Nigdy wcześniej nie przeszło mi przez myśl, aby zrobić na blogu recenzję. Ale właśnie tak sobie siedzę i myślę, pochrupując od czasu do czasu ostatni zakupowy nabytek. I raz po raz sięgam po kolejny kawałek. Jednak zanim przejdę do sedna podzielę się swoimi wrażeniami wprost ze sklepowych półek. Odkąd nakręciłam się analizowanie wszelkich etykiet - od kosmetycznych zaczynając na żywnościowych kończąc - zakupy stają się momentami groteską. I tak oto na półkach w sklepach można znaleźć serek ziarnisty z dodatkiem truskawek, których ogółem jest kilka procent, a reszta tych truskawek to syrop buraczany, sok marchwiowy i póki to jeszcze jest w miarę naturalne, to pal licho.