Przygotowywanie chleba, który ma być gotowy na kolację, po przyjeździe z uczelni nie jest zwykle moim ulubionym zajęciem. Szczególnie wtedy, gdy na głowie mam jeszcze kolokwium, a dzień jest tak paskudny, jak dzisiejszy. Pierwszy dzień wiosny tego roku wyobrażałam sobie zupełnie inaczej. W końcu zimna była taka piękna i ciepła. No, ale kiedyś musi się to wszystko, czego nam zima w postaci śniegu nie oddała, wypadać.
Długo zabierałam się do tego chlebka i nastał na niego idealny dzień. Wyrastał pod opieką maszyny do chleba, więc miałam trochę czasu rozwiązywanie zadań. Jedyna rzecz, którą przy nim zrobiłam to: przeniosłam na stolnicę, lekko wyrobiłam, położyłam na blasze, a później już tylko - siup! - do piekarnika. Wydaje się, że to mnóstwo czynności, ale wcale tak nie jest!
Na koniec można oko pocieszyć, patrząc jak ładnie sobie radzi z rośnięciem w piekarniku. W dodatku nie popękał, nie zrobił sobie guzów etc. Chlebowy ideał, mimo braku większych dziur. Mój N. przezwał go już bułką :-), choć smakuje jak delikatny chleb. Ale tak to już z N. jest, że lubi przezywać chleby. Może to przez tą miękką skórkę?!
Długo zabierałam się do tego chlebka i nastał na niego idealny dzień. Wyrastał pod opieką maszyny do chleba, więc miałam trochę czasu rozwiązywanie zadań. Jedyna rzecz, którą przy nim zrobiłam to: przeniosłam na stolnicę, lekko wyrobiłam, położyłam na blasze, a później już tylko - siup! - do piekarnika. Wydaje się, że to mnóstwo czynności, ale wcale tak nie jest!
Na koniec można oko pocieszyć, patrząc jak ładnie sobie radzi z rośnięciem w piekarniku. W dodatku nie popękał, nie zrobił sobie guzów etc. Chlebowy ideał, mimo braku większych dziur. Mój N. przezwał go już bułką :-), choć smakuje jak delikatny chleb. Ale tak to już z N. jest, że lubi przezywać chleby. Może to przez tą miękką skórkę?!
Jakież było moje zdziwienie, gdy weszłam do domu i zobaczyłam wmontowaną do KA maszynkę do mielenia mięsa. Na kredensie leżała książka kucharska dosyłana do zakupionych mikserów po wypełnieniu ankiety. Co prawda i jedno i drugie, zgodnie z informacją, jaką otrzymałam od firmy Vivamix.pl miałam dostać dopiero za jakieś 2 tygodnie, ale najwidoczniej kolejka oczekujących się skończyła albo sama nie wiem co. Fakt, że wyszło to im na plus, bo nawet na mikser czekałam krócej, choć kupowałam go w innym sklepie internetowym, który ma - moim zdaniem, o niebo lepszą i szybszą obsługę.
Teraz mam na oku zestaw do robienia makaronu. Raczej pozostawię go w sferze marzeń i poczekam, aż mój znajomy będzie dostawał paczkę od rodziny ze Stanów, tam ceny niektórych akcesoriów są nieco niższe. Narazie będę się cieszyć z kiciusiowania i maszynkowania ;-)
Teraz mam na oku zestaw do robienia makaronu. Raczej pozostawię go w sferze marzeń i poczekam, aż mój znajomy będzie dostawał paczkę od rodziny ze Stanów, tam ceny niektórych akcesoriów są nieco niższe. Narazie będę się cieszyć z kiciusiowania i maszynkowania ;-)
Nie przepadam za razowcami, ale moje Kochanie owszem. Dlatego czasami zdarza mi się upiec coś razowego albo z dużą ilością ziarenek. Tradycyjny chleb ukraiński podany przez Liskę to pierwszy razowy chlebek, który odważyłam się zrobić.
Pierwszy i jedyny, gdyż tak bardzo nam smakuje, że nie mam ochoty eksperymentować z innymi.
Pierwszy i jedyny, gdyż tak bardzo nam smakuje, że nie mam ochoty eksperymentować z innymi.
Niesamowicie aromatyczne, niezbyt słodkie... Przepis ten znalazłam na stronie Leite's Culinaria, a pochodzi on z książki "Baking from the Heart" Michael'a J. Rosen'a.
Tradycyjnie ciasto to przygotowuje się na Boże Narodzenie we Włoszech. Jednak można je znaleźć w wielu piekarniach przez cały rok. Pieczone w puszce np. po kawie przybiera interesujący kształt. Ja upiekłam je w zwykłej keksówce oraz w formie muffinkowej. O ile pierwsza nadaje się do pieczenia panettone znakomicie, o tyle drugie wyszły za suche, mimo skrócenia czasu pieczenia.
składniki (na 2 keksówki):
starter:
1/2 szkl. ciepłego mleka
1 1/4 łyżki suszonych drożdży
7/8 szkl. mąki
1/2 łyżeczki cukru
ciasto:
1/2 szkl. pistacji
1/2 łyżeczki soli
2 1/4 szkl. mąki
1/2 łyżki startej skórki z cytryny
1/2 łyżki startej skórki z pomarańczy
1/4 szkl. kandyzowanej skórki z pomarańczy lub cytryny
1/2 szkl. suszonych żurawin
1 łyżka ciemnego rumu
1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
113g miękkiego masła
1/2 szkl. cukru
2 duże jajka
1 duże żółtko (biało pozostawiamy do posmarowania)
sposób przygotowania:
starter:
W małej szklanej misce wymieszać mleko, drożdże, mąkę i cukier. Przykryć folią spożywczą i odstawić w ciepłe miejsce na 30 minut.
ciasto:
Pistacje siekamy na niezbyt drobne kawałki.
W misce sól, mąkę, skórkę z cytryny oraz z pomarańczy, kandyzowaną skórkę, żurawiny, pistacje, rum oraz ekstrakt waniliowy mieszamy dokładnie.
Masło i cukier ucieramy. Następnie dodajemy jajka i żółtka, dobrze ubijamy. Zmniejszamy prędkość i dodajemy stopniowo mąkę. Jeśli nie macie mocnego miksera kontynuujemy, mieszając drewnianą łyżką lub rękoma. Mieszamy aż do połączenia. Następnie stopniowo dodajemy starter. Ciasto nie powinno być zbytnio klejące ani też twarde. Powinno być lekko poszarpane i masłowate.
Ciasto przenosimy na stolnicę i wyrabiamy jeszcze 1-2 minuty, aż stanie się gładkie i satynowe. Po tym zabiegu przenosimy je do wysmarowanej delikatnie oliwą miski i odstawimy do wyrośnięcia na 2h lub do momentu, aż podwoi swoją objętość.
Delikatnie przenosimy ciasto z powrotem na stolnicę tak, aby zostało w nim jak najwięcej powietrza. Dzielimy na 2 bochenki. Przykrywamy czystą ściereczką i zostawiamy na 10 minut.
W tym czasie smarujemy formy masłem. Delikatnie formujemy odpowiednio do formy wałek lub kulę. Ciasto powinno wypełnić formę do połowy.
Białko roztrzepujemy i smarujemy nim wierzch ciasta. Odstawimy do wyrośnięcia na 1h lub do momentu, aż ciasto podrośnie prawie drugie tyle (ciasto jest bardzo aktywne, więc czas ten może być dużo krótszy).
Piekarnik rozgrzewam do 200C.
Formy z ciastem wkładamy do pierkanika, zmniejszamy temperaturę do 175C i pieczemy przez 25-30 min. Wykałaczką sprawdzamy czy ciasto jest już gotowe.
Odstawiamy do wystudzenia na 15 min., a następnie wyciągamy na kratkę do całkowitego wystygnięcia.
dodatkowe uwagi:
Panettone przechowywane w plastikowej torebce zachowuje świeżość do tygodnia; zamrożone do 6 miesięcy.
Wg mnie lepiej smakuje dopiero drugiego dnia.
Tradycyjnie ciasto to przygotowuje się na Boże Narodzenie we Włoszech. Jednak można je znaleźć w wielu piekarniach przez cały rok. Pieczone w puszce np. po kawie przybiera interesujący kształt. Ja upiekłam je w zwykłej keksówce oraz w formie muffinkowej. O ile pierwsza nadaje się do pieczenia panettone znakomicie, o tyle drugie wyszły za suche, mimo skrócenia czasu pieczenia.
składniki (na 2 keksówki):
starter:
1/2 szkl. ciepłego mleka
1 1/4 łyżki suszonych drożdży
7/8 szkl. mąki
1/2 łyżeczki cukru
ciasto:
1/2 szkl. pistacji
1/2 łyżeczki soli
2 1/4 szkl. mąki
1/2 łyżki startej skórki z cytryny
1/2 łyżki startej skórki z pomarańczy
1/4 szkl. kandyzowanej skórki z pomarańczy lub cytryny
1/2 szkl. suszonych żurawin
1 łyżka ciemnego rumu
1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
113g miękkiego masła
1/2 szkl. cukru
2 duże jajka
1 duże żółtko (biało pozostawiamy do posmarowania)
sposób przygotowania:
starter:
W małej szklanej misce wymieszać mleko, drożdże, mąkę i cukier. Przykryć folią spożywczą i odstawić w ciepłe miejsce na 30 minut.
ciasto:
Pistacje siekamy na niezbyt drobne kawałki.
W misce sól, mąkę, skórkę z cytryny oraz z pomarańczy, kandyzowaną skórkę, żurawiny, pistacje, rum oraz ekstrakt waniliowy mieszamy dokładnie.
Masło i cukier ucieramy. Następnie dodajemy jajka i żółtka, dobrze ubijamy. Zmniejszamy prędkość i dodajemy stopniowo mąkę. Jeśli nie macie mocnego miksera kontynuujemy, mieszając drewnianą łyżką lub rękoma. Mieszamy aż do połączenia. Następnie stopniowo dodajemy starter. Ciasto nie powinno być zbytnio klejące ani też twarde. Powinno być lekko poszarpane i masłowate.
Ciasto przenosimy na stolnicę i wyrabiamy jeszcze 1-2 minuty, aż stanie się gładkie i satynowe. Po tym zabiegu przenosimy je do wysmarowanej delikatnie oliwą miski i odstawimy do wyrośnięcia na 2h lub do momentu, aż podwoi swoją objętość.
Delikatnie przenosimy ciasto z powrotem na stolnicę tak, aby zostało w nim jak najwięcej powietrza. Dzielimy na 2 bochenki. Przykrywamy czystą ściereczką i zostawiamy na 10 minut.
W tym czasie smarujemy formy masłem. Delikatnie formujemy odpowiednio do formy wałek lub kulę. Ciasto powinno wypełnić formę do połowy.
Białko roztrzepujemy i smarujemy nim wierzch ciasta. Odstawimy do wyrośnięcia na 1h lub do momentu, aż ciasto podrośnie prawie drugie tyle (ciasto jest bardzo aktywne, więc czas ten może być dużo krótszy).
Piekarnik rozgrzewam do 200C.
Formy z ciastem wkładamy do pierkanika, zmniejszamy temperaturę do 175C i pieczemy przez 25-30 min. Wykałaczką sprawdzamy czy ciasto jest już gotowe.
Odstawiamy do wystudzenia na 15 min., a następnie wyciągamy na kratkę do całkowitego wystygnięcia.
dodatkowe uwagi:
Panettone przechowywane w plastikowej torebce zachowuje świeżość do tygodnia; zamrożone do 6 miesięcy.
Wg mnie lepiej smakuje dopiero drugiego dnia.
Ostatnia nasza przygoda z dorszem nie była zbyt smaczna. Można to wrzucić w szufladkę z dobrymi przepisami, ale ani nie nadzwyczajnymi ani też takimi, do których chętnie i często się wraca. Być może inny gatunek ryby sprawiłby się w tym miejscu lepiej, bo sosik był całkiem, całkiem.
Dziś znalazłam kolejny powód, żeby na nowo zaprzyjaźnić się z dorszem. Tym razem wybrałam inny przepis z Mniamowej strony, a mianowicie na rybę pieczoną na blasze z zielonym pieprzem. W lodówce znalazłam wszystko potrzene do tego przepisu, więc szybciutko zabrałam się za przyrządzanie. Zrobiłam z połowy porcji, gdyż mimo wszystko mamy jednego anydorszowego domownika.
Po degustacji mogę powiedzieć, że dorsz przyjaźni się z masełkiem i daje wspaniałe doznania smakowe.
Dziś znalazłam kolejny powód, żeby na nowo zaprzyjaźnić się z dorszem. Tym razem wybrałam inny przepis z Mniamowej strony, a mianowicie na rybę pieczoną na blasze z zielonym pieprzem. W lodówce znalazłam wszystko potrzene do tego przepisu, więc szybciutko zabrałam się za przyrządzanie. Zrobiłam z połowy porcji, gdyż mimo wszystko mamy jednego anydorszowego domownika.
Po degustacji mogę powiedzieć, że dorsz przyjaźni się z masełkiem i daje wspaniałe doznania smakowe.