Gdy mięsa indyczego dostatek, a na obiad sił niewiele zabieram się za robienie tej właśnie lazanii (w oryginale lasagne). Prostej i - jak na robienie lazanii - szybkiej wersji tej potrawy. Przepis ten dostałam parę lat temu od koleżanki z liceum.
składniki
6-8 arkuszy makaronu lasagne
25 dag sera żółtego - najlepiej mozzarelli
ok. 1 szklanki bulionu z kostki
0,5 kg mięsa mielonego
1 puszka całych pomidorów
2-3 łyżki dobrego przecieru pomidorowego
1 dorodna czerwona papryka
1 cebula
2-3 ząbki czosnku
1 łyżeczka mielonej słodkie papryki
suszone zioła prowansalskie
sól i pieprz do smaku
natka pietruszki (do dekoracji)
sposób przygotowania
Na rozgrzaną głęboką patelnię lub wok daję oliwę, a następnie smażę na niej mięso mielone - osobiście preferuję drobiowe, ale może być każde inne. W trakcie smażenia rozdrabniam mięso na małe kawałki. Po 5-6 minutach powinny zrobić się z mięsa drobne kawałeczki. Jeśli nie to rozdrabniamy je widelcem.
Następnie doprawiam - dodaję zioła prowansalskie, pieprz i pokrojoną w drobną kostkę paprykę. Po chwili dodaję również pokrojoną w kosteczkę cebulę i wyciśnięty czosnek (może być posiekany).
Dodaję pomidory wraz z (najlepiej gęstą) zalewą. Takie pomidory można zastąpić także dobrą pulpą pomidorową. Kiedy cebula jest miękka dodaję pokrojone pomidory i przecier. Teraz nadchodzi czas na ostateczne doprawienie farszu - dodajemy słodką paprykę i solimy wg uznania. Można też w razie potrzeby, dodać jeszcze pieprzu lub ziół. Zestawiamy z ognia.
W naczyniu żaroodpornym lub formie do lazanii nalewam na dno trochę bulionu tak, aby tylko pokrył dno. Można również dać na dno trochę farszu jeśli jest rzadki. Dzięki obecności bulionu lub farszu mamy pewność, że najniższa warstwa makaronu będzie ugotowana. Na to układam warstwę makaronowych arkuszów (UWAGA! Arkusze nie mogą na siebie zachodzić, gdyż mogą się nie dogotować). Później farsz (połowa lub 1/3), ser i znowu makaron. Dla pewności w tym momencie polewam delikatnie bulionem makaron, aby się zamoczył. Następnie szykuję kolejne wartswy. Kończymy na warstwie makaronu. Na nią możemy położyć jeszcze ser lub też nie. Przygniatamy wszystko lekko, aby się wyrównało i polewamy resztą makaronu.
Kiedyś oglądałam w "Pascal, po prostu gotuj", iż bulionu powinno być tyle, by pokrył najwyższą warstwę makaronu na około 1mm. Ja natomiast jeśli używam zbyt szerokiego naczynia i szkoda mi wlewać aż tyle bulionu polewam wierzchni makaron podczas pieczenia. Jednak jeśli dysponujemy odpowiednim naczyniem to nie będziemy potrzebować jakiejś zawrotnej ilości bulionu i powinna nam wystarczyć 1 szklanka. Uwierzcie na słowo, że takie przygotowanie sprawdza się, potrzeba tylko trochę wyobraźni i wprawy :-)
Piekę w 130-150 stp. C około 30 minut. Podczas pieczenia bulion zostanie wchłonięty przez makaron a farsz zgęstnieje.
Po wyjęciu z piekarnika zaleca się odczakanie, aż lazania odpocznie. Trudne to jest niebywale, kiedy wspaniałe zapachu roznoszą się po całym domu. Podobno lazania najlepiej smakuje i jest wygodna do podawania, jak się ją odgrzeje tuż po wystygnięciu. Nie próbowałam, gdyż u nas znika zaraz po 5 minutach od wyciągnięcia z pieca i dlatego też wygląda jakby przeszła huragan zanim trafiła na talerz ;-)
Na koniec dekoruję listkami świeżej natki pietruszki. Smacznego!
składniki
6-8 arkuszy makaronu lasagne
25 dag sera żółtego - najlepiej mozzarelli
ok. 1 szklanki bulionu z kostki
0,5 kg mięsa mielonego
1 puszka całych pomidorów
2-3 łyżki dobrego przecieru pomidorowego
1 dorodna czerwona papryka
1 cebula
2-3 ząbki czosnku
1 łyżeczka mielonej słodkie papryki
suszone zioła prowansalskie
sól i pieprz do smaku
natka pietruszki (do dekoracji)
sposób przygotowania
Na rozgrzaną głęboką patelnię lub wok daję oliwę, a następnie smażę na niej mięso mielone - osobiście preferuję drobiowe, ale może być każde inne. W trakcie smażenia rozdrabniam mięso na małe kawałki. Po 5-6 minutach powinny zrobić się z mięsa drobne kawałeczki. Jeśli nie to rozdrabniamy je widelcem.
Następnie doprawiam - dodaję zioła prowansalskie, pieprz i pokrojoną w drobną kostkę paprykę. Po chwili dodaję również pokrojoną w kosteczkę cebulę i wyciśnięty czosnek (może być posiekany).
Dodaję pomidory wraz z (najlepiej gęstą) zalewą. Takie pomidory można zastąpić także dobrą pulpą pomidorową. Kiedy cebula jest miękka dodaję pokrojone pomidory i przecier. Teraz nadchodzi czas na ostateczne doprawienie farszu - dodajemy słodką paprykę i solimy wg uznania. Można też w razie potrzeby, dodać jeszcze pieprzu lub ziół. Zestawiamy z ognia.
W naczyniu żaroodpornym lub formie do lazanii nalewam na dno trochę bulionu tak, aby tylko pokrył dno. Można również dać na dno trochę farszu jeśli jest rzadki. Dzięki obecności bulionu lub farszu mamy pewność, że najniższa warstwa makaronu będzie ugotowana. Na to układam warstwę makaronowych arkuszów (UWAGA! Arkusze nie mogą na siebie zachodzić, gdyż mogą się nie dogotować). Później farsz (połowa lub 1/3), ser i znowu makaron. Dla pewności w tym momencie polewam delikatnie bulionem makaron, aby się zamoczył. Następnie szykuję kolejne wartswy. Kończymy na warstwie makaronu. Na nią możemy położyć jeszcze ser lub też nie. Przygniatamy wszystko lekko, aby się wyrównało i polewamy resztą makaronu.
Kiedyś oglądałam w "Pascal, po prostu gotuj", iż bulionu powinno być tyle, by pokrył najwyższą warstwę makaronu na około 1mm. Ja natomiast jeśli używam zbyt szerokiego naczynia i szkoda mi wlewać aż tyle bulionu polewam wierzchni makaron podczas pieczenia. Jednak jeśli dysponujemy odpowiednim naczyniem to nie będziemy potrzebować jakiejś zawrotnej ilości bulionu i powinna nam wystarczyć 1 szklanka. Uwierzcie na słowo, że takie przygotowanie sprawdza się, potrzeba tylko trochę wyobraźni i wprawy :-)
Piekę w 130-150 stp. C około 30 minut. Podczas pieczenia bulion zostanie wchłonięty przez makaron a farsz zgęstnieje.
Po wyjęciu z piekarnika zaleca się odczakanie, aż lazania odpocznie. Trudne to jest niebywale, kiedy wspaniałe zapachu roznoszą się po całym domu. Podobno lazania najlepiej smakuje i jest wygodna do podawania, jak się ją odgrzeje tuż po wystygnięciu. Nie próbowałam, gdyż u nas znika zaraz po 5 minutach od wyciągnięcia z pieca i dlatego też wygląda jakby przeszła huragan zanim trafiła na talerz ;-)
Na koniec dekoruję listkami świeżej natki pietruszki. Smacznego!