Japońskie bułeczki sushi

piątek, stycznia 15, 2010

Niedawno podczas porządkowania kuchenny szuflad natknęłam się na dawno zapomniane sushi nori. Jako, że domowe sushi niezbyt nam smakowało, postanowiłam poszukać innego sposobu wykorzystania tych płatków alg. Z pomocą przyszła - będąca w centrum mojej uwagi - książka R. Bertineta "Crust". Powoli zaczynam na własnym podniebieniu przekonywać się skąd ten tytuł :)

Przygotowując te malutkie i niezwykle ładne bułeczki postanowiłam być wierna technice zagniatania ciasta bez podsypywania mąką, dając tym samym odpoczynek KA. Odkąd w moim życiu pojawiła się Lila jestem zdecydowanie bardziej cierpliwa, co też miało swój wpływ na zmianę lepkiego ciasta w gładką i elastyczną kulę. W głębi serca nie sądziłam, że uda mi się tego dokonać, a jednak... Bułeczki znikły wraz z ukrytym za chmurami słońcem, po tym jak moje Kochanie wróciło z pracy do domu i z wielkim apetytem wszamało na spółkę z córcią całą porcję.

Porcja na 10-12 bułeczek


składniki:
10g świeżych drożdży
500g mąki pszennej, najlepiej chlebowej
10g soli
350g wody
75g sake lub mirin
1x 11g sushi nori*
30-40g sezamu
mąka do podsypania
olej lub roztrzepane jajko

*nie warzyłam tylko dałam tyle, żeby pokryć powierzchnię ciasta.

sposób przygotowania:
Drożdże rozkruszyć do miski, w której znajduje się mąka, sól i woda. Wymieszać wszystko łyżką, ręką lub jak to robi Bertinet - plastikową szpatułką pdoboną do załączonej w KA. Gdy wszystko się połączy, przekładamy ciasto na deskę wygarniając dobrze wszystkie resztki na ściankach. Wyrabiamy, aż będzie gładkie i elastyczne. Wkładamy z powrotem do lekko oprószonej mąką miski, przykrywamy folią i odstawiamy na 1h do wyrośnięcia.

Następnie przekładamy z powrotem ciasto na lekko oprószoną deskę. Wałkujemy do momentu otrzymania około 5mm grubości. Skrapiamy sake lub mirinem, przykrywamy warstwą sushi nori z zachowaniem niewielkiego marginesu przy każdym brzegu. Po czym znów skrapiamy algi pozostałym sake lub mirinem. Posypujemy sezamem zostawiając trochę na posypanie wierzchów. Rolujemy całość dobrze zabezpieczając brzegi i końce rolady. Tniemy w plasterki. Bertinet pisze o plasterkach 1cm grubości, ja jednak pokroiłam wg własnego uznania. Układamy na posmarowanej olejem blasze lub w przygotowanych wcześniej formach, miseczkach - co kto lubi :)

Odstawiamy na 30-45 minut do wyrośnięcia. W tym czasie rozgrzewamy piekarnik do 250C.

Przed samym włożeniem do piekarnika spryskujemy wnętrze piekarnika wodą. Ja posmarowałam wierzch roztrzepanym z mlekiem jajkiem, gdyż mój piekarnik niezbyt ładnie rumieni wierzch. Wkładamy bułeczki i pieczemy 10-15 minut, po czym studzimy na kratce.

  • Share:

You Might Also Like

12 komentarze

  1. Ja domowe sushi uwielbiam. Moj M. robi rewelacyjne :) A buleczki to rzeczywiscie swietny pomysl na wykorzystane resztek alg. I ladnie sie prezentuja :))

    OdpowiedzUsuń
  2. A to ja poproszę o przepis :) Mój N. próbował z zestawu do sushi, ale jakoś nam ocet ryzowy nie podszedł w podanych proporcjach.

    OdpowiedzUsuń
  3. To coś zdecydowanie dla mnie!:)

    Pozdrawiam!

    P.S. Lila, jakie śliczne imię:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachęcam gorąco do wypróbowania. Osobiście zastanawiam się czy ktoś się kiedykowiek podzieli ze mną wrażeniami z wypróbowania przepisu :-P

    Patrycjo, to było jedyne imię stanowiące część wspólną moich propozycji i męża. W całości brzmi - Lilianna :) Moja mama się złościła jak N. mówił, że jak się lekarz pomylił to będzie Lilek.

    OdpowiedzUsuń
  5. jestem oczarowana , chyba muszę sprawdzić w praktyce ten przepis

    OdpowiedzUsuń
  6. margot, u nas dziś powtórka z pełnej porcji :) Szybko i sprawnie idą.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale super! Domowe sushi też mi nie podchodzi, wiec z pewnością upiekłabym te bułeczki :)

    Całusy!

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiem, wiem, że Lilianna, ale to takie urocze zdrobnienie Lila;)

    P.S. Lilek, cudnie! I śmiesznie:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo oryginalna propozycja Aleksandro! Efektowne te buleczki :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej! Najpierw muszę przekonać męża do japońskich bułeczek sushi. Jeżeli mi się uda, to wtedy postaram się podzielić wrażeniami po skonsumowaniu tych cudnie wyglądających bułeczek:D Pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
  11. Julko, mój najpierw zobaczył zdjęcia w necie i powiedział, że ładne. Jak usłyszał, że to czarne to sushi nori to był bardzo sceptyczny, po czym zmienił zdanie jak spróbował :) Aczkowiek muszę dodać, że nie jest kulinarnym tradycjonalista, bo takiego pewnie trudniej byłoby przekonać.

    OdpowiedzUsuń