Panna cotta to deser, który nie uwiódł mnie w hotelowej restauracji, dlatego też postanowiłam dać mu drugą szansę. W ubiegły weekend wyposażona w przepis i foremki do deserów z dwiema pokrywkami przystąpiłam do dzieła. W efekcie przez kilka następnych dni każdego popołudnia mąż ukradkiem skradał się do lodówki, a deserów ubywało Ciekawe dlaczego? :-)
składniki:
1 szklanka mleka
1 łyżka żelatyny w proszku
3 szklanki śmietany kremówki, płynnej np. łaciatej
1/3 szklanki płynnego miodu
1 łyżka cukru
szczypta soli
pół laski wanilii (opcjonalnie)
owoce wg uznania
sposób przygotowania:
Do rondelka o grubym dnie wlać mleko. Posypać po wierzchu żelatyną i zostawić na 3-5 minut, aby żelatyna spęczniała.
składniki:
1 szklanka mleka
1 łyżka żelatyny w proszku
3 szklanki śmietany kremówki, płynnej np. łaciatej
1/3 szklanki płynnego miodu
1 łyżka cukru
szczypta soli
pół laski wanilii (opcjonalnie)
owoce wg uznania
sposób przygotowania:
Do rondelka o grubym dnie wlać mleko. Posypać po wierzchu żelatyną i zostawić na 3-5 minut, aby żelatyna spęczniała.
I znów powrót do urlopowych wspomnień. Chyba z tygodnia na tydzień odkrywając kuchnię włoską na nowo coraz mocniej zakorzeniam ją w naszym domu :-) Tym razem powrót do włoskich smaków z okazji niedzielnej wizyty gości, których uwieść miała pizza z grilowaną cukinią oraz tiramisu.
Jedząc tiramisu w kawiarni Paszkowski we Florencji zwróciłam szczególną uwagę na smak kakao oraz konsystencję i smak biszkoptów, a właściwie włoskich savoiardi. Kakao o wyrazistym aromacie zaskoczyło brakiem goryczki, której wprost nie cierpię w popularnym kakao z wiatrakiem używanym przez moją mamę czy babcię do każdego wypieku zawierającego w składzie kakao.
Zaopatrzona w mascarpone, nasze polskie biszkopty, Lavazzę (podobno tego deseru bez prawdziwej włoskiej kawy nie mamy prawa nazywać tiramisu), kremówkę, okazałe jajka, czekoladę oraz cukier, kakao i kapkę rumu (ze względu na dzieci tylko do lekkiego namoczenia) przystąpiłam do dzieła! W internecie znajdziecie mnóstwo przepisów na tiramisu w wersji bezpiecznej z jajami przygotowanymi na gorąco i w wersji surowej, gdzie jajek nie poddajemy działaniu ciepła.
Aby nie zepsuć wieczoru wybrałam przepis z foodnetwork.com, który zapowiadał się niezwykle obiecująco.
Jedząc tiramisu w kawiarni Paszkowski we Florencji zwróciłam szczególną uwagę na smak kakao oraz konsystencję i smak biszkoptów, a właściwie włoskich savoiardi. Kakao o wyrazistym aromacie zaskoczyło brakiem goryczki, której wprost nie cierpię w popularnym kakao z wiatrakiem używanym przez moją mamę czy babcię do każdego wypieku zawierającego w składzie kakao.
Zaopatrzona w mascarpone, nasze polskie biszkopty, Lavazzę (podobno tego deseru bez prawdziwej włoskiej kawy nie mamy prawa nazywać tiramisu), kremówkę, okazałe jajka, czekoladę oraz cukier, kakao i kapkę rumu (ze względu na dzieci tylko do lekkiego namoczenia) przystąpiłam do dzieła! W internecie znajdziecie mnóstwo przepisów na tiramisu w wersji bezpiecznej z jajami przygotowanymi na gorąco i w wersji surowej, gdzie jajek nie poddajemy działaniu ciepła.
Aby nie zepsuć wieczoru wybrałam przepis z foodnetwork.com, który zapowiadał się niezwykle obiecująco.
Odkąd jestem uzależniona od batoników Corny chodzi za mną pokusa wykonania takowych własnoręcznie. Szczerze mówiąc, to nie wierzę, że kiedyś uda mi się zbliżyć do tego kupnego ideału, ale wierzę, że tylko próby pozwolą mi znaleźć domowy substytut. Tym razem wypróbowałam przepis z Wielkiego Żarcia na bananowe ciacha bakaliowo-owsiane. Moja wariacja składała się z:
składniki:
2 spore dojrzałe banany
gruba, pachnące płatki owsiane, tyle żeby razem z bananami utworzyły zwartą masę
łyżka miodu
Bakalie:
rodzynki,
orzechy włoskie,
suszone śliwki,
kandyzowana skórka pomarańczowa,
suszone morele,
suszone gruszki
smażone wiśnie
kilka kostek gorzkiej czekolady, 1 kostka na jeden batonik
odrobina wiórek kokosowych
sposób przygotowania:
Banany razem z miodem ugniotłam widelcem na papkę i dodałam trochę płatków. Później dodałam bakalie, wbrew zaleceniom oryginalnego przepisu, po czym dosypałam jeszcze płatków, korygując konsystencję. Wiśnie smażone okazały się kluczem do sukcesu, gdyż gdzieniegdzie dodały wyrazistej słodkości.
Całość włożyłam do keksówki wyłożonej papierem i zapiekłam w 175 stp. przez 25min, a następnie trzymałam jeszcze w wyłączonym, ciepłym piekarniku przez 5 min. Wyjęłam ostudziłam, pokroiłam w batony o wymiarach 2,5x5x2,5cm. Polałam czekoladą roztopioną w kąpieli wodnej i posypałam wiórkami.
dodatkowe informacje:
Całość nie jest przesadziście słodka. Myślę, że dla niektórych, jak np. mojego męża, wypadałoby dodać jeszcze łyżkę miodu, ale wszystko zależy od tego jak słodkich bakalii użyjemy.
Znakomicie smakują na śniadanie, a do popicia kakao.
składniki:
2 spore dojrzałe banany
gruba, pachnące płatki owsiane, tyle żeby razem z bananami utworzyły zwartą masę
łyżka miodu
Bakalie:
rodzynki,
orzechy włoskie,
suszone śliwki,
kandyzowana skórka pomarańczowa,
suszone morele,
suszone gruszki
smażone wiśnie
kilka kostek gorzkiej czekolady, 1 kostka na jeden batonik
odrobina wiórek kokosowych
sposób przygotowania:
Banany razem z miodem ugniotłam widelcem na papkę i dodałam trochę płatków. Później dodałam bakalie, wbrew zaleceniom oryginalnego przepisu, po czym dosypałam jeszcze płatków, korygując konsystencję. Wiśnie smażone okazały się kluczem do sukcesu, gdyż gdzieniegdzie dodały wyrazistej słodkości.
Całość włożyłam do keksówki wyłożonej papierem i zapiekłam w 175 stp. przez 25min, a następnie trzymałam jeszcze w wyłączonym, ciepłym piekarniku przez 5 min. Wyjęłam ostudziłam, pokroiłam w batony o wymiarach 2,5x5x2,5cm. Polałam czekoladą roztopioną w kąpieli wodnej i posypałam wiórkami.
dodatkowe informacje:
Całość nie jest przesadziście słodka. Myślę, że dla niektórych, jak np. mojego męża, wypadałoby dodać jeszcze łyżkę miodu, ale wszystko zależy od tego jak słodkich bakalii użyjemy.
Znakomicie smakują na śniadanie, a do popicia kakao.
Otuliwszy całe osiedle, zima zadomawia się już na dobre. Jest zimno, ale przyjemnie. Za oknem leży puszysta pierzynka śniegu, powiększająca się powolutnku z godziny na godzinę.
Ciagle jeszcze nie mogę przyzwyczaić się do zimowego czasu, co skutkuje moim ogromnym zmęczeniem około godziny 17-stej. Z tego powodu rzadko kiedy zmuszam się do zrobienia jakiejś słodkości. Zwykle pora późnego obiadu jest dla moich kulinarnych wyczynów ostatecznością w kuchni.
Mimo to, zachęcona delikatnością śniegu, obserwowanego zza szyb ciepłego mieszkania, postanowiłam wprowadzić jej odrobinę do kuchni. Imitacją zimy stał się czekoladowo-miętowy deser lekki jak chmurka. W konsystencji przypomina mi ciepłe lody, nie wiem dlaczego tak jest, bo w listopadowej Kuchni wydawał się bardziej gładki i raczej galaretkowaty, a nie puszysty i jakby leciutko nadmuchany. Jednakże z pewnością konsystencja, która udało mi się osiągnąć jest dla mnie bardziej odpowiednia.
Deser miętowy (8-10 porcji)
składniki:
100 g śmietanki 36%
100 g mleka
7-8 dużych listków mięty
400 g białej czekolady
600 g bitej śmietany
Na sos: 80 g mleka, 100 g czekolady deserowej
sposób przygotowania:
Śmietankę i mleko gotujemy z miętą, następnie łączymy z rozdrobnioną czekoladą i mieszamy do utworzenia jednolitej konsystencji. Po schłodzeniu ganache delikatnie mieszamy z ubitą śmietanką i wykładamy do schłodzonych ceramicznych miseczek. Wstawiamy na ok. 2 godz. do lodówki. Robimy sos. Mleko gotujemy i łączymy z rozdrobnioną czekoladą. Ganache wyjmujemy z miseczek na małe talerzyki i polewamy sosem czekoladowym. Deser możemy również połączyć z lodami waniliowymi, a smak zaakcentować małym listkiem świeżej mięty.
Źródło: Kuchnia
Ciagle jeszcze nie mogę przyzwyczaić się do zimowego czasu, co skutkuje moim ogromnym zmęczeniem około godziny 17-stej. Z tego powodu rzadko kiedy zmuszam się do zrobienia jakiejś słodkości. Zwykle pora późnego obiadu jest dla moich kulinarnych wyczynów ostatecznością w kuchni.
Mimo to, zachęcona delikatnością śniegu, obserwowanego zza szyb ciepłego mieszkania, postanowiłam wprowadzić jej odrobinę do kuchni. Imitacją zimy stał się czekoladowo-miętowy deser lekki jak chmurka. W konsystencji przypomina mi ciepłe lody, nie wiem dlaczego tak jest, bo w listopadowej Kuchni wydawał się bardziej gładki i raczej galaretkowaty, a nie puszysty i jakby leciutko nadmuchany. Jednakże z pewnością konsystencja, która udało mi się osiągnąć jest dla mnie bardziej odpowiednia.
Deser miętowy (8-10 porcji)
składniki:
100 g śmietanki 36%
100 g mleka
7-8 dużych listków mięty
400 g białej czekolady
600 g bitej śmietany
Na sos: 80 g mleka, 100 g czekolady deserowej
sposób przygotowania:
Śmietankę i mleko gotujemy z miętą, następnie łączymy z rozdrobnioną czekoladą i mieszamy do utworzenia jednolitej konsystencji. Po schłodzeniu ganache delikatnie mieszamy z ubitą śmietanką i wykładamy do schłodzonych ceramicznych miseczek. Wstawiamy na ok. 2 godz. do lodówki. Robimy sos. Mleko gotujemy i łączymy z rozdrobnioną czekoladą. Ganache wyjmujemy z miseczek na małe talerzyki i polewamy sosem czekoladowym. Deser możemy również połączyć z lodami waniliowymi, a smak zaakcentować małym listkiem świeżej mięty.
Źródło: Kuchnia
Dziś zakąską przed właściwym obiadem były pancakesy pomimo, iż N. chciał zrobić ich tyle, aby mogły stać się obiadem. Placuszki te nie często goszczą na naszym stole, gdyż sama preferuję trochę inne formy deserów. Mimo wszystko moi panowie często upominają się o to małe danie. Tym razem w wersji z czekoladowym syropem bajaderki.