Oj było, a w zasadzie jest, ale pewnie już niedługo. Jak tylko ciasto z rabarbarem wystygnie zabieram się do cięcia. Już i tak za długo torturuje nas zapach i wygląd tej pyszności. Mmmmm... Tu i tam dało się skubnąć kruszonki, ale ciągle biję się po palcach, kiedy znów przychodzi ochota coś uszczknąć.

Dziś na obiadek jedliśmy curry z indyka Bajaderki. Nic dodać nic ująć (tylko znów kończą mi się baterie w aparacie ;-)). Nikomu nie przeszkadało towarzystwo suszonych moreli. Może po prostu ich nawet nie zauważyli!

Ach... Tak to już czasami bywa, że nawiedza mnie totalny pech we wszystkim.
PS. Trochę przypalone wyszły, bo zapomniałam je zdjąć z ciepłej patelni. Jak dla mnie kotlety są mało fotogeniczne ;-)