Czekoladowo-miętowy deser

piątek, listopada 16, 2007


Otuliwszy całe osiedle, zima zadomawia się już na dobre. Jest zimno, ale przyjemnie. Za oknem leży puszysta pierzynka śniegu, powiększająca się powolutnku z godziny na godzinę.
Ciagle jeszcze nie mogę przyzwyczaić się do zimowego czasu, co skutkuje moim ogromnym zmęczeniem około godziny 17-stej. Z tego powodu rzadko kiedy zmuszam się do zrobienia jakiejś słodkości. Zwykle pora późnego obiadu jest dla moich kulinarnych wyczynów ostatecznością w kuchni.

Mimo to, zachęcona delikatnością śniegu, obserwowanego zza szyb ciepłego mieszkania, postanowiłam wprowadzić jej odrobinę do kuchni. Imitacją zimy stał się czekoladowo-miętowy deser lekki jak chmurka. W konsystencji przypomina mi ciepłe lody, nie wiem dlaczego tak jest, bo w listopadowej Kuchni wydawał się bardziej gładki i raczej galaretkowaty, a nie puszysty i jakby leciutko nadmuchany. Jednakże z pewnością konsystencja, która udało mi się osiągnąć jest dla mnie bardziej odpowiednia.

Deser miętowy (8-10 porcji)

składniki:
100 g śmietanki 36%
100 g mleka
7-8 dużych listków mięty
400 g białej czekolady
600 g bitej śmietany

Na sos: 80 g mleka, 100 g czekolady deserowej

sposób przygotowania:
Śmietankę i mleko gotujemy z miętą, następnie łączymy z rozdrobnioną czekoladą i mieszamy do utworzenia jednolitej konsystencji. Po schłodzeniu ganache delikatnie mieszamy z ubitą śmietanką i wykładamy do schłodzonych ceramicznych miseczek. Wstawiamy na ok. 2 godz. do lodówki. Robimy sos. Mleko gotujemy i łączymy z rozdrobnioną czekoladą. Ganache wyjmujemy z miseczek na małe talerzyki i polewamy sosem czekoladowym. Deser możemy również połączyć z lodami waniliowymi, a smak zaakcentować małym listkiem świeżej mięty.

Źródło: Kuchnia

  • Share:

You Might Also Like

4 komentarze

  1. Widzę,że przerabiasz Kuchnię, Olu :)
    Bardzo fajny ten deserek,ale na razie i tak go nie zrobię. Obecnie robie tylko takie słodkości,które mogę zamrozić i dac mojej Połówce, gdy przyjedzie w odwiedziny do mnie. Jeszcze pół roku mrożenia mnei czeka...

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję wytrwałości, ale czego się nie robi z miłości :)

    OdpowiedzUsuń
  3. własnie :)juz trzy miesiące za mną, wbrew pozorom czas leci szybko.tylko w zamrażarce rzeczy przybywa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam Cię, bo mi trudno było znieść 6tygodniowy pobyt N. w wojsku i nie wyobrażam sobie, że mogłabym znieść coś dłuższego.

    OdpowiedzUsuń