaczej, a to kształt, a to smak zakwasu, pęknięcia itd.
Dwa dni temu postanowiłam trzeci raz (i narazie ostatni) nastawić pain de campagne rustique z odłożonego chefu. Tym razem nie odłożyłam już kolejnego kawałka do następnego pieczenia, ponieważ chcę wypróbować inne przepisy, a zaczątków chlebowych w lodówce miałabym bardzo wiele. Przy okazji formowania ciasta kolejny raz sprawdzałam metodę "składania" (czy jak kto woli zwijania), a po wyrośnięciu wypróbowałam wskazówkę nacinania ciasta ząbkowanym nożem, co narazie obok bardzo ostrej żyletki wspaniale się sprawdza.
Aż żal jest się rozstawać z tym przepisem na dłużej tym bardziej, że moje zakwasowe perypetie to niekończąca się (ostatnio) historia. Już czwarty raz nastawiłam zakwas z nadzieją, że będzie rósł zdrowo. Tymczasem w dowód wdzięczności uśmiech bochenka - bezcenne :-)
0 komentarze