Pomysł zaczerpnięty z fantastycznego zbioru Mirabelki. Narobił mi takiego smaka na czekoladę, jak nigdy dotąd, a możliwość połączenia jej z zakwasem była dla mnie jeszcze większą pokusą. Nie oparłam się jej i tak oto powstał dzisiaj rano murzynek. Przez noc przemieszkał w zimnej kuchni, by nad ranem wylądować w przyjemnie ciepłym piekarniku.
Przyznam szczerze, że odkąd poznałam połączenie domowej roboty zakwasu z wszelkimi wariacjami ciast jestem zakochana. I o ile chleby nie są jeszcze tak dobre jak z piekarni, bo są po prostu inne, tak bez porównania te słodkości z małą dozą dzikich drożdży i bez grama tych instant czy też proszku do pieczenia są wyjątkowe.
Przyznam szczerze, że odkąd poznałam połączenie domowej roboty zakwasu z wszelkimi wariacjami ciast jestem zakochana. I o ile chleby nie są jeszcze tak dobre jak z piekarni, bo są po prostu inne, tak bez porównania te słodkości z małą dozą dzikich drożdży i bez grama tych instant czy też proszku do pieczenia są wyjątkowe.
U mnie w domu babcia nazywała je paluszkami i tak też jestem przyzwyczajona na nie mówić. Jednak większość moich znajomych określa je mianem kopytek. Jak zwał, tak zwał. Ważny jest jednak fakt, że oto nastał dzień, w którym zrobiłam je samodzielnie. Narazie nie umiem ich ozdabiać widelce, ale jestem pewna, że następnym razem spróbuję. Tymczasem liczył się przede wszystkim końcowy efekt smakowy. Jak się okazało po degustacji - godny polecenia.
składniki:
750g ziemniaków, umytych, obranych i ugotowanych
75g parmezanu, startego
50g + 2-3 łyżki mąki ziemniaczanej
60g semoliny
sól i pieprz
2 żółtka
mąka
1 ząbek czosnku
4 łyżki masła
szałwia (opcjonalnie)
sposób przygotowania:
Ziemniaki dokładnie zgnieść. Można w tym celu użyć praski do ziemniaków lub tłuczka. Dodać 25g parmezanu, 50g skrobii ziemniaczanej, semolinę, łyżeczkę soli i żółtka. Wyrobić gładkie, jedwabiste ciasto. W razie potrzeby dodać pozostałą skrobię ziemniaczaną.
Ciasto przełożyć na oprószoną mąką stolnicę i uformować wałek o średnicy 2,5cm. Następnie wałek podzielić na 2cm kawałki i formować z nich kopytka. Pozostawić na 15min. a w miedzy czasie nastawić w dużym garnku dobrze osoloną wodę. Na wrzącą wrzucać partiami kopytka, gotować 4-6minut do momentu wypłynięcia. Gdy wypłyną chwilkę pogotować i siup na durszlak.
W głębokiem patelni roztopić masło, dodać czosnek. Chwilkę podsmażyć, ale nie za mocno. Dodać kopytka wymieszać. Doprawić pieprzem, dodać posiekaną szałwię i chwilkę obsmażyć.
składniki:
750g ziemniaków, umytych, obranych i ugotowanych
75g parmezanu, startego
50g + 2-3 łyżki mąki ziemniaczanej
60g semoliny
sól i pieprz
2 żółtka
mąka
1 ząbek czosnku
4 łyżki masła
szałwia (opcjonalnie)
sposób przygotowania:
Ziemniaki dokładnie zgnieść. Można w tym celu użyć praski do ziemniaków lub tłuczka. Dodać 25g parmezanu, 50g skrobii ziemniaczanej, semolinę, łyżeczkę soli i żółtka. Wyrobić gładkie, jedwabiste ciasto. W razie potrzeby dodać pozostałą skrobię ziemniaczaną.
Ciasto przełożyć na oprószoną mąką stolnicę i uformować wałek o średnicy 2,5cm. Następnie wałek podzielić na 2cm kawałki i formować z nich kopytka. Pozostawić na 15min. a w miedzy czasie nastawić w dużym garnku dobrze osoloną wodę. Na wrzącą wrzucać partiami kopytka, gotować 4-6minut do momentu wypłynięcia. Gdy wypłyną chwilkę pogotować i siup na durszlak.
W głębokiem patelni roztopić masło, dodać czosnek. Chwilkę podsmażyć, ale nie za mocno. Dodać kopytka wymieszać. Doprawić pieprzem, dodać posiekaną szałwię i chwilkę obsmażyć.
Pewnie się zastanawiacie czemu tu tak cicho i nic się nie dzieje. Niestety jestem już dość długo przeziębiona i muszę w końcu coś z tym zrobić. W tym czasie chleby nie za bardzo mnie lubiły. Zaliczyłam porażkę z pumperniklem i znalezionym przepisem Maggie Glezer. Na szczęście wczoraj przełamałam złą passę i upiekłam turecki chlebek znaleziony u Tatter, pochodzący z dorotusiowych stron. Pysznie słodki, mięciutki i taaaki aromatyczny, że na pewno go nie raz, nie dwa, a wiele razy powtórzę. Dlatego, prosząc o wybaczenie, zamieszczam ku pamięci przepis.
składniki:
500g mąki
1 1/2 lyzeczki drożdży instant
330 ml mleka
2 łyżki masła (50 g)
1 łyżeczka soli
1/3 szklanki melasy
1 łyżeczka brązowego cukru
4 łyżeczki kawy zbożowej
100g rodzynek
Do posmarowania:
1 jajko, roztrzepane z
1 łyżka mleka
sposób przygotowania:
Drożdże wymieszać z mąką i cukrem. Mleko podgrzać, rozpuścić w nim melasę i masło. Ostudzić nieco. Do mąki z drożdżami dodać letnie mleko z melasą i masłem, sól, kawę zbożową, rodzynki i wyrobić dokładnie ciasto. W razie konieczności podsypać mąką. Ma być gładkie, miękki i zachowujące kształt kuli. Odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na około 1 godzinę. Powinno podwoić objętość.
Podzielić na pół. Uformować 2 bochenki i zostawić raz jeszcze do wyrośnięcia. Posmarować jajkiem roztrzepanym z mlekiem. Piec około 30 minut w temperaturze 180ºC.
składniki:
500g mąki
1 1/2 lyzeczki drożdży instant
330 ml mleka
2 łyżki masła (50 g)
1 łyżeczka soli
1/3 szklanki melasy
1 łyżeczka brązowego cukru
4 łyżeczki kawy zbożowej
100g rodzynek
Do posmarowania:
1 jajko, roztrzepane z
1 łyżka mleka
sposób przygotowania:
Drożdże wymieszać z mąką i cukrem. Mleko podgrzać, rozpuścić w nim melasę i masło. Ostudzić nieco. Do mąki z drożdżami dodać letnie mleko z melasą i masłem, sól, kawę zbożową, rodzynki i wyrobić dokładnie ciasto. W razie konieczności podsypać mąką. Ma być gładkie, miękki i zachowujące kształt kuli. Odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na około 1 godzinę. Powinno podwoić objętość.
Podzielić na pół. Uformować 2 bochenki i zostawić raz jeszcze do wyrośnięcia. Posmarować jajkiem roztrzepanym z mlekiem. Piec około 30 minut w temperaturze 180ºC.
W ramach przedwczesnego dogrzewania zrobiłam dzisiaj meksykańskie bułeczki. Muszę koniecznie dodać, że skusiła mnie do tego Tatter niezwykłym zdjęciem (za co jej niezmiernie dziękuję!). Moje zdjęcie może nie jest już tak kuszące jak jej, ale za to oddaje ponurą atmosferę dzisiejszego dnia :-(
PS. Tak to już jest, że bywają gorsze i lepsze dni.
PS. Tak to już jest, że bywają gorsze i lepsze dni.
Za oknem deszcz stuka o parapety okien. W mieszkaniu też nieciekawie, wszystko takie szare i ponure, aż chciałoby się uciec do miejsca, gdzie można wygrzać się w promieniach słońca.
Jakby tego wszystkiego było mało, padłam ofiarą przeziębienia. Kiedy jestem chora mam zwykle ogromną ochotę na gorącą, rozgrzewającą zupę, która postawi mnie na nogi. Dziś z uwagi na nadmiar papryki, która zdążyła się już zmarszczyć, postanowiłam skorzystać z przepisu Bajaderki. Według wskazówek przyrządziłam pysznie czerwoną zupę, mogącą zastąpić wszelkie pseudo-gorące kubki, bo z tą zupką kubek jest dopiero gorący ;-)
Jakby tego wszystkiego było mało, padłam ofiarą przeziębienia. Kiedy jestem chora mam zwykle ogromną ochotę na gorącą, rozgrzewającą zupę, która postawi mnie na nogi. Dziś z uwagi na nadmiar papryki, która zdążyła się już zmarszczyć, postanowiłam skorzystać z przepisu Bajaderki. Według wskazówek przyrządziłam pysznie czerwoną zupę, mogącą zastąpić wszelkie pseudo-gorące kubki, bo z tą zupką kubek jest dopiero gorący ;-)