Doznałam obłędu na punkcie sosu, a w drugiej kolejności również na punkcie kotlecików z tego przepisu. Jak się już z niego otrząsnę to napiszę więcej szczegółów :)
27.02.2010 - oprzytomniałam i dziś mogę zamieścić notatkę :) Z pewnością użyję sosiku w najbliższych dniach do koltecików a'la gołąbków.
Na temat tego dania powiem tylko tyle: mój N. dał mu 9/10 po zjedzeniu zamilkł i rozpłyną się w fotelu. Dlaczego? O to trzeba byłoby zapytać jego. Moim sekretem w tym przepisie był własnej roboty rosół z kurczaka, dzięki czemu mogła z czystym sumienie podać obiad mojej 1,5 rocznej córeczce.
Źródło: Kamis
składniki: 900 g cielęciny bez kości 2 ząbki czosnku ¼ łyżeczki Tymianku 1 łyżka natki pietruszki 500 g pomidorów 2 łyżki oliwy ¼ łyżeczki bazylii 6 Goździków 250 ml rosołu z kurczaka Sól Morska w Młynku ¼ łyżeczki Majeranku ½ łyżeczki Pieprzu Czarnego Mielonego
sposób przygotowania: Cielęcinę pokroić w kostkę, pomidory i czosnek posiekać. W brytfannie rozgrzać oliwę, wrzucić cielęcinę i z brązowić. Dodać pomidory, czosnek, rosół i przyprawy. Dusić przez 2 godz. Podawać z makaronem lub ryżem posypane natką pietruszki.
Drugie podejście do kopytek okazało się jeszcze bardziej udane. Podwójna porcja znikała na bieżąco prosto z rondla, więc na słowo musici mi uwierzyć, że wyszły cudnie miękkie.
sposób przygotowania: Ziemniaki ugotować w mundurkach. Gdy wystygną, obrać. Przecisnąć przez wyciskarkę, dodać mąkę ziemniaczaną i kaszkę oraz jajko. wyrobić ciasto. Mąkę zwykłą wysypać na stolnicę. Casto przelozyc na stolnice i rozwalkowac i pociac na kopytka.
Zdarzają się mi dni, kiedy nic nie wychodzi i wydaje się jakby wszystko było przeciwko mnie. Parę tygodni temu miałam ochotę na smaczne precle, a z uwagi na ich obecność w książce "Dough" R. Bertineta postanowiłam skorzystać z przepisu i wykonać je własnoręcznie.
Niestety coś musiało wyjść nie tak. Może drożdże miały za dobry dzień, może zegarek zwariował, a może w przepisie jest błąd. Niemniej jednak wyszły pyszne preclowe bułeczki, które znikły w mgnieniu oka :)
Bardzo smakowita propozycja obiadowa, która została wybrana przepisem roku 2009 na fotoprzepis.pl Trudno tu nawet mówić o autorstwie tej receptury, gdyż jest ich w sieci setki, a może i tysiące. Wszystkie podają mniej więcej te same składniki w różnych proporcjach z dodatkiem jakiejś szczególnej przyprawy. Ja dodałam niesamowicie smaczną mieszankę suszonych warzyw, którą widać na zdjęciu w postaci m. in. drobniutkich kawałków marchewki.
składniki: 1 podwójna pierś z kurczaka 5-7 pieczarek 1 cebula kilka łyżek śmietany lub jogurtu 20 dag sera żółtego (mogą być dwa rodzaje) - czosnek granulowany lub świeży sól, pieprz 1-2 łyżki mieszanki suszonych warzyw bez soli
sposób przygotowania: Pierś z kurczaka pokroić i rozbić tak jak na kotlety. Na blaszce do pieczenia rozłożyć folię aluminiową, na która ułożyć pierś z kurczaka. Pierś przyprawić, posypać czosnkiem granulowanym lub wyciśniętym.Następnie kroimy cebulę oraz pieczarki, które podsmażamy na patelni. Oczywiście doprawiamy solą i pieprzem do smaku. W trakcie smażenia pieczarek ścieramy żółty ser na tarce z grubymi oczkami. Po usmażeniu pieczarek nakładamy je na kotlety. Następnie na każdy z kotletów nakładamy majonez w zależności od wielkości piersi. Po nałożeniu majonezu wystarczy teraz tylko nałożyć grubą warstwę startego sera.
Tak przygotowane kotlety wkładamy do piekarnika na 15-20 min. (180-200 stopni). Podajemy od razu po przygotowaniu, potrawa jest na tyle syta, że nie wymaga przystawek.
Nie mogłam oprzeć się pokusie, by nie wypróbować wreszcie kompletu przystawek do Kitchen Aida. Na pierwszy ogień poszła szatkownica, choć tak bardzo chciałabym przetrzeć jakieś smakowite owoce. Niestety nie na wszystko mogę znaleźć czas, dlatego też wybrałam sałatkę, którą można przygotować z dnia na dzień.
Przepis pochodzi z załączonej do miksera książki pt. "The ultimate mixer cookbook" autorstwa Kay Halsey.
Klasyczna sałatka z białej kapusty z jabłkami i orzechami włoskimi
składniki: 1 bardzo mała kapusta, 1-2 szalotki lub cebula, obrane 3 małe jabłka, obrane i wydrążone sól i pieprz 1 łyżka białego octu winnego 4 łyżki kwaśnej śmietany lub gęstego greckiego jogurtu 2 łyżki orzechów włoskich
sposób przygotowania: Jeśli używamy szatkownicy do miksera KitchenAid, kroimy kapustę na takie kawałki, żeby zmieściły się nam do podajnika. Szatkujemy, po czym robimy to samo z szalotkami lub jedną dużą cebulą (przepołowioną) oraz jabłkami.
Śmietanę lub jogurt wymieszać z octem i dodać do sałatki. Wymieszać, doprawić do smaku solą i pieprzem. Przykryć i wstawić do lodówki na noc.
Przed podaniem posiekać grubo orzechy, posypać podawaną sałatkę. Można przybrać półplasterkami jabłek.
sposób przygotowania: Ze składników ciasta metodą Bertineta wyrobić gładkie i elastyczne, niezbyt luźne ciasto. Przykryć i odstawić w ciepłe miejsce aż podwoi swoją objętość (na około 1 godzinę).
Deskę oprószyć mąką. Przełożyć ciasto i za pomocą dłoni rozpłaszczyć w prostokąt wielkości 35x25cm. Na wierzchu ciasta nie powinno być suchej mąki, jeśli jest należy ją strzepać przy użyciu pędzla lub dłoni. Składniki nadzienia rozłożyć równomiernie na cieście wciskając je w ciasto.
Prostokąt złożyć. Biorąc za krótszy bok składamy tak, aby odkryta została tylko 1/3 powierzchni ciasta (innymi słowy składamy 1/3 ciasta, przykrywamy tą częścią 1/3 ciasta i 1/3 ciasta zostaje odkryta). Następnie bierzemy z drugiej strony i składamy odkrytą 1/3 ciasta na wierzch już złożonego. Możemy dokładnie zlepić krawędzie, choć nie jest to konieczne, jeśli ciasto jest dość elastyczne i leciutko lepkie. Na koniec poprawiamy otrzymany wałek kształtując bardziej zwarty walec (ścisnęłam lekko cały wałek, żeby zmniejszyć jego długość).
Ciasto dzielimy krojąc na 3-4 grube plasterki. Przekładamy na przygotowaną wcześniej, wyłożoną pergaminem blachę. Chlebki kładziemy tak, aby powierzchnia przekroju z jednej strony stanowiła spód, natomiast drugą stronę lekko rozchylamy eksponując nadzienie. Tak przygotowane chlebki przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na 30 minut.
Tworzy doskonałą parę z przedstawionymi wcześniej suszonymi w piekarniku pomidorkami. Oczywiście dla tych, którzy kochają czosnek. Uwodzi złotym kolorem i niesamowitym aromatem. W pieczywie nie ma już nic z ostrego smaku, jest za to chrupki, słodkawy, przydymiony smaczek, który mnie osobiście zwalił z nóg w bardzo smakowitym chlebku, które przedstawię już wkrótce!
sposób przygotowania: Piekarnik rozgrzać do 180 stopni Celsjusza. W małym naczyniu żaroopornym umieścić masło, oliwę i cukier . Włożyć na chwilkę do piekarnika, żeby masło się stopiło. Wyjąć i wymieszać.
Następnie włożyć czosnek. Kilka razy wymieszać go w tłuszczu, żeby z każdej strony pokryty był maślano-oliwną miksturą. Włożyć do piekarnika na 20-25 minut. Czosnek ma być miękki, ale nie ropływający się.
Po wyjęciu z piekarnika pozostawiamy czosnek aż do wystygnięcia tłuszczu. Gdy oliwa z masłem wystygną, ale nie zastygną, wyławiamy czosnek i odsączamy na papierowym ręczniku.
dodatkowe informacje: Doskonale smakuje w chlebku z suszonymi pomidorkami i bazylią.
Ostatnio zrobiło się troszeczkę włosko i całkiem niespodziewanie moje składniki w lodówce narzuciły mi kontynuację tego trendu. Dziś podążając włoskim tropem ciast bazujących na oliwie z oliwek w książce R. Bertineta przestawiam przepyszne suszone pomidorki koktailowe, które zawładnęły moim podniebieniem. Następnym razem z pewnością zrobię je z podwójnej, a nawet potrójnej porcji.
wg Richarda Bertineta
składniki: 250g pomidorków koktailowych lub 6-8 większych pomidorów
sposób przygotowania: Piekarnik rozgrzewamy do 100 stopni Celsjusza. Pomidorki koktailowe dzielimy na połówki lub jeśli używamy większych pomidorów to na ćwiartki. Układamy je na wyłożonej papierem do pieczenia blasze skórkami do dołu.
Wkładamy do piekarnika na 2 godziny. Po wyszuszeniu pomidorki powinny ważyć około 100g.
dodatkowe informacje: Pomidorki można użyć do wypieku chlebków z pomidorami, karmelizowanym czosnkiem i świeżą bazylią lub możemy zachować je na później w słoiku. W tym celu bierzemy czysty słoik, wkładamy pomidorki i zalewamy oliwą z oliwek tak żeby pokryła wszystkie. W ten sposób możemy przechowywać je przez kilka tygodni w lodówce. Można je również zmiksować w blenderze uzyskując pyszny sosik do pizzy.
składniki: 4 pojedynczne piersi z kurczaka bez kości, sól i pieprz do smaku, 340g świeżych grzybów, w plasterkach 2 łyżki mąki, 2 łyżki oliwy z oliwek, 6 ząbków czosnku, posiekane 40-60ml octu balsamicznego, 180ml bulionu z kurczaka, 1 liść laurowy, 1 / 4 łyżeczki suszonego tymianku, 1 łyżka masła, śmietana (opcjonalnie)
sposób przygotowania: Piersi kurczaka oprószyć solą i pieprzem. Na głębokiej patelni rozgrzać oliwę. Kurczaka oprószyć mąką i smażyć z jednej strony przez 3 minuty.
Dodać czosnek. Odwrócić smażone piersi i posypać je z wierzchu pieczarkami. Smażyć następne 3 minuty mieszając czas od czasu. Następnie dodać ocet, rosół, liść laurowy i tymianek. Przykryć i dusić na małym ogniu około 10 minut (w zależności od wielkości filetów), obracając od czasu do czasu.
Kurczaka dobrze odsączyć z sosu i przełożyć na talerz. Odstawić przykryte. Pozostałą część sosu podgrzewać na średnim ogniu bez przykrycia przez około 7 minut. Dodać masło, wyciągnąć liść laurowy. Ewentualnie wymieszać, żeby masło się rozpuściło.
Kurczaka podawać z makaronem lub pieczonymi ziemniakami. Polać sosem z pieczarkami.
Smacznego!
dodatkowe informacje: W oryginalnym przepisie była mowa o 60ml octu balsamicznego, jednak następnym razem dodam, go mniej by nie był tak dominujący. Sos może też złagodzić dodając trochę nie kwaśniej śmietany.
Wczorajszy wieczór upłyną pod znakiem krewetek. Celebrowaliśmy nie tyle Walentynki, które osobiście lubię, co nasze własne, prywatne małe święto mające zbieżność w dacie. Niemniej była karteczka dla Niego, były kwiaty dla mnie i był przemile spędzony wieczór. Kolacja tylko we dwoje, w niesamowicie miłej atmosferze z dobrym jedzeniem i winem.
Krewetki bardzo czosnkowe Źródło: przepis podany przez Bajaderkę
składniki: 24 duże krewetki lub koktailowe wg uznania* 3 łyżki dobrej oliwy z oliwek 4 łyżki (1/4 kostki) masła, niesolonego szczypta pokruszonej ostrej papryki 6 ząbków czosnku, drobniutko posiekanego 1/4 szklanki wytrawnego lub półwytrawnego białego wina 3 łyżki posiekanej zielonej pietruszki gruba sól i świeżo zmielony pieprz sok z cytryny
sposób przygotowania: Tego samego dnia lub dzień wcześniej przygotować sobie krewetki jeżeli są w skorupkach to obrać, wyjąć czarną żyłkę (robiąc niewielkie nacięcie w poprzek tułowia tylko tyle by móc ją chwycić i wyciągnąć), dobrze wypłukać i wysuszyć. Jeśli robimy to z jednodniowym wyprzedzeniem przykryć i wstawić do lodówki.
Przed przyrządzaniem krewetki lekko posolić wcierając sól. Na patelni rozgrzać oliwę, dodać masło, papryczkę i czosnek, podsmażyć około 2 minuty. Dodać krewetki, saute 3 minuty, przewrocić, dodać wino i pietruszkę i jeszcze saute około 2-3 minuty. Oprószyć pieprzem i odrobinką soli. Przełożyć krewetki na talerz, sosik zagotować, dodać trochę soku z cytryny lub podać ją jako dodatek na talerze wtedy każdy skropi wg uznania. Polać krewetki i voila! Gotowe!
dodatkowe informacje: Robiłam to danie i z dużymi krewetkami i z koktailowymi. Wystarczy dopasować odpowiednio czas przygotowania i w obu przypadkach dostaje się przepyszne danie.
Podawałam z makarone tagiatelle i pomidorkami koktailowymi oblanymi dobrą oliwą z oliwek i posypanymi świeżą bazylią. Do tego oczywiście lampka wina.
Posypywałam stolnicę mąką, kiedy zadzwonił dzwonek. Nikt nie może mi teraz przerwać zwijania bułeczek - pomyślałam i szybko zawołała N., żeby otworzył drzwi. Był zaskoczony. Jakiś gość z bukietem róż stał przed drzwimi. N. pomyślał, że pewnie się facet zgubił, a skoro mieszkamy na parterze, to przyszedł właśnie do nas zapytać o drogę. Fakt faktem, że od wczoraj mamy zimową apokalipsę. Drzwi od klatki nie dały się z rana otworzyć, gdyż skutecznie przytrzymywało je pół metra śniegu. Tajemniczy facet, jakoś jednak wszedł do klatki, a po otwarciu drzwi powiedział, że ma przesyłkę z poczty kwiatowej dla pani Aleksandry. Otrzepując z mąki dłonie odebrałam przesyłkę. Piękny bukiet róż od mojej ulubionej pani kwiaciarki. Uśmieszek N. zdradzał wszystko, choć dociekliwie dopytywał od kogo te kwiaty. Potrawił wszystko uknuć, choć trudno jest zaskoczyć mnie po ponad 10 latach :) W ramach rekompensaty dostał swoje ulubione bułeczki, które dziś jeszcze bardziej przypominają pąki róż.
Bułeczki drożdżowe z serem i szynką Źródło: Mniamowa strona Bajaderki
składniki 2 1/2 łyżeczki suchych drożdży 3/4 szklanki letniej wody 2 łyżki cukru 2 łyżki masła 1/2 szklanki mleka 3 1/2 szklanki mąki 2 łyżeczki soli (lub mniej jeżeli szynka jest słona)
4 łyżki musztardy Dijon 1 łyżka miodu 300g szynki w plasterkach 200g startego żółtego sera
sposób przygotowania: Drożdże z cukrem rozpuścić w letniej wodzie i zostawić około 5 minut aż zaczną bąbelkować. W małym rondelku podgrzać mleko z masłem, dodać do wody z drożdżami, dodać 3 1/4 szklanki mąki i sól - wyrobić ciasto. Przełożyć na stolnicę i wyrabiać podsypując pozostałą mąką do uzyskania gładkiego i elastycznego ciasta. Ciasto uformować w kulę, przełożyć do natłuszczonej dużej miski i zostawić przykryte na godzinę aż podwoi swoją objętość.
Wyrośnięte ciasto przełożyć na stolnicę, wywałkować w prostokąt o wymiarach okolo 50x35cm. Musztardę połączyć z miodem, rozsmarować na cieście, posypać serem i rozłożyć na serze plasterki szynki. Zwinąć w roladę zaczynając od dłuższego boku. Pokroić na 16 równych plasterków, każdy delikatnie włożyć do posmarowanej masłem foremki na muffiny, zostawić przykryte na około 45 minut.
Piekarnik rozgrzać do 190C, piec bułeczki około 20-30 minut aż ładnie się zrumienią.
dodatkowe informacje: Foremka na muffiny ma z reguły tylko 12 wgłębień, pozostałe 4 bułeczki można upiec na blasze, układając je dość ciasno obok siebie, albo po prostu zrobić tylko 12 bułeczek.
U nas pączki robi się (i jada) tylko w Tłusty Czwartek. Tak było, jest i mam nadzieję, że będzie :) Moja babcia zawsze robiła zaopatrzenie dla całej rodziny - koniecznie z różą, a dziś ten smaczny obowiązek przypadł na mnie. W telewizji bębniono, że takie tradycyjne pączki wszystkim się już przejadły i prezentowano nowe wariacje z malinami, jabłkami, w malinowym kisielu zamiast cukru pudru czy lukru itd. Dla mnie rodzinna tradycja jest wspomnieniem, swoistym powrotem do przeszłości, do beztroskich lat dzieciństwa. I chyba każdy przyzna, że są smaki, do których warto się wraca, a gdy się je poczuje w środku nas rozpływa się nieopisana przyjemność połączona z radością i pewnego rodzaju ulgą, jakby cały ciężar codzinności spadał z serca (choć przez chwilę).
Wczoraj wybrałam przepis z książki "Dough" Bertineta. Pączki wyszły nie za słodkie, chrupkie z wierzchu i puszyste w środku. Koniecznie muszę dodać, że rozmiar pączków dopasowała do własnych potrzeb, gdyż nienawidzę tych gigantów ze sklepu czy piekarni. Są dla mnie za duże i póki nie dojdę do połowy są wspaniałe, jednak resztę wypadałoby zachować, ponieważ dalsze jedzenie takiego giganta, to dla mnie już nie degustacja, a usilne próby konsumpcji za duże porcji.
składniki: 250g pełnego mleka (płynnego, żeby nie pomylić z proszkiem) 15g świeżych drożdży 500g mąki chlebowej 60g masła, o temp. pokojowej 40g cukru pudru 10g soli 2 duże jajka
sposób przygotowania: Mleko podgrzać tak, żeby po włożeniu do niego koniuszka palca czuć przyjemne ciepło, nie za gorące.
W dzierży miksera KitchenAid (ale można też w misce, a później ręcznie) wymieszać rozkruszone drożdże i mąkę. Następnie dodać posiekane masło - można wetrzeć je palcami w mąkę, wówczas łatwiej się rozprowadzi w cieście. Dodać cukier, sól, jajka i mleko. Wyrobić ciasto i odstawić do wyrośnięcia na 1 godzinę.
Po tym czasie podzielić ciasto na 30g kawałki. Uformować z nich pączki (na tym etapie dodałam odrazu nadzienie (różę), ponieważ nie posaidać szprycy do nadziewania). Położyć w dość dużych odstępach na lekko posmarowanym olejem papierze do pieczenia. Przykryć ściereczką i pozostawić do wyrośnięcia tak, aby prawie podwoiły swoją objętość.
Przygotować olej do smażenia. W moim przypadku była to frytkownica, którą musiałam wcześniej nagrzać, ale Richard podaje 500ml dobrego oleju, który wlewa do rondla o 20 centymetrowej średnicy. Kiedy olej jest gorący (w przypadku wersji patelni/rondla to po około 15 minutach nagrzewania) smażymy pączki najpierw po jednej stronie, a później jeszcze obracamy i na drugiej, aż będą z obu stron złotobrązowe. Nie podaję czasu, bo wszystko zależy od oleju, tego jak jest nagrzany i w czym smażymy. Odtłuszczamy kładąc na kratce w frytkownicy lub na ręczniku kuchennym.
Podajemy z cukrem pudrem lub jak kto woli :)
dodatkowe informacje: Podstawą pączków, jak i z resztą wszystkich słodkich wypieków z "Dough" jest słodkie ciasto, któro w przypadku pączków pozostaje niezmienione. Dla każdego słodkiego wypieku z tej książki podane składniki są bazą do wyczarowania różnych pyszności. To proste, praktyczne i pomysłowe podejście autora :)
Kiedyś mogłabym tylko pomarzyć o wypróbowaniu tego przepisu, bo skąd niby mogłabym wziąć mąkę kasztanową i kasztany?! Dziś na przeciw takim eksperymentom kulinarnym wychodzi nam wiele dobrze wyposażonych sklepów zarówno tych w internecie jak i tych tradycyjnych z bogatym asortymentem. Swoje składniki począwszy od dobrej, świeżej mąki po puszkę kasztanów i mąkę kasztanową kupiłam w Bogutyn Młynie, który serdecznie polecam.
To była nasza pierwsza przygoda z interesującym smakiem i zapachem kasztanów. Pierwsza i zapewne nie ostatnia, bo bardzo udana...
sposób przygotowania: Wymieszać mąki w miesce lub dzierży miksera, jeśli będziemy używać go do wyrabiania ciasta, dodać wodę i mieszać przez 5 minut. Przykryć ściereczką i odstawić na 30 minut.
Dodać wcześniej przygotowane ciasto zakwaszone, drożdże i wymieszać używając plastikowej szpatułki lub miksera KitchenAida. Składniki powinny tworzyć niezbyt zbite ciasto. Następnie przełożyć je na deskę i wyrabiać 5-8 minut lub kontynuować wyrabianie mikserem (czas wyrabiania nieco skracamy). Po tym czasie posypujemy ciasto solą i wyrabiamy ręcznie 4-5 minut lub około 2-3 minut mikserem. Ciasto nie powinno być lepkie, lecz elastyczne i gładkie.
Ciasto rozpłaszczamy na lekko oprószonej mąką desce i posypujemy posiekanymi kasztanami. Tak otrzymany prostokąt składamy kilkakrotnie, by równomiernie rozprowadzić kasztany w cieście.
Na koniec ciasto formujemy w kulę i wkładamy do lekko oprószonej mąką miski, przykrywamy i odstawiamy do wyrośnięcia na 40 minut.
Po tym czasie znów przekładamy na oprószoną mąką deskę i ponownie składamy ciasto. Wkładamy z powrotem do miski i pozostawiamy na dodatkowe 20 minut.
Ciasto przekładamy na deskę, dzielimy na 4 x 630g kawałki. Formujemy podłużne lub okrągłe bochenki. Po czym wkładamy do przygotowanej pod wypiek blaszki (jeśli chcemy piec je w blaszce wówczas złączenie ciasta ląduje na dole blaszki) lub do foremki (koszyka) wyłożonej mocno oprószoną mąką ściereczką (złączeniem ciasta do góry).
Odstawiamy do wyrośnięcia na 1 1/2 godziny lub do momentu, gdy bochenki będę blisko podwojenia swojej pierwotnej objętości.
Wówczas wkładamy chlebki - w foremkach lub za pomocą odpowiedniej deseczki na kamień do pieczenia - do piekarnika rozgrzanego do 250 stopni Celsjusza spryskanego kilkaktornie wodą. Po 5 minutach zmniejszamy temperaturę do 220 stopni Celsjusza i pieczemy jeszcze 20 minut.
Gotowe chleby studzimy na kratce. Powinny być czekoladowo brązowe. Smacznego!
dodatkowe informacje: Chleby przed włożeniem do pieca można naciąć przy pomocy zwykłych nożyczek.
Dziś poszerzyłam swój kiciusiowy asortyment o dwie przystawki - przecierak i szatkownicę, a dokładnie o komplet przystawek FPPA. Maszynki do mielenie celowo nie wliczam, gdyż posiadam ją odkąd mam mikser. Teraz mam dwie i planuję jedną z nich sprzedać. Wracając jednak do wymarzonego zakupu szczególnie zależało mi na przecieraku przede wszystkim ze względu na Lilę, którą chcę rozkochać jeszcze bardziej w pysznych przecierach owocowych i warzywnych. Mmm... Sama się nieco rozmarzyłam, myśląc o cieplutkim i smakowicie słodkim lecie :)
Oczekując rozgrzewam się ciepłem piekarnika i zapachem pieczonych chlebów. Zdradzę tylko tyle, że dziś w piekarniku zadebiutuje chleb z mąki kasztanowej.
Jak już pisałam w komentarzach prawie cały tydzień toczyłam batalię z chlebem na zakwasie. Kilka miesięcy przerwy zrobiło swoje i jakoś nie mogłam przekonać zakwasu do współpracy. Na szczęście trzecia próba zakończyła się sukcesem. Przez dwie pierwsze zmagałam się z podstawowym przepisem Bertineta, jednak brak dobrej mąki zadecydował o efekcie końcowym. Za pierwszym razem chlebek wyrósł, ale przykleił się do ściereczki, za drugim - opadł po przełożeniu na kamień. W między czasie odświeżyłam zakwas w złych proporcjach i musiałam skorzystać z suszonego. Jak widać wszystkim zdarzają się wpadki i przekonuję wszystkich początkujących, że nie warto się szybko poddawać. Mój sukces zawdzięczam mące z Bogutyn Młynu, która szczęśliwie dotarła na czas. Zachęcam serdecznie do zakupów - link znajdziecie w menu obok w zakładce sponsorów.
Co do suszonego zakwasu, to byłam bardzo sceptyczna. Po pierwszej dobie nie objawiał żadnych oznak życia, po drugiej dobie - to samo. Dopiero trzeciego dnia zauważyłam bąbelki i dołożyłam mąki w kolejnym etapie. Na takim odświeżonym zasuszonym zakwasie upiekłam niezawodny chleb z San Francisco.
Biały chleb z San Francisco
zaczyn: 450g zakwasu 250g mąki pszennej 550
ciasto chlebowe: zaczyn jw. 765g mąki pszennej 550 (lepiej chlebowej) 1 - 1,5 łyżki soli 1,25 łyżki melasy lub cukru ok. 2 kubków letniej wody
1. dzień Wymieszać składniki zaczynu i uformować kulę ciasta. Jeśli jest za twarde dodać parę kropli letniej wody. Ciasto zagniatać chwilę, aby uzyskać konsystencję plasteliny. Nie szkodzi, jeśli jest lekko lepiące, ważne by nie było zbyt twarde i suche. Całość przechować w przykrytej folią misce 6 do 8 godzin aż podwoi swoją objętość. Można też dobrze przykryte odstawić do lodówki, wtedy przed połączeniem z resztą składników wyjąć odpowiednio wcześniej z lodówki (ok. 1 godzinę).
2. dzień Zaczyn podzielić na kawałki i wymieszać z pozostałymi składnikami ciasta chlebowego za pomocą maszyny bądź miksera. Zagniatać 6-8 minut. Powinno być elastyczne i dać łatwo się rozciągać bez rozerwania. Ręcznie czas zagniatania ok. 10 do 12 minut. Całość włożyć do miski, przykryć szczelnie folią i odstawić do przefermentowania jeszcze na ok. 4 godziny. Ciasto nie będzie mocno przyrastało, ale może wskazywać tendencję do miejscowych pęknięć i wybrzuszeń. Mimo to, proces fermentacji należy przeprowadzić do końca.
Uformować podłużne bądź owalne chleby. Aby uzyskać okrągły bochenek należy porcję ciasta rozpłaszczyć lekko na blacie i zawijać końce do środka lekko obracając na osi aż utworzy się gładka kula. Jeśli będzie wyrastała dalej na blasze wyłożonej papierem, końce zawinąć pod spód - jeśli zaś w koszyku układamy ją zlepionymi końcówkami do góry. Chleb powinien jeszcze raz wyrosnąć mniej więcej 50% swojej objętości. W temperaturze pokojowej zajmie to ok. 3 godziny. Najlepiej sprawdzić palcem, czy już dobrze wyrośnięte.
Ponacinać wierzch chlebów ostrym nożem bądź brzytwą. Temperatura piekarnika 250 st C. Wnętrze dobrze spryskać wodą. Chleby piec pojedynczo, po 2 minutach obniżyć temperaturę do 230 i piec ok. 30 minut. Upieczony można jeszcze zostawić na 10 min w wyłączonym piekarniku.
uwagi : Chleb w przekroju ma duże nieregularne dziury i jest lekki, skórkę ma zaś bardzo chrupiącą. Przygotowanie wymaga długiego czasu, ale właściwie niewiele pracy. Ciasto nie jest klejące i formuje się bardzo dobrze. Bochenki mogą wyrastać również bez dodatkowego wspomagania (bez koszyczków) zachowując formę.
Przeglądając książkę "Dough" R. Bertineta zauważyłam, że opierając się na jednej bazie można stoworzyć niezliczone, ograniczone jedynie naszą wyobraźnią, przepisy na proste i smaczne chleby. Propozycje przedstawione w tej książce są niebywale zaskakujące i mam nadzieję, że równie smaczne.
Jako pierwszy wybrałam szybki (bo z drożdżami) chleb z działu żytnie, choć tak do końca to nie jest to 100% żytni wypiek. Kombinacja smaku żyta i kminku jest znana chyba każdemu z nas. Bertinet dodaje do tego słodkość rodzynek, która zadziwiająco dobrze komponuje się z pozostałymi składnikami, a doskonale w połączeniu z serami wędzonymi, żółtymi, a przede wszystkim pleśniowymi.
Z resztą sami zobaczcie. Z podanej porcji wychodzi dla bochenki chleba.
Żytni chleb z kminkiem i rodzynkami
Czas przygotowania: 20 minut Czas wyrastania: 70minut + 1h Czas pieczenia: 30 minut
sposób przygotowania: Wymieszać mąki, wkruszyć drożdże (można je wetrzeć w mąkę). Dodać sól i wodę. Połączyć składniki, gdy są już dość spójne przełożyć na deskę i bez podsypywania mąką wyrabiać metodą Bertineta lub przy użyciu odpowiedniego miksera (np. KitchenAid).
Pod koniec wyrabiania dodać kminek i rodzynki. Ja dodałam tylko 125g, czyli połowę zalecanej proporcji. Dla wszystkich domowników było to wystarczające.
Ciasto uformować w kulkę, przełożyć do lekko oprószonej mąką miski, przykryć i odstawić na 1 godzinę.
Następnie podzielić na dwie części. Uformować dwie kule, przykryć ściereczką na desce i pozostawić na 10 minut.
Następnie uformować z każdej porcji podłużny bochenek (około 20cm długości). Tak uformowane bochenki położyć na lekko oprószonej mąką ściereczce, oddzielając pomiędzy sobą fałdką utworzoną ze ściereczki. Zapobiegnie to sklejeniu się ich podczas rośnięcia. Bochenki kładziemy spodem do wierzchu, czyli sklejenie wzdłuż bochenka mamy na górze. Moje bochenki wyrastały w wyłożonych ściereczką blaszkach. Oczywiście podczas wyrastania przykrywamy ściereczką.
Piekarnik rozgrzewamy do 250 stopni Celsjusza. Po upływie 1 godziny lub gdy bochenki niemalże podwoiły swoją objętość przekładamy je sklejeniem w dół na blaszkę (wyłożoną pergaminem) lub deskę za pomocą której zsuniemy chlebki na kamień w piekarniku. Nacinamy wierzch. Spryskujemy piekarnik wodą i wkładamy chlebki do piekarnika. Zmniejszamy temperaturę do 220 stopni Celsjusza i pieczemy 30 minut.
Przepis jest zmodyfikowaną wersją zupy z restauracji Shoalwater Restaurant. Zdjęcie trochę poruszone, ale moja córa często biega przy mnie z okrzykiem "da da!" ;)
składniki: 1 łyżka oleju rzepakowego 1 mała cebula, pokrojoną w kostkę 1 szklanka marchwi, pokrojonej w plasterki 12 średnich grzybów shitake lub pieczarek, w plasterkach 1 duży ząbek czosnku, 3 kubki wywaru drobiowego 1 limonka, sok i starta skórka 4 łyżki sosu rybnego 1 łyżeczka świeżego imbiru 1 / 2 łyżeczki pasty chili 1 puszka mleka kokosowego 200g piersi kurczaka bez kości i skóry, pokroić w małe kostki
1 szklanka gotowanego brązowego ryżu (opcjonalnie) świeże liście kolendry, do dekoracji
sposób przygotowania: Kurczaka lekko podsmażyć na oleju (około 2-3 minuty). Zdjąć z patelni i pozostawić w cieple. Na rozgrzaną patelnię wrzucić cebulę, czosnek, marchew, pastę chili i grzyby shitake. Smażyć na średnim ogniu do miękkości, około 6-7 minut.
Dodać bulion, skórkę i sok z limonki, sos rybny, imbir i gotować na wolnym ogniu przez 5 minut. Dodać mleko kokosowe i kurczaka. Po czym gotować na wolnym ogniu jeszcze przez około 4-5 minut.
Do miseczki nałożyć ryż. Dodać zupy i udekorować kolendrą.
Ogólna zasada odświeżania zakwasu przedstawiona przez Richarda Bertineta opiera się na proporcji 1:1:2 - odpowiednio zakwasu, świeżej wody i mąki. Jeśli przechowujemy zakwas w postaci, którą otrzymaliśmy w kroku 4 będziemy musieli wykonywać odświeżanie zakwasu co 2-3 dni. Jeśli nie używamy zakwasu do wypieku jego ilość będzie wzrastać po każdym odświeżeniu, dlatego możemy również wyrzucić nadmiar. Dla przykładu, gdy w przedstawionych krokowych instrukcjach otrzymaliśmy 400g zakwasu do jego odświeżenia będziemy potrzebować 400g wody i 800g mąki lub proporcjonalnie mniej (lub więcej), jeśli mamy mniej (lub więcej) zakwasu.
sposób przygotowania: Zakwas oraz pozostałe składniki wymieszać. Powinniśmy otrzymać dość elastyczne ciasto. Następnie przekładamy do miski, przykrywamy folią i ostawiamy z powrotem do lodówki na 2-3 dni. Jeśli chcemy użyć zakwasu wcześniej musimy wyciągnąć zakwas z lodówki i odstawić w temperaturze pokojowej na parę godzin przed wypiekiem.