Jak już kiedyś wspomniałam na CC rozpoczęłam wielką miłość do curry, a po zakupie małego słoiczka z tą pysznością na MM jestem jego wielką fanką. Dziś na obiadek jedliśmy curry z indyka Bajaderki. Nic dodać nic ująć (tylko znów kończą mi się baterie w aparacie ;-)). Nikomu nie przeszkadało towarzystwo suszonych moreli. Może po prostu ich nawet nie zauważyli!
Wczoraj z braku czasu skorzystałam z maszyny do pieczenia chleba. Niestety w tym tygodniu mam same nieszczęśliwe wypadki, dlatego nawet nie rozpatrywałam zrobienia zakwasowca, który z pewnością by nie wyrósł ;-) Ach... Tak to już czasami bywa, że nawiedza mnie totalny pech we wszystkim.
PS. Trochę przypalone wyszły, bo zapomniałam je zdjąć z ciepłej patelni. Jak dla mnie kotlety są mało fotogeniczne ;-)
Kocham, kocham i jeszcze raz wykrzyczę, że go kocham! Kurczaka po indyjsku podanego przez Mi. Jest genialny. Wydaje mi się (gdyż osobiście niczego takiego w oryginale nie jadłam), że tak właśnie smakuje taki indyjski kurczaczek. Mmmm... W wersji z kurczakowej piersi robi się zdecydowanie krócej, a i dobrze, bo po cóż tyle czekać na takie pyszności.Na zdjęciu propozycja podania przez moje Kochanie, któro nie mogło się doczekać :-)
PS. Sosik na pewno zaadoptuję jako piątkową opcję do ryżu.
