Ufff... Sesyjne napięcie troszeczkę ustąpiło, więc nadrabiam zaległości. Od ostatniego wpisu zdarzyło nam się powtórzyć pancakesy (w odmienionej wersji z maślanką wg mnie o wiele lepsze). Bardziej puszyste, neutralnie słodkie, po prostu lepsze.
W trakcie przygotowania na mojej małej starej i przypalonej już dość dobrze patelence oraz w wersji finalnej.
2 komentarze
Ale ślicznie Ci te pankejksy wychodzą! Takie puszyste, że az milo patrzeć.
OdpowiedzUsuńJestem zdania, że stare, lekko przypalone patelenki sa najlepsze.Najlepiej trzymaja cieplo, nie wyginaja się. No i sa już niemal zabytkiem ;)
Masz racje co do tych patelni. Tą malutką używała jeszcze moja babcia i ciągle jest taka sama, zero wygięć etc.
OdpowiedzUsuń