Dziś zjedliśmy na obiad naprawiacza do potraw chińskich :] Wiadomo, że napopularniejsze znaczenie słowa fix to naprawiać. I może niezupełnie przytłumaczyłam to słowo, to i tak - mam nadzieję - wiadomo o co chodzi. Co ciekawsze znalazłam w słowniku on-line, że 'fix' to inaczej 'bieda' w bardzo skrajnym znaczeniu. A więc mamy jednocześnie naprawiacza i może od biedy albo z biedy do potraw chińskich. Niektórzy mogą się zastanawiać, dlaczego akuratnie w niedzielę zrobiłam na obiad coś z torebki. Niektórzy może nawet pomyślą - o zgrozo, toż to staszne przestępstwo! Osobiście przychylę się do tego drugiego, ale cóż poradzę. Gdy tylko zbliżała się pora obiadowa, na standardowe pytanie: "co chcesz zjeść dzisiaj na obiad?", usłyszałam - "Fixa". Zawsze gdzieś w szufladzie mamy to to na wszelki wypadek. Chociaż niektórzy w rodzinie N. traktują to, jak prawdziwy obiad, to ja osobiście wolę odłożyć takie rzeczy na naprawde ekstremalne sytuacje...
Westchnęłam z niezadowoleniem i poszłam zrobić to ustrojstwo. Dokroiłam cebulę, dwie łodygi selera naciowego i pędy babusa, a potem wsypałam zawartość torebki i dolałam odpowiednią ilość wody. Po kilku minutach stało się danie, a ja zamieniałam się w nudziołka :-/
Westchnęłam z niezadowoleniem i poszłam zrobić to ustrojstwo. Dokroiłam cebulę, dwie łodygi selera naciowego i pędy babusa, a potem wsypałam zawartość torebki i dolałam odpowiednią ilość wody. Po kilku minutach stało się danie, a ja zamieniałam się w nudziołka :-/
Ciasteczka przygotowałam dzisiaj zupełnie przypadkiem po tym, jak weszła na stronę foody.pl. I całkiem przypadkiem przydały się na niespodziewany wypad na grila do kuzynki N. Czasami takie szybkie przepisy ratują nas z opresji, a do tego przypominiały mi pewne ciasteczka mojej babci, które robione są w bardzo podobny sposób. Różnica zapewne w proporcjach jest, ale różnią się sposobem podawania ich z dżemem. W wersji babcinej z ciasta wycina się małe kułeczka i skleja ze sobą dżemem.
Gril skończył się niekonwencjonalnie wizytą u weterynarza. Około godz. 20 kotka kuzynki złamała łapkę (najprawdopodobniej potrącił ją samochód, ponieważ miała kilka ran i lekko lała się jej krew z nosa). I tak musieliśmy jechać z nią do weta i asystować przy usztywnianiu, ponieważ kuzynka N. jest w ciąży i nie mogła nawet znieść tego, jak kotka miauczy. Bidulki!
Gril skończył się niekonwencjonalnie wizytą u weterynarza. Około godz. 20 kotka kuzynki złamała łapkę (najprawdopodobniej potrącił ją samochód, ponieważ miała kilka ran i lekko lała się jej krew z nosa). I tak musieliśmy jechać z nią do weta i asystować przy usztywnianiu, ponieważ kuzynka N. jest w ciąży i nie mogła nawet znieść tego, jak kotka miauczy. Bidulki!
Lubię odpoczywać w ogrodzie, ale w bloku raczej trudno o jakikolwiek skrawek miejsca na odpoczynek będący jego namiastką. W naszym przypadku nawet balkon się do tego za bardzo nie nadaje. Na szczęście mamy wspólnie z N. mały domek z małym ogródkiem. Jeszcze nie wykończony, ale zawsze to już coś. Wczoraj poszliśmy trochę się zrelaksować przy ogrodowych pracach. Chwile umilało nam zachodzące słońce i kwitnące już od dłuższego czasu wiśnie.
W tym roku zakwitnie także maciejka, a ogrodzenie ozdobi swoimi wąsatymi pędami nasturcja. Całości małego ogródka dopełnią wielokolorowe jaskry, które wysadzę lada dzień niedaleko winogronu. Mmmm, ale się rozmarzyłam... Zgodnie z informacjami na opakowaniach cebulek i nasionek, kwiaty powinny kwitnąć przez całe lato. Niektóre z nich nawet do początku października!
A tymczasem okno pokoju, w którym mieszkam zasłania przepiękna magnolia. Ach!
W tym roku zakwitnie także maciejka, a ogrodzenie ozdobi swoimi wąsatymi pędami nasturcja. Całości małego ogródka dopełnią wielokolorowe jaskry, które wysadzę lada dzień niedaleko winogronu. Mmmm, ale się rozmarzyłam... Zgodnie z informacjami na opakowaniach cebulek i nasionek, kwiaty powinny kwitnąć przez całe lato. Niektóre z nich nawet do początku października!
A tymczasem okno pokoju, w którym mieszkam zasłania przepiękna magnolia. Ach!
Dzisiaj, jak w każdy piątek, podałam rybę. Z resztą w tym tygodniu ryba królowała na naszym stole z powodu braku czasu, który spowodowany był przyjazdem mamy N. do Polski.
Oj, ale jaki to zdrowy brak czasu!
Z tego również powodu nie pojawiało się tu zbyt wiele ostatnimi dniami. W kółko wyjazdy do rodziny i wszystkich znajomych w okolicy, a na dodatek załatwianie spraw, których normalnie N. załatwić sam nie może. Na szczęście całe zamieszanie zaczyna powoli się uspokajać, a co za tym idzie mam czas na skrobnięcie tu paru słów o rybie, za którą N. przepada (a nawet mógłby duuuużo zrobić, żeby ją dostać), a za którą ja wcale nie tęsknię, choć są takie dni, że coś mnie do niej bardzo ciągnie. Przede wszystkim jest to połączenie świeżości pomidorów, dymki (a od niechcenia cebuli) oraz dziwnie ,mogłoby się wydawać, pasującego do tego sosu. Mimo wszystko połączenie tego jest bardzo zaskakujące. I już mówię, jakiż to przepis tak często powtarzam. Otóż pochodzi on ze strony Kamisa, a dokładniej spod tego adresu: ryba w sosie musztardowym.
Oj, ale jaki to zdrowy brak czasu!
Z tego również powodu nie pojawiało się tu zbyt wiele ostatnimi dniami. W kółko wyjazdy do rodziny i wszystkich znajomych w okolicy, a na dodatek załatwianie spraw, których normalnie N. załatwić sam nie może. Na szczęście całe zamieszanie zaczyna powoli się uspokajać, a co za tym idzie mam czas na skrobnięcie tu paru słów o rybie, za którą N. przepada (a nawet mógłby duuuużo zrobić, żeby ją dostać), a za którą ja wcale nie tęsknię, choć są takie dni, że coś mnie do niej bardzo ciągnie. Przede wszystkim jest to połączenie świeżości pomidorów, dymki (a od niechcenia cebuli) oraz dziwnie ,mogłoby się wydawać, pasującego do tego sosu. Mimo wszystko połączenie tego jest bardzo zaskakujące. I już mówię, jakiż to przepis tak często powtarzam. Otóż pochodzi on ze strony Kamisa, a dokładniej spod tego adresu: ryba w sosie musztardowym.
W końcu zdecydowaliśmy się i już mieliśmy go kupić wczoraj, ale sprzedawca w Media powiedział nam, że od dzisiaj będzie 200zł taniej. Trochę mi się w to wierzyć nie chciało, ale w końcu cena zrównała się z tą w necie, więc "dlaczego nie" - pomyślałam. Nie mieliśmy za dużo kasy, a chcieliśmy dobrą cyfrówkę plus szybką kartę pamięci. No i się udało! Nareszcie jesteśmy fotograficznie niezależni i mamy własny sprzęt do dokumentowania naszych dni.
Niestety musiałam zmniejszyć fotki ze względu na ograniczoną przestrzeń serwerową. Zdjęcia trochę straciły na jakości, ale taki już urok. Jak będę miała trochę więcej czasu wrzucę je w oryginalnym rozmiarze na jakiś serwis z fotkami. W miniaturze widok z naszego balkonu oraz:
I see! Czyli kotki już widzą :-)
Kwiatek w ciemnym pokoju z bliska:
Niestety musiałam zmniejszyć fotki ze względu na ograniczoną przestrzeń serwerową. Zdjęcia trochę straciły na jakości, ale taki już urok. Jak będę miała trochę więcej czasu wrzucę je w oryginalnym rozmiarze na jakiś serwis z fotkami. W miniaturze widok z naszego balkonu oraz:
I see! Czyli kotki już widzą :-)
Kwiatek w ciemnym pokoju z bliska: