W domach powoli rozkręca się karuzela świątecznych przygotowań, ale nie u nas... Sprawę wypieków moja mama ma już dopiętą prawie na ostatni guzik. Dziś zrobiła dwie małe babeczki do koszyków, jedną dużą babkę i dwie średnie (na zdjęciu). Ufff... Wszystkie tak, jak lubimy piaskowe wg przepisu z babcinego zeszytu. Jutro mam zrobić florentynki, gdyż ostatnim razem uwiodły moją mamę, a nawet kilka sąsiadek i przyjaciółek. Tak więc przepis rozdrukował się po wszystkich znajomych mojej mamy, którzy mieli okazję spróbować pierwszej florentynkowej próby.
A ja ciągle zastanawiam się, co upiec, co ugotować. Przy takiej wielości przepisów, aż trudno się zdecydować. N. powiedział: "Kochanie przecież wiesz, że zdaję się na twój wybór" i tyle go było widać. A w kwietniowej "Kuchni" jest tyle pysznie wyglądających potraw, których nigdy w życiu nie spróbowałam zrobić. Z resztą nie tylko w "Kuchni", do której jeszcze się nie zraziłam mimo nieudanego debiutu z fasolowymi kasztankami Pao-coś-tam, ale również w Shapie wyszukałam kilka kulinarnych pozycji. Hmmm...
Narazie zrobię listę zakupów, żeby choć to jedno zmartwienie mieć z głowy, a w między czasie pozachwycam się pysznie wyglądającymi babkami (ani na proszku do pieczenia ani też na drożdżach).
0 komentarze