W zasadzie nie wiem, co napisać. Brakuje mi weny do kulinarnych zwierzeń, za to nie brakuje zapału do próbowania nowych przepisów.
Dlatego też o "grahamkach wg przepisu Dziuni będzie krótko i na temat. Pierwszą różnicę stanowi fakt, że użyłam otręby orkiszowe. Grahamki wyszły dokładnie takie jak oczekiwałam. Mięciutkie, z cienką chrupiącą tuż po pieczeniu skórką, z odpowiedni wilgotnym miąższem. Zmodyfikowałam oczywiście ilość drożdży, co sugerowała Dziunia.
Przy okazji odkryłam wreszcie sposób na mój piekarnik, by nie przypalać spodów ani wierzchów. Przez połowę czasu piekę blisko grzałki górnej, a drugie pół obniżam blachę o jeden lub dwa poziomy.
Ufff...
Dlatego też o "grahamkach wg przepisu Dziuni będzie krótko i na temat. Pierwszą różnicę stanowi fakt, że użyłam otręby orkiszowe. Grahamki wyszły dokładnie takie jak oczekiwałam. Mięciutkie, z cienką chrupiącą tuż po pieczeniu skórką, z odpowiedni wilgotnym miąższem. Zmodyfikowałam oczywiście ilość drożdży, co sugerowała Dziunia.
Przy okazji odkryłam wreszcie sposób na mój piekarnik, by nie przypalać spodów ani wierzchów. Przez połowę czasu piekę blisko grzałki górnej, a drugie pół obniżam blachę o jeden lub dwa poziomy.
Ufff...
3 komentarze
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZapraszam do wspolnej zabawy http://saurelin.blogspot.com/2008/02/ustrzelona-i-zastrzelona-czyli-wspolna.html
OdpowiedzUsuńustrzelilam Cię i ja. zapraszam
OdpowiedzUsuńmaluta-piecze.blogspot.com