Po raz kolejny wracamy myślami do czerwcowego spotkania w siedzibie Knorra i zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami dziś opowiem Wam wszystko ze szczegółami.



Do Warszawy wyjechaliśmy z samego rana z 2-godzinnym zapasem na ewentualne korki i nieprzewidziane wydarzenia drogowe, których nigdy nie brakuje na kilkuset kilometrowej trasie. Oczywiście nie mogło obejść się bez niespodzianek. Tym razem zaskoczyła nas nawigacja, która nie za bardzo chciała dowieźć nas na miejsce za pierwszym razem. Na szczęście po kilkakrotnym zawracaniu trafiliśmy na miejsce przed czasem.

Z umówionego miejsca odebrałam nas Bogusia, którą serdecznie pozdrawiamy :-) I w tym momencie zaczęła się już właściwa przygoda z Knorrem. Podekscytowanie pozwoliło nam szybko zapomnieć o zmęczeniu podróżą. Mała L. nadrobiła zaległości śpiąc podczas jazdy, w związku z czym była również ciekawa tego, co się wydarzy.

Podczas krótkiego odpoczynku połączonego z dalszymi przygotowaniami poznaliśmy pozostałe uczestniczki i uczestnika spotkania. N. miał przy tym okazje po raz pierwszy doświadczyć makijażu na swojej twarzy :-) Na początku co prawda twierdził, że wszyscy próbując go wkręcić w ten element przygotowania, ale szybko przekonał się, iż wszyscy przez to przeszliśmy.

Po wizualnych poprawkach nadszedł czas na właściwe wydarzenie. Przy pięknie udekorowanym stole zapoznaliśmy się z nowymi produktami Knorr - sałatką lazurową, sałatką hawajską oraz naturalnymi marynatami do mięs, które były sprawcami spotkania. Po tym krótkim intro przeszliśmy do akcji.



W kuchni wybrałam stanowisko z sałatką Cobb Salad opartą na bazie sałatki lazurowej. Przepis okazał się strzałem w dziesiątkę. Dzięki swojej prostocie i szybkości wykonania z wielkim zaangażowaniem uczestniczyła w nim także mała L. :-)

Wszyscy obecni uwinęli się ze swoimi potrawami w błyskawicznym tempie, po czym z niegasnącym entuzjazmem udaliśmy się na degustację. Oj, a było co degustować!



Wśród przygotowanych potraw można było skosztować jagnięciny w miętowym sosie, szaszłyków z tuńczyka, łososia i krewetek, sandacza z krabami w papilotach, a także pokusić się o słodkie springrollsy, podwójny mus czekoladowy, strudel ze śliwkami oraz wiele innych pyszności.

Jak to zwykle bywa przy smacznie zastawionym stole i w dobrym towarzystwie nie zwróciliśmy nawet uwagi, że od naszego przyjazdu minęło 4 godziny.

Jednak wszystko co dobre wszystko się kończy. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie i powrót do domu...



Z tego miejsca chciałam pozdrowić w imieniu swoim i swojej rodzinki wszystkich wspaniałych ludzi, których dzięki temu spotkaniu mieliśmy okazję poznać, w tym wszystkie blogerki i blogerów, a także ekipę Knorr'a w tym przemiłe Panie z marketingu, Panią żywieniowiec, Pana Piotra Murawskiego - szefa kuchni marki Knorr oraz Bogusię i Panów od oprawy filmowo-fotograficznej :-)

Całuski :*