U nas pączki robi się (i jada) tylko w Tłusty Czwartek. Tak było, jest i mam nadzieję, że będzie :) Moja babcia zawsze robiła zaopatrzenie dla całej rodziny - koniecznie z różą, a dziś ten smaczny obowiązek przypadł na mnie. W telewizji bębniono, że takie tradycyjne pączki wszystkim się już przejadły i prezentowano nowe wariacje z malinami, jabłkami, w malinowym kisielu zamiast cukru pudru czy lukru itd. Dla mnie rodzinna tradycja jest wspomnieniem, swoistym powrotem do przeszłości, do beztroskich lat dzieciństwa. I chyba każdy przyzna, że są smaki, do których warto się wraca, a gdy się je poczuje w środku nas rozpływa się nieopisana przyjemność połączona z radością i pewnego rodzaju ulgą, jakby cały ciężar codzinności spadał z serca (choć przez chwilę).
Wczoraj wybrałam przepis z książki "Dough" Bertineta. Pączki wyszły nie za słodkie, chrupkie z wierzchu i puszyste w środku. Koniecznie muszę dodać, że rozmiar pączków dopasowała do własnych potrzeb, gdyż nienawidzę tych gigantów ze sklepu czy piekarni. Są dla mnie za duże i póki nie dojdę do połowy są wspaniałe, jednak resztę wypadałoby zachować, ponieważ dalsze jedzenie takiego giganta, to dla mnie już nie degustacja, a usilne próby konsumpcji za duże porcji.
składniki:
250g pełnego mleka (płynnego, żeby nie pomylić z proszkiem)
15g świeżych drożdży
500g mąki chlebowej
60g masła, o temp. pokojowej
40g cukru pudru
10g soli
2 duże jajka
sposób przygotowania:
Mleko podgrzać tak, żeby po włożeniu do niego koniuszka palca czuć przyjemne ciepło, nie za gorące.
W dzierży miksera KitchenAid (ale można też w misce, a później ręcznie) wymieszać rozkruszone drożdże i mąkę. Następnie dodać posiekane masło - można wetrzeć je palcami w mąkę, wówczas łatwiej się rozprowadzi w cieście. Dodać cukier, sól, jajka i mleko. Wyrobić ciasto i odstawić do wyrośnięcia na 1 godzinę.
Po tym czasie podzielić ciasto na 30g kawałki. Uformować z nich pączki (na tym etapie dodałam odrazu nadzienie (różę), ponieważ nie posaidać szprycy do nadziewania). Położyć w dość dużych odstępach na lekko posmarowanym olejem papierze do pieczenia. Przykryć ściereczką i pozostawić do wyrośnięcia tak, aby prawie podwoiły swoją objętość.
Przygotować olej do smażenia. W moim przypadku była to frytkownica, którą musiałam wcześniej nagrzać, ale Richard podaje 500ml dobrego oleju, który wlewa do rondla o 20 centymetrowej średnicy. Kiedy olej jest gorący (w przypadku wersji patelni/rondla to po około 15 minutach nagrzewania) smażymy pączki najpierw po jednej stronie, a później jeszcze obracamy i na drugiej, aż będą z obu stron złotobrązowe. Nie podaję czasu, bo wszystko zależy od oleju, tego jak jest nagrzany i w czym smażymy. Odtłuszczamy kładąc na kratce w frytkownicy lub na ręczniku kuchennym.
Podajemy z cukrem pudrem lub jak kto woli :)
dodatkowe informacje:
Podstawą pączków, jak i z resztą wszystkich słodkich wypieków z "Dough" jest słodkie ciasto, któro w przypadku pączków pozostaje niezmienione. Dla każdego słodkiego wypieku z tej książki podane składniki są bazą do wyczarowania różnych pyszności.
To proste, praktyczne i pomysłowe podejście autora :)
Wczoraj wybrałam przepis z książki "Dough" Bertineta. Pączki wyszły nie za słodkie, chrupkie z wierzchu i puszyste w środku. Koniecznie muszę dodać, że rozmiar pączków dopasowała do własnych potrzeb, gdyż nienawidzę tych gigantów ze sklepu czy piekarni. Są dla mnie za duże i póki nie dojdę do połowy są wspaniałe, jednak resztę wypadałoby zachować, ponieważ dalsze jedzenie takiego giganta, to dla mnie już nie degustacja, a usilne próby konsumpcji za duże porcji.
składniki:
250g pełnego mleka (płynnego, żeby nie pomylić z proszkiem)
15g świeżych drożdży
500g mąki chlebowej
60g masła, o temp. pokojowej
40g cukru pudru
10g soli
2 duże jajka
sposób przygotowania:
Mleko podgrzać tak, żeby po włożeniu do niego koniuszka palca czuć przyjemne ciepło, nie za gorące.
W dzierży miksera KitchenAid (ale można też w misce, a później ręcznie) wymieszać rozkruszone drożdże i mąkę. Następnie dodać posiekane masło - można wetrzeć je palcami w mąkę, wówczas łatwiej się rozprowadzi w cieście. Dodać cukier, sól, jajka i mleko. Wyrobić ciasto i odstawić do wyrośnięcia na 1 godzinę.
Po tym czasie podzielić ciasto na 30g kawałki. Uformować z nich pączki (na tym etapie dodałam odrazu nadzienie (różę), ponieważ nie posaidać szprycy do nadziewania). Położyć w dość dużych odstępach na lekko posmarowanym olejem papierze do pieczenia. Przykryć ściereczką i pozostawić do wyrośnięcia tak, aby prawie podwoiły swoją objętość.
Przygotować olej do smażenia. W moim przypadku była to frytkownica, którą musiałam wcześniej nagrzać, ale Richard podaje 500ml dobrego oleju, który wlewa do rondla o 20 centymetrowej średnicy. Kiedy olej jest gorący (w przypadku wersji patelni/rondla to po około 15 minutach nagrzewania) smażymy pączki najpierw po jednej stronie, a później jeszcze obracamy i na drugiej, aż będą z obu stron złotobrązowe. Nie podaję czasu, bo wszystko zależy od oleju, tego jak jest nagrzany i w czym smażymy. Odtłuszczamy kładąc na kratce w frytkownicy lub na ręczniku kuchennym.
Podajemy z cukrem pudrem lub jak kto woli :)
dodatkowe informacje:
Podstawą pączków, jak i z resztą wszystkich słodkich wypieków z "Dough" jest słodkie ciasto, któro w przypadku pączków pozostaje niezmienione. Dla każdego słodkiego wypieku z tej książki podane składniki są bazą do wyczarowania różnych pyszności.
To proste, praktyczne i pomysłowe podejście autora :)