Dla takiego pieczywa warto żyć! Cudownie puszysta elegantka o wielkich gabarytach. W piekarniku ledwo się na długość blaszki mieściła. Taka jest właśnie chałka z przepisu Maggie Glezer z książki „A blessing of bread”.
Przy okazji jej przygotowania można się nauczyć zaplatania poczwórnego warkocza :-) Będąc małą dziewczynką zawsze zastanawiałam się, jak piekarz wyczarowywuje ten splot. I masz ci los! W końcu się dowiedziałam.
A w środku wygląda, jak poniżej. Trochę poszarpana, bo krojona jeszcze na ciapło. Z drugiej strony jak tu się jej nie operzeć.
składniki:
80g zakwasu
pol szklanki wody
450g maki wysokoglutenowej
1, 5 łyżeczki drożdży instant
1, 5 łyżeczki soli
2 duże jajka
60g miodu
1/4 szklanki oleju kukurydzianego
60g masła
Na glazurę:
Pol jajka
1 łyżeczka maku

sposób przygotowania:
Make wymieszać z suchymi drozdzami, dodac sol. Oddzielnie rozmieszać jajka z miodem, olejem oraz rozpuszczonym masłem. Zakwas rozpuścić w wodzie. Wymieszać mikserem wszystkie składniki. Wyrabiać około 5 minut az ciasto będzie gładkie i lśniące. Jeśli potrzeba skorygować ilość maki i płynów.
Ciasto powinno odstawać od miski, nie może być klejące, ale dać się uformować w kule.
Włożyć do lekko naoliwionej miski, przykryć folią i odstawić do wyrośnięcia na 1, 5 godziny, żeby podwoiło swoja objętość. Wyrośnięte ciasto uderzyć w celu odgazowania, rozłożyć płasko na blacie i poskładać dwukrotnie jak kartke papieru listowego.
Odstawić jeszcze raz do wyrośnięcia na około 45 minut. W tym momencie można tez odstawić ciasto do lodówki na noc( będzie bardziej aromatyczne). W takim przypadku po wyjęciu z lodówki podzielić od razu na 4 części i pozwolić odpocząć około 20 minut, zanim zacznie się formować wstęgi warkocza.
Ciasto wyłożyć na blat (nie posypywać mąką), podzielić na 4 równe części. Uformować z nich walki, które za pomocą obydwu dłoni rozciągać na długość ok. 40cm. Walki powinny być przy końcach nieco cieńsze niż w środku. Jeśli ciasto nie daje się wyciągnąć na pożądaną długość, przykryć, dać mu chwile odpocząć, a w miedzyczasie rolować następny.
Walki połączyć ściśle z jednego końca i zaplatać poczwórny warkocz. Po zapleceniu całości konce mocno złączyć i podwinąć.
Odstawić do wyrośnięcia na blasze wyłożonej papierem. Blachę najlepiej przykryć folia albo zapakować cała do torby foliowej i odstawić do wyrośnięcia na około godzinę.
Przy okazji jej przygotowania można się nauczyć zaplatania poczwórnego warkocza :-) Będąc małą dziewczynką zawsze zastanawiałam się, jak piekarz wyczarowywuje ten splot. I masz ci los! W końcu się dowiedziałam.
A w środku wygląda, jak poniżej. Trochę poszarpana, bo krojona jeszcze na ciapło. Z drugiej strony jak tu się jej nie operzeć.
składniki:
80g zakwasu
pol szklanki wody
450g maki wysokoglutenowej
1, 5 łyżeczki drożdży instant
1, 5 łyżeczki soli
2 duże jajka
60g miodu
1/4 szklanki oleju kukurydzianego
60g masła
Na glazurę:
Pol jajka
1 łyżeczka maku

sposób przygotowania:
Make wymieszać z suchymi drozdzami, dodac sol. Oddzielnie rozmieszać jajka z miodem, olejem oraz rozpuszczonym masłem. Zakwas rozpuścić w wodzie. Wymieszać mikserem wszystkie składniki. Wyrabiać około 5 minut az ciasto będzie gładkie i lśniące. Jeśli potrzeba skorygować ilość maki i płynów.
Ciasto powinno odstawać od miski, nie może być klejące, ale dać się uformować w kule.
Włożyć do lekko naoliwionej miski, przykryć folią i odstawić do wyrośnięcia na 1, 5 godziny, żeby podwoiło swoja objętość. Wyrośnięte ciasto uderzyć w celu odgazowania, rozłożyć płasko na blacie i poskładać dwukrotnie jak kartke papieru listowego.
Odstawić jeszcze raz do wyrośnięcia na około 45 minut. W tym momencie można tez odstawić ciasto do lodówki na noc( będzie bardziej aromatyczne). W takim przypadku po wyjęciu z lodówki podzielić od razu na 4 części i pozwolić odpocząć około 20 minut, zanim zacznie się formować wstęgi warkocza.
Ciasto wyłożyć na blat (nie posypywać mąką), podzielić na 4 równe części. Uformować z nich walki, które za pomocą obydwu dłoni rozciągać na długość ok. 40cm. Walki powinny być przy końcach nieco cieńsze niż w środku. Jeśli ciasto nie daje się wyciągnąć na pożądaną długość, przykryć, dać mu chwile odpocząć, a w miedzyczasie rolować następny.
Walki połączyć ściśle z jednego końca i zaplatać poczwórny warkocz. Po zapleceniu całości konce mocno złączyć i podwinąć.
Odstawić do wyrośnięcia na blasze wyłożonej papierem. Blachę najlepiej przykryć folia albo zapakować cała do torby foliowej i odstawić do wyrośnięcia na około godzinę.
Od paru dni zastanawiam się co jest z moim monitorem nie tak. Teraz już wiem, że nie wyświetla poprawnie kontrastowo zdjęć i nie ma dobrej jasności. Najwidoczniej poczciwy CRT LG przechodzi w swój starczy wiek :-)
Dzisiejszy obiadek na zdjęciu, choć nie do końca jestem pewna czy jest ono za jasne, czy też za ciemne, a może zbyt kontrastowe? Może Wy mi powiecie?
Dzisiejszy obiadek na zdjęciu, choć nie do końca jestem pewna czy jest ono za jasne, czy też za ciemne, a może zbyt kontrastowe? Może Wy mi powiecie?
Naszło mnie na eksperymenty, bo coś przez te 6 tygodni rozłąki robić muszę. Już wykalkulowałam, że przez ten tydzień wysprzątam wszystko co się da, a do tego każdego dnia przebiegnę przynajmniej kilometr i przez 30 minut poćwiczę. No, ale okazuje się, że to i tak za mało. Poza normą, czyli obadem + zmywanie poobiednich naczyń, postanowiłam wypracować kulinarnie nagodziny. I tak na otwarłam swoje notatnikowe zapiski o tym, co jeszcze chciałabym wypróbować.
Wybór padł na lamingtons (czy jak kto woli w spolczeniu lamingtony) - tradycyjny australijski deser w postaci biszkoptów w kształcie prostopadłościanów, polanych czekoladowym lukrem i posypanych wiórkami kokosowymi. Całkiem niedawno natknęłam się na przepis na jednym z ulubionych blogów. I tak pierwszym problemem okazało się rozróżnienie caster sugar od icing sugar. W Polsce, jak to w Polsce, a przynajmniej tu gdzie ja mieszkam, rozróżnia się cukier puder i cukier kryształ. A w przepisie na upartego na 4 jaja przypadało aż 3 kubki caster'a. Rozsądnie patrząc na proporcje nie ma szans, żeby był to cukier kryształ, natomiast 3 szklanki pudru zbojkotowała moja mama, która przez cały dzień doprowadza mnie do białej gorączki.
Z tych całych rozwodów nad rodzajem cukru biszkopt się na mnie obraził i postanowił nie wyjść. A tak pięknie zapowiadały go ubite przez KA jajka. Hmm... Mimo wszystko nie poddam się i będzie powtórka.
Wybór padł na lamingtons (czy jak kto woli w spolczeniu lamingtony) - tradycyjny australijski deser w postaci biszkoptów w kształcie prostopadłościanów, polanych czekoladowym lukrem i posypanych wiórkami kokosowymi. Całkiem niedawno natknęłam się na przepis na jednym z ulubionych blogów. I tak pierwszym problemem okazało się rozróżnienie caster sugar od icing sugar. W Polsce, jak to w Polsce, a przynajmniej tu gdzie ja mieszkam, rozróżnia się cukier puder i cukier kryształ. A w przepisie na upartego na 4 jaja przypadało aż 3 kubki caster'a. Rozsądnie patrząc na proporcje nie ma szans, żeby był to cukier kryształ, natomiast 3 szklanki pudru zbojkotowała moja mama, która przez cały dzień doprowadza mnie do białej gorączki.
Z tych całych rozwodów nad rodzajem cukru biszkopt się na mnie obraził i postanowił nie wyjść. A tak pięknie zapowiadały go ubite przez KA jajka. Hmm... Mimo wszystko nie poddam się i będzie powtórka.
To chyba dzisiejsze odkrycie dnia i chyba wogóle największe odkrycie kulinarne od dłuższego czasu. Już po pierwszym przygotowaniu wskakuje na miejsce 2, tuż po gyros Grzegorza, w ogólnym rankingu moich kulinarnych uzależnień. No dobrze, tak się zachwycam, ale jeszcze nie napisałam nad czym. Otóż mowa jest o tytułowych szaszłykach i marchewce po marokańsku.
Pyszne zestawienie, tworzące wraz z ryżem przepyszny obiad.
Pyszne zestawienie, tworzące wraz z ryżem przepyszny obiad.
Mimo drastycznego końca przygotowań związanego z przyklejeniem się chlebka do koszyka zwycięsko wyszedł z opresji. Jak to określiła mirabelka takie chleby wychodzą po prostu bardziej rustykalne, czego może do końca na zdjęciu nie widać, ale musicie uwierzyć mi na słowo.
Chociaż największego głodomora w domu brak to i tak piekę chleby prawie codziennie. Sąsiadka uważa, że to zbędna zabawa i że jej by się nie chciało, bo i tak woli chleb z piekarni. Ciekawe tylko skąd ta pewność skoro nigdy nie jadła takiego prawdziwie domowego wypieku :-)
Chociaż największego głodomora w domu brak to i tak piekę chleby prawie codziennie. Sąsiadka uważa, że to zbędna zabawa i że jej by się nie chciało, bo i tak woli chleb z piekarni. Ciekawe tylko skąd ta pewność skoro nigdy nie jadła takiego prawdziwie domowego wypieku :-)