Świeże owoce, których nawet nie potrafię nazwać (poza mango), egzotyczne słodycze i zawiniątko widoczne na zdjęciu to tylko niektóre nowości kulinarne, które przybyły do nas wraz z dziadkiem Lilianki wprost z Wietnamu. Najbardziej zasmakowałam w słonecznie żółtym mango, które zawsze jest wśród tych podarunków przeze mnie wypatrywane. W życiu nie jadłam słodszego i lepszego mango. Te ze sklepu nie dorastają mu nawet do ogonka :-)
Zaciekawiona potrawą zawiniętą w lokalne liście (przywiezioną już po raz drugi), które teść nazywa „Ban czi”, postanowiłam poszukać coś więcej na jego temat. I tak idąc tropem, począwszy od umieszczenia w necie zdjęcia, dowiedziałam się, że w Chinach potrawa ta nazywa się – Zhongzi. Idąc dalej wyszukałam coś najbardziej zbliżonego opisem do tego, co dzisiaj jadłam. W Wietnamie potrawa ta nazywa się Bánh tẻ, co dosłownie oznacza tort ryżowy (rice cake). Robi się go z ryżu, w którym umieszczone jest mięso wieprzowe, Auricularia auricula-judae, cebula, sól i pieprz. Całość zawija się w liście lokalnego drzewa np. bananowca lub bambusa, które smaruje się mączką (rodzaj kleju) po czym Bánh tẻ gotowane jest na parze.
Wkrótce więcej na temat słodyczy. A poniżej jeszcze raz Bánh tẻ:
Zaciekawiona potrawą zawiniętą w lokalne liście (przywiezioną już po raz drugi), które teść nazywa „Ban czi”, postanowiłam poszukać coś więcej na jego temat. I tak idąc tropem, począwszy od umieszczenia w necie zdjęcia, dowiedziałam się, że w Chinach potrawa ta nazywa się – Zhongzi. Idąc dalej wyszukałam coś najbardziej zbliżonego opisem do tego, co dzisiaj jadłam. W Wietnamie potrawa ta nazywa się Bánh tẻ, co dosłownie oznacza tort ryżowy (rice cake). Robi się go z ryżu, w którym umieszczone jest mięso wieprzowe, Auricularia auricula-judae, cebula, sól i pieprz. Całość zawija się w liście lokalnego drzewa np. bananowca lub bambusa, które smaruje się mączką (rodzaj kleju) po czym Bánh tẻ gotowane jest na parze.
Wkrótce więcej na temat słodyczy. A poniżej jeszcze raz Bánh tẻ: