Gril skończył się niekonwencjonalnie wizytą u weterynarza. Około godz. 20 kotka kuzynki złamała łapkę (najprawdopodobniej potrącił ją samochód, ponieważ miała kilka ran i lekko lała się jej krew z nosa). I tak musieliśmy jechać z nią do weta i asystować przy usztywnianiu, ponieważ kuzynka N. jest w ciąży i nie mogła nawet znieść tego, jak kotka miauczy. Bidulki!
Lubię odpoczywać w ogrodzie, ale w bloku raczej trudno o jakikolwiek skrawek miejsca na odpoczynek będący jego namiastką. W naszym przypadku nawet balkon się do tego za bardzo nie nadaje. Na szczęście mamy wspólnie z N. mały domek z małym ogródkiem. Jeszcze nie wykończony, ale zawsze to już coś. Wczoraj poszliśmy trochę się zrelaksować przy ogrodowych pracach. Chwile umilało nam zachodzące słońce i kwitnące już od dłuższego czasu wiśnie.


W tym roku zakwitnie także maciejka, a ogrodzenie ozdobi swoimi wąsatymi pędami nasturcja. Całości małego ogródka dopełnią wielokolorowe jaskry, które wysadzę lada dzień niedaleko winogronu. Mmmm, ale się rozmarzyłam... Zgodnie z informacjami na opakowaniach cebulek i nasionek, kwiaty powinny kwitnąć przez całe lato. Niektóre z nich nawet do początku października!
A tymczasem okno pokoju, w którym mieszkam zasłania przepiękna magnolia. Ach!


W tym roku zakwitnie także maciejka, a ogrodzenie ozdobi swoimi wąsatymi pędami nasturcja. Całości małego ogródka dopełnią wielokolorowe jaskry, które wysadzę lada dzień niedaleko winogronu. Mmmm, ale się rozmarzyłam... Zgodnie z informacjami na opakowaniach cebulek i nasionek, kwiaty powinny kwitnąć przez całe lato. Niektóre z nich nawet do początku października!
A tymczasem okno pokoju, w którym mieszkam zasłania przepiękna magnolia. Ach!

Oj, ale jaki to zdrowy brak czasu!
Z tego również powodu nie pojawiało się tu zbyt wiele ostatnimi dniami. W kółko wyjazdy do rodziny i wszystkich znajomych w okolicy, a na dodatek załatwianie spraw, których normalnie N. załatwić sam nie może. Na szczęście całe zamieszanie zaczyna powoli się uspokajać, a co za tym idzie mam czas na skrobnięcie tu paru słów o rybie, za którą N. przepada (a nawet mógłby duuuużo zrobić, żeby ją dostać), a za którą ja wcale nie tęsknię, choć są takie dni, że coś mnie do niej bardzo ciągnie. Przede wszystkim jest to połączenie świeżości pomidorów, dymki (a od niechcenia cebuli) oraz dziwnie ,mogłoby się wydawać, pasującego do tego sosu. Mimo wszystko połączenie tego jest bardzo zaskakujące. I już mówię, jakiż to przepis tak często powtarzam. Otóż pochodzi on ze strony Kamisa, a dokładniej spod tego adresu: ryba w sosie musztardowym.

Niestety musiałam zmniejszyć fotki ze względu na ograniczoną przestrzeń serwerową. Zdjęcia trochę straciły na jakości, ale taki już urok. Jak będę miała trochę więcej czasu wrzucę je w oryginalnym rozmiarze na jakiś serwis z fotkami. W miniaturze widok z naszego balkonu oraz:
I see! Czyli kotki już widzą :-)

Kwiatek w ciemnym pokoju z bliska:

jutro kupimy cyfrówkę. Nareszcie będę mogła pobawić się w robienie dobrych i dużych zdjęć. Na razie, żeby nie zapeszać nie powiem, co gdzie i jak. Mogę zdradzić, że ma być to baardzo dobry, jak na naszą kieszeń aparacik.
PS. Kupno związane jest po części z tym, że od czerwca zaczynamy pracę w branży unijnej. Będziemy fotografować zboże do końca sierpnia. Tak więc pszenice i inni strzeżcie się ;-)
PS. Kupno związane jest po części z tym, że od czerwca zaczynamy pracę w branży unijnej. Będziemy fotografować zboże do końca sierpnia. Tak więc pszenice i inni strzeżcie się ;-)
Przeglądając wiele stron poświęconych gotowaniu, często natrafiam na coś, co odrazu skłania mnie do wypróbowania tego przepisu. Tak właśnie było z musem Donny Hay. W oryginalnym przepisie użyte były borówki, jednak z braku tych owoców zastąpiłam je malinami. I choć były one mrożone w kuchni zawiało latem. Mmmmm... Cóż za słodka przyjemność! Na koniec dodam, że receptura została zamieszczona w jednej z jej książek zatytułowanej "The Instant Cook". Z pewnością przepis ten zadowoli małe łasuchy.
Maliny w białym musie czekoladowym
4-6 porcji
składniki:
3 łyżki wody
2 łyżeczki żelatyny w proszku
170g białej czekolady
2 szklanki śmietanki 18%
1 szklanka malin
dodatkowe maliny do przybrania
sposób przygotowania:
Żelatynę rozsypać w małej płaskiej miseczce, a następnie polać wodą. Odstawić do momentu, aż wchłonie całą wodę.
W rondlu czekoladę i śmietankę podgrzewać na średnim ogniu. Mieszać dopóki czekolada całkowicie się nie rozpuści, a masa będzie gładka. Bardzo dobrze jest mieszać różgą do ubijania białek.
Następnie dodajemy żelatynę i mieszamy przez minutę do rozpuszczenia. Zdjąć z ognia i mieszać do ostudzenia.
Przelać do miski i ubijać 3 minuty lub do momentu ostygnięcia. Wlać do małych miseczek lub filiżanek. Do każdej dodać maliny. Chłodzić w lodówce przez 45-60 minut. Podawać udekorowane dodatkowymi malinami.
4-6 porcji
składniki:
3 łyżki wody
2 łyżeczki żelatyny w proszku
170g białej czekolady
2 szklanki śmietanki 18%
1 szklanka malin
dodatkowe maliny do przybrania
sposób przygotowania:
Żelatynę rozsypać w małej płaskiej miseczce, a następnie polać wodą. Odstawić do momentu, aż wchłonie całą wodę.
W rondlu czekoladę i śmietankę podgrzewać na średnim ogniu. Mieszać dopóki czekolada całkowicie się nie rozpuści, a masa będzie gładka. Bardzo dobrze jest mieszać różgą do ubijania białek.
Następnie dodajemy żelatynę i mieszamy przez minutę do rozpuszczenia. Zdjąć z ognia i mieszać do ostudzenia.
Przelać do miski i ubijać 3 minuty lub do momentu ostygnięcia. Wlać do małych miseczek lub filiżanek. Do każdej dodać maliny. Chłodzić w lodówce przez 45-60 minut. Podawać udekorowane dodatkowymi malinami.