Przeglądając wiele stron poświęconych gotowaniu, często natrafiam na coś, co odrazu skłania mnie do wypróbowania tego przepisu. Tak właśnie było z musem Donny Hay. W oryginalnym przepisie użyte były borówki, jednak z braku tych owoców zastąpiłam je malinami. I choć były one mrożone w kuchni zawiało latem. Mmmmm... Cóż za słodka przyjemność! Na koniec dodam, że receptura została zamieszczona w jednej z jej książek zatytułowanej "The Instant Cook". Z pewnością przepis ten zadowoli małe łasuchy.
Maliny w białym musie czekoladowym
4-6 porcji
składniki:
3 łyżki wody
2 łyżeczki żelatyny w proszku
170g białej czekolady
2 szklanki śmietanki 18%
1 szklanka malin
dodatkowe maliny do przybrania
sposób przygotowania:
Żelatynę rozsypać w małej płaskiej miseczce, a następnie polać wodą. Odstawić do momentu, aż wchłonie całą wodę.
W rondlu czekoladę i śmietankę podgrzewać na średnim ogniu. Mieszać dopóki czekolada całkowicie się nie rozpuści, a masa będzie gładka. Bardzo dobrze jest mieszać różgą do ubijania białek.
Następnie dodajemy żelatynę i mieszamy przez minutę do rozpuszczenia. Zdjąć z ognia i mieszać do ostudzenia.
Przelać do miski i ubijać 3 minuty lub do momentu ostygnięcia. Wlać do małych miseczek lub filiżanek. Do każdej dodać maliny. Chłodzić w lodówce przez 45-60 minut. Podawać udekorowane dodatkowymi malinami.
Maliny w białym musie czekoladowym
4-6 porcji
składniki:
3 łyżki wody
2 łyżeczki żelatyny w proszku
170g białej czekolady
2 szklanki śmietanki 18%
1 szklanka malin
dodatkowe maliny do przybrania
sposób przygotowania:
Żelatynę rozsypać w małej płaskiej miseczce, a następnie polać wodą. Odstawić do momentu, aż wchłonie całą wodę.
W rondlu czekoladę i śmietankę podgrzewać na średnim ogniu. Mieszać dopóki czekolada całkowicie się nie rozpuści, a masa będzie gładka. Bardzo dobrze jest mieszać różgą do ubijania białek.
Następnie dodajemy żelatynę i mieszamy przez minutę do rozpuszczenia. Zdjąć z ognia i mieszać do ostudzenia.
Przelać do miski i ubijać 3 minuty lub do momentu ostygnięcia. Wlać do małych miseczek lub filiżanek. Do każdej dodać maliny. Chłodzić w lodówce przez 45-60 minut. Podawać udekorowane dodatkowymi malinami.
Ostatnio zrobiło się u nas bardzo pierogowo. I tak najpierw pierożki z kurczakiem, a teraz tradycyjne pierogi ruskie, które miałam okazję robić pierwszy raz w życiu. Do tego miałam trzech jurorów - moje Kochanie, jego brata i jego mamę. Sam skład jury zmusił mnie do wytężenia sił po to, aby wypaść jak najlepiej :-)
I tak dokonałam fuzji przepisu na ciasto Bajaderki oraz farszu ze strony Wielkie Żarcie. Nareszcie mogłam zrobić ciasto z wrzątkiem, dzięki maszynie. Następnym razem wypróbuję do tego kiciusia. A farsz jak to farsz do ruskich. Najbardziej zaskoczył mnie dodatek papryki - ja wybrałam ostrą. I bynajmniej zaskoczenie to było baaardzo pozytywne.
Efekt? Zlepiając ostatniego pieroga na durszlaku pozostała jedynie moja porcja. N. sukcesywnie gotował i zjadał razem z pozostałymi. Tak więc debiut pierogowy uważam za udany.
I tak dokonałam fuzji przepisu na ciasto Bajaderki oraz farszu ze strony Wielkie Żarcie. Nareszcie mogłam zrobić ciasto z wrzątkiem, dzięki maszynie. Następnym razem wypróbuję do tego kiciusia. A farsz jak to farsz do ruskich. Najbardziej zaskoczył mnie dodatek papryki - ja wybrałam ostrą. I bynajmniej zaskoczenie to było baaardzo pozytywne.
Efekt? Zlepiając ostatniego pieroga na durszlaku pozostała jedynie moja porcja. N. sukcesywnie gotował i zjadał razem z pozostałymi. Tak więc debiut pierogowy uważam za udany.
Lubię gotować z N. Uważam, że ten, kto powiedział, że wspólne gotowanie zbliża ludzi miał absolutną rację. To dzięki gotowaniu odnaleźliśmy wspólne hobby. Teraz wiem, co będzie smakowało N. i co zrobić na obiad, żeby go mile zaskoczyć. Dziś zaskoczenie wyraziły trzy słowa: to jest pyszne!
Co mu tak posmakowało? Po pierwsze słodko-kwaśny kurczak podany przez Iwcię. Dodał nawet: "coś czuję, że będziemy to częściej robić" :-)
Po drugie - niesamowicie aromatyczny, dalekowschodni ryż i ziemniaczkami po indyjsku zaczerpnięty z bloga 28 Cooks, na który przepis w języku polskim podaję poniżej. Można go podawać na przykład z mięsem, ale równie dobrze nadaje się na samodzielne, wegetariańskie danie.
Dodam tylko, że może na zdjęciu nie wygląda nadzwyczajnie, lecz by wyrazić jego smak musiałabym załączyć tu choć odrobinę zapachu z kuchni, zaczerpniętego podczas jego gotowania :-)
składniki:
2 średnie ziemniaki, obrane i pocięte w słupki
3 łyżek jogurtu
2 łyżki posiekanej świeżej kolendry
1 łyżeczki imbiru, obranego i przeciśniętego
2 ząbki czosnku
1/2 łyżeczki pieprzu cayenne
1/4 szkalnki wiórek kokosowych
6 goździków
1 laska cynamonu
1 liść laurowy
1 1/2 łyżeczki nasion kuminu (nie kminku!)
3 łyżek oleju
1 szklanka ryżu
3/4 łyżeczki kurkumy
1 łyżeczka brązowego cukru
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka soku z cytryny
2 szklanek wody
1/2 szklanki mrożonego zielonego groszku, może być z puszki
1 łyżka masła
sposób przygotowania:
Wymieszać razem jogurt, kolendrę, imbir, czosnek, pieprz i wiórka kokosowe. Dodać do tego ziemniaki i dobrze wymieszać. Odstawić na kilka minut.
W dużym rondlu lub głębokiej patelni rozgrzać olej, dodać goździki, cynamon, listek laurowy i nasiona kuminu. Smażyć przez 1-2 minuty do momentu aż kumin stanie się brązowy. Dodać ziemniaki z marynatą i gotować 15 minut czas od czasu mieszając.
Kiedy ziemniaki są zrumienione, dodać ryż i gotować przez minutę lub dwie. Następnie dodać kurkumę, cukier, sól, sok i wodę. Doprowadzić do zagotowania, przykryć pokrywką i gotować na małym ogniu przez 15 minut (w razie potrzeby dodajemy wody, żeby się nie przypalił; należy pamiętać, że na samym końcu w ryżu nie powinno być wody).
Gdy ryż jest już dobry dodajemy groszek. Jeśli używamy takiego z puszki gotujemy jeszcze sam ryż przez około 5 minut, po czym dodajemy groszek i mieszamy. Natomiast jeśli używamy mrożonego musimy dodać go do ryżu i nie mieszając go razem z ryżem pozostawić pod przykryciem na około 5 minut. Na koniec dodajemy masło i mieszamy aż do rozpuszczenia.
Co mu tak posmakowało? Po pierwsze słodko-kwaśny kurczak podany przez Iwcię. Dodał nawet: "coś czuję, że będziemy to częściej robić" :-)
Po drugie - niesamowicie aromatyczny, dalekowschodni ryż i ziemniaczkami po indyjsku zaczerpnięty z bloga 28 Cooks, na który przepis w języku polskim podaję poniżej. Można go podawać na przykład z mięsem, ale równie dobrze nadaje się na samodzielne, wegetariańskie danie.
Dodam tylko, że może na zdjęciu nie wygląda nadzwyczajnie, lecz by wyrazić jego smak musiałabym załączyć tu choć odrobinę zapachu z kuchni, zaczerpniętego podczas jego gotowania :-)
składniki:
2 średnie ziemniaki, obrane i pocięte w słupki
3 łyżek jogurtu
2 łyżki posiekanej świeżej kolendry
1 łyżeczki imbiru, obranego i przeciśniętego
2 ząbki czosnku
1/2 łyżeczki pieprzu cayenne
1/4 szkalnki wiórek kokosowych
6 goździków
1 laska cynamonu
1 liść laurowy
1 1/2 łyżeczki nasion kuminu (nie kminku!)
3 łyżek oleju
1 szklanka ryżu
3/4 łyżeczki kurkumy
1 łyżeczka brązowego cukru
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka soku z cytryny
2 szklanek wody
1/2 szklanki mrożonego zielonego groszku, może być z puszki
1 łyżka masła
sposób przygotowania:
Wymieszać razem jogurt, kolendrę, imbir, czosnek, pieprz i wiórka kokosowe. Dodać do tego ziemniaki i dobrze wymieszać. Odstawić na kilka minut.
W dużym rondlu lub głębokiej patelni rozgrzać olej, dodać goździki, cynamon, listek laurowy i nasiona kuminu. Smażyć przez 1-2 minuty do momentu aż kumin stanie się brązowy. Dodać ziemniaki z marynatą i gotować 15 minut czas od czasu mieszając.
Kiedy ziemniaki są zrumienione, dodać ryż i gotować przez minutę lub dwie. Następnie dodać kurkumę, cukier, sól, sok i wodę. Doprowadzić do zagotowania, przykryć pokrywką i gotować na małym ogniu przez 15 minut (w razie potrzeby dodajemy wody, żeby się nie przypalił; należy pamiętać, że na samym końcu w ryżu nie powinno być wody).
Gdy ryż jest już dobry dodajemy groszek. Jeśli używamy takiego z puszki gotujemy jeszcze sam ryż przez około 5 minut, po czym dodajemy groszek i mieszamy. Natomiast jeśli używamy mrożonego musimy dodać go do ryżu i nie mieszając go razem z ryżem pozostawić pod przykryciem na około 5 minut. Na koniec dodajemy masło i mieszamy aż do rozpuszczenia.
Zrobienie domowych chipsów ziemniaczanych wcale nie jest takie trudne! Wystarczy pokroić 2 lub więcej ziemniaków na baaardzo cieniutkie plasterki, doprawić je do smaku np. solą i/lub papryką w proszku, a następnie ułożyć na bardzo delikatnie spryskanej powierzchni (u mnie był to papier do pieczenia, który wytrzymuje 250C w piekarniku!) i włożyć do mikrofalówki na 5-7 minut nastawiając dużą moc (u mnie to 1000W). Wyciągnąć, gdy będą złoto brązowe.
Należy szczególnie ostrożnie dobierać papier, gdyż robienie chipsów może skończyć się pożarem, którego na pewno nie chcemy! Ponadto przesadzenie z oliwą zaowocuje smacznie przysmażonymi ziemniaczkami, a nie chipsami - o tym należy również pamiętać!
Chipsy znikły w mgnieniu oka, a resztę dopełnił wczoraj upieczony chlebek udekorowany z miłością :-)
Należy szczególnie ostrożnie dobierać papier, gdyż robienie chipsów może skończyć się pożarem, którego na pewno nie chcemy! Ponadto przesadzenie z oliwą zaowocuje smacznie przysmażonymi ziemniaczkami, a nie chipsami - o tym należy również pamiętać!
Chipsy znikły w mgnieniu oka, a resztę dopełnił wczoraj upieczony chlebek udekorowany z miłością :-)
Ten chlebek kiedyś na stałe gościł w naszym menu i był nieodłączną częścią każdego dnia. Z nim też wiążę swoje pierwsze wspomnienia i kroki w pieczeniu pieczywa na zakwasie. Jednak dopiero teraz zdałam sobie sprawę na czym polegał mój błąd w postępowaniu z zakwasem żytnim.
Tak mi się wydaje, że wiem. Przyczyny doszukałam się w braku odpowiedniego zakwaszania ciasta. Być może wyraziłam się niezbyt jasno, ale chodzi mi o zakwaszenie ciasta w pierwszym etapie.
Swoją drogą i tak sądzę, że mąka żytnia, którą kupiłam w Auchan (gdyż tylko tam się na taką natknęłam) była niedobra gatunkowo(!). Łatwo się domyśleć, że wynikiem była wielokrotna porażka z żytnim. Mimo wszystko nie mam zamiaru się poddać, a szczęśliwym trafem mąka żytnia została sprowadzona do pobliskiego sklepu. Będę miała po nią zdecydowanie bliżej, bo nie będzie to już wymagać dojazdu autkiem. Tymczasem wróciłam do swojego pszennego, na którym zawsze mogę polegać :-)
Przy okazji chciałam podziękować Lisce za wskazówki dotyczące wyrastania chleba w samym koszyku. Jestem taka szczęśliwa, że wszystko poszło jak należy i mogę się cieszyć pierwszym w życiu chlebkiem wyrastającym w samym koszyczku z tak pięknym wzorem na wierzchu! Jak widać w życiu jest wiele pierwszych (chlebowych) razów :-) A tu jeszcze jedna fotka:
Tak mi się wydaje, że wiem. Przyczyny doszukałam się w braku odpowiedniego zakwaszania ciasta. Być może wyraziłam się niezbyt jasno, ale chodzi mi o zakwaszenie ciasta w pierwszym etapie.
Swoją drogą i tak sądzę, że mąka żytnia, którą kupiłam w Auchan (gdyż tylko tam się na taką natknęłam) była niedobra gatunkowo(!). Łatwo się domyśleć, że wynikiem była wielokrotna porażka z żytnim. Mimo wszystko nie mam zamiaru się poddać, a szczęśliwym trafem mąka żytnia została sprowadzona do pobliskiego sklepu. Będę miała po nią zdecydowanie bliżej, bo nie będzie to już wymagać dojazdu autkiem. Tymczasem wróciłam do swojego pszennego, na którym zawsze mogę polegać :-)
Przy okazji chciałam podziękować Lisce za wskazówki dotyczące wyrastania chleba w samym koszyku. Jestem taka szczęśliwa, że wszystko poszło jak należy i mogę się cieszyć pierwszym w życiu chlebkiem wyrastającym w samym koszyczku z tak pięknym wzorem na wierzchu! Jak widać w życiu jest wiele pierwszych (chlebowych) razów :-) A tu jeszcze jedna fotka: