Naszło mnie na eksperymenty, bo coś przez te 6 tygodni rozłąki robić muszę. Już wykalkulowałam, że przez ten tydzień wysprzątam wszystko co się da, a do tego każdego dnia przebiegnę przynajmniej kilometr i przez 30 minut poćwiczę. No, ale okazuje się, że to i tak za mało. Poza normą, czyli obadem + zmywanie poobiednich naczyń, postanowiłam wypracować kulinarnie nagodziny. I tak na otwarłam swoje notatnikowe zapiski o tym, co jeszcze chciałabym wypróbować.
Wybór padł na lamingtons (czy jak kto woli w spolczeniu lamingtony) - tradycyjny australijski deser w postaci biszkoptów w kształcie prostopadłościanów, polanych czekoladowym lukrem i posypanych wiórkami kokosowymi. Całkiem niedawno natknęłam się na przepis na jednym z ulubionych blogów. I tak pierwszym problemem okazało się rozróżnienie caster sugar od icing sugar. W Polsce, jak to w Polsce, a przynajmniej tu gdzie ja mieszkam, rozróżnia się cukier puder i cukier kryształ. A w przepisie na upartego na 4 jaja przypadało aż 3 kubki caster'a. Rozsądnie patrząc na proporcje nie ma szans, żeby był to cukier kryształ, natomiast 3 szklanki pudru zbojkotowała moja mama, która przez cały dzień doprowadza mnie do białej gorączki.
Z tych całych rozwodów nad rodzajem cukru biszkopt się na mnie obraził i postanowił nie wyjść. A tak pięknie zapowiadały go ubite przez KA jajka. Hmm... Mimo wszystko nie poddam się i będzie powtórka.
Wybór padł na lamingtons (czy jak kto woli w spolczeniu lamingtony) - tradycyjny australijski deser w postaci biszkoptów w kształcie prostopadłościanów, polanych czekoladowym lukrem i posypanych wiórkami kokosowymi. Całkiem niedawno natknęłam się na przepis na jednym z ulubionych blogów. I tak pierwszym problemem okazało się rozróżnienie caster sugar od icing sugar. W Polsce, jak to w Polsce, a przynajmniej tu gdzie ja mieszkam, rozróżnia się cukier puder i cukier kryształ. A w przepisie na upartego na 4 jaja przypadało aż 3 kubki caster'a. Rozsądnie patrząc na proporcje nie ma szans, żeby był to cukier kryształ, natomiast 3 szklanki pudru zbojkotowała moja mama, która przez cały dzień doprowadza mnie do białej gorączki.
Z tych całych rozwodów nad rodzajem cukru biszkopt się na mnie obraził i postanowił nie wyjść. A tak pięknie zapowiadały go ubite przez KA jajka. Hmm... Mimo wszystko nie poddam się i będzie powtórka.
To chyba dzisiejsze odkrycie dnia i chyba wogóle największe odkrycie kulinarne od dłuższego czasu. Już po pierwszym przygotowaniu wskakuje na miejsce 2, tuż po gyros Grzegorza, w ogólnym rankingu moich kulinarnych uzależnień. No dobrze, tak się zachwycam, ale jeszcze nie napisałam nad czym. Otóż mowa jest o tytułowych szaszłykach i marchewce po marokańsku.
Pyszne zestawienie, tworzące wraz z ryżem przepyszny obiad.
Pyszne zestawienie, tworzące wraz z ryżem przepyszny obiad.
Mimo drastycznego końca przygotowań związanego z przyklejeniem się chlebka do koszyka zwycięsko wyszedł z opresji. Jak to określiła mirabelka takie chleby wychodzą po prostu bardziej rustykalne, czego może do końca na zdjęciu nie widać, ale musicie uwierzyć mi na słowo.
Chociaż największego głodomora w domu brak to i tak piekę chleby prawie codziennie. Sąsiadka uważa, że to zbędna zabawa i że jej by się nie chciało, bo i tak woli chleb z piekarni. Ciekawe tylko skąd ta pewność skoro nigdy nie jadła takiego prawdziwie domowego wypieku :-)
Chociaż największego głodomora w domu brak to i tak piekę chleby prawie codziennie. Sąsiadka uważa, że to zbędna zabawa i że jej by się nie chciało, bo i tak woli chleb z piekarni. Ciekawe tylko skąd ta pewność skoro nigdy nie jadła takiego prawdziwie domowego wypieku :-)
Ten chlebek piekłam już drugi raz. Za pierwszym razem posłużył mi do testów sprawnościowych zakwasu, a jednocześnie przeżył nieoczekiwany test wytrzymałościowy związany z awarią piekarnika. Mimo wszelkich trudności przeczekał do rana i był zjadliwy, choć troszeczkę za kwaśny.
Tym razem upiekłam go w nowym nabytku dzięki uprzejmości firmy Monna Sp. z. o. o, która zaoferowała mi ostatni magazynowy egzemplarz poza aukcją (za co serdecznie dziękuję). Romertopf bardzo miło mnie zaskoczył, chociaż miałam obawy, że nie uda mi się za pierwszym razem wydobyć chlebka w całości. Wyszedł cudny z wielkimi dziurami, tak jak tego oczekiwałam.
PS. Nie wiem tylko dlaczego moje chleby są wyczuwalnie kwaśne mimo użycia np. 1 łyżki zakwasu. Nie mam jeszcze na tyle doświadczenia, by mówić, czy jest to normalne czy też nie, ale sama wolałabym, żeby były w mniejszym stopniu zdominowane przez tą kwasowość.
Tym razem upiekłam go w nowym nabytku dzięki uprzejmości firmy Monna Sp. z. o. o, która zaoferowała mi ostatni magazynowy egzemplarz poza aukcją (za co serdecznie dziękuję). Romertopf bardzo miło mnie zaskoczył, chociaż miałam obawy, że nie uda mi się za pierwszym razem wydobyć chlebka w całości. Wyszedł cudny z wielkimi dziurami, tak jak tego oczekiwałam.
PS. Nie wiem tylko dlaczego moje chleby są wyczuwalnie kwaśne mimo użycia np. 1 łyżki zakwasu. Nie mam jeszcze na tyle doświadczenia, by mówić, czy jest to normalne czy też nie, ale sama wolałabym, żeby były w mniejszym stopniu zdominowane przez tą kwasowość.
Myślałam, że zwykły smażony kurczak nie może mnie już zaskoczyć. A jednak! Myliłam się. Jak tylko wpadła mi w ręcę książka "Kuchnia dalekowschodnia" Renate Faller zmieniłam zdanie. Na pierwszy ogień poszedł kurczak marynowany.
Wspaniałe połączenie marynaty na 2-4 pojedyncze filety z kurczaka:
1 łyżka miodu,
1 łyżka octu, sól,
1 łyżka ketczupu,
1 łyżka sosu sojowego,
1 przeciśnięty ząbek czosnku,
1/2 łyżeczki przyprawy "5 smaków",
1 łyżka oleju.
Później krótko obsmażamy. Ściągamy z patelni, kroimi na kawałki i panierujemy w jajku i w 5-6 łyżek bułki tartej z skórką otartą z cytryny i 1/2 łyżeczki startego świeżego imbiru. Smażyć na złoty kolor.
Wspaniałe połączenie marynaty na 2-4 pojedyncze filety z kurczaka:
1 łyżka miodu,
1 łyżka octu, sól,
1 łyżka ketczupu,
1 łyżka sosu sojowego,
1 przeciśnięty ząbek czosnku,
1/2 łyżeczki przyprawy "5 smaków",
1 łyżka oleju.
Później krótko obsmażamy. Ściągamy z patelni, kroimi na kawałki i panierujemy w jajku i w 5-6 łyżek bułki tartej z skórką otartą z cytryny i 1/2 łyżeczki startego świeżego imbiru. Smażyć na złoty kolor.