Zgodnie z formułą bloga powinnam zacząć pisać tu o jedzonku, które udało nam się skosztować podczas tygodniowego pobytu. Jednak prawda jest taka, że najwięcej mogłabym pisać o wypróbowanych tam piwach, gdyż okazji do integracji było o wiele za dużo :-) Oprócz piwa, które w Niemczech jest atrakcją nr 1 jedlismy pyszne, wielkie sniadania, smaczne obiady na uniwersytecie i rownie smakowite kolacje. Porcje były tak ogromne, że przytyłam 2 kg, ale jak tu sobie nie odmówić pysznych truskawek z bitą smietana na deser czy tez lodow smietankowo-malinowych w białej czekoladzie ;-)
Na zdjęciu powyżej jeden z tychże obiadów w jednej z restauracji w Paderborn, które to odwiedzilismy w ostatnim dniu naszego pobytu. Do samego muzeum jeszcze wrócę przy następnej okazji, a to ze względu na fakt, że muzeum to jest największym - podobno na swiecie - muzeum komputerowym.
Samo Bielefeld zaskoczyło mnie czekoladowymi toffi z tamtejszej fabryki, produktami dr Oetkera - bo wlasnie z niego Bielefeld słynie, oraz pobliskimi Werther's Original.
Powyżej fotografia fabryki dr Oetkera w Bielefeld (po prawej) oraz domu, w którym mieszkal (po lewej).
2 komentarze
Mmmm... Zazdroszczę Ci wyżerki! :)
OdpowiedzUsuńMusze sie tylko dopytac: tam na fotkach w poście niżej jestes Ty?:)
Tak.
OdpowiedzUsuń