...czyli to co tygryski lubią najbardziej :-) Choć sola pewnie nie wpisze się na stałe do naszego jadłospisu, ponieważ nigdy więcej N. nie da jej szansy - nawet na zakup - w sklepie. Tak, tak... zdziwił mnie trochę mówiąc, że niezbyt smakuje mu ta rybka. A mnie wręcz przeciwnie - bardzo. I co teraz? Będę terrorystką na zakupach :-)
Z powodów w całej pewnie Polsce znanych zrobiliśmy dzisiaj grila, a wspomnianą już wcześniej rybkę podałam na grilowanym chlebku z tajskim sosem. Sosik już ma zagwarantowaną kulinarną karierę w naszej rodzinie. Pozostaje mi tylko przepchać solę i wyrobić jej dobrą opinię. Tylko jak? Hm...
Na grila zabrałam ze sobą aparat. Pstrykałam tu i tam, zapoznając się ciągle z opcjami automatycznych i półautomatycznych programów. Mieliśmy także niezapowiedzianych gości.
A w ogródku zakwitły poziomki i nie tylko...
2 komentarze
Villanelle,
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj odkrylam Twoj blog i jestem zachwycona przepysznymi potrawami i Twoimi znakomitymi zdjeciami. Te dzisiejsze grillowe sa przecudne. Zwlaszcza zachwyca mnie pajaczek na kocu. Zycze dalszej owocnej zabawy z nowym aparatem :)
Dziękuję :-)
OdpowiedzUsuń