Niestety nie ma polskich liter, a klawiatura jest na zakrecona wiec pisze dwa razy wolniej. Pogoda jest wzorowa! Umieramy z przejedzenia, tak dobrze nas tu karmia, nawet w domu nie jem tak regularnie, jak tu! No i oczywiscie piwo. Jakos sie tu przyjelo, ze zawsze na Szkole Letniej idziemy (dzisiaj) na darmowy obiadek z dolewka... piwa :-)
Jednym slowem jest smacznie, milo i strasznie nas rozpieszczaja.
Wracam do zajec.
Jednym slowem jest smacznie, milo i strasznie nas rozpieszczaja.
Wracam do zajec.
Pojawiam się tu tylko na chwilę, bo za 20 minut wyjeżdżamy do Bielefeld. Wrócimy dopiero 27 maja tj. w niedzielę i do tego, czasu mówię Wam sedecznie: do zobaczenia!
Dzisiaj postanowiłam oddać wszystko w ręce mężczyzn domu, a to z okazji mojego małego święta, o którym N. i tak zawsze zapomina i zamiast 18 maja przychodzi z życzeniami 19-stego. Jednego tylko sobie nie odmówiłam. Zrobienia szparagów, które w zasadzie przyrządzałam pierwszy raz w życiu, ale z przekonaniem, że z pewnością będą mi smakować. I tak też było. Z uwagi na ich małą ilość mogłam skorzystać tylko z jednego przepisu, a drugi, ten z majowej Kuchni pozostawić na drugi raz ze względu na brak śmietany i usprawiedliwione lenistwo.
Jutro jadę do Krakowa z dwójką finalistów konkursu informatycznego. Dziś miałam okazję ich poznać, jako ich 1-dniowa opiekunka. Wielkie musiało być ich zdziwienie (chłopaki co prawa gimnazjum, ale wyrośnięci), kiedy zobaczyli małą osóbkę, niecałe 160 cm, która ma ponieść za nich odpowiedzialność za dowiedzienie ich punktualnie na czas w określone miejsce. Tak, więc jutro w jadłospisie odnotuję wizytę w McDonald'sie i jakieś bufetowe pączki + Nestea albo coś podobnego. Powrót około godziny 20:00 i jakieś 4 godziny wolnego czasu na fotografowanie Krakowa.
Jutro jadę do Krakowa z dwójką finalistów konkursu informatycznego. Dziś miałam okazję ich poznać, jako ich 1-dniowa opiekunka. Wielkie musiało być ich zdziwienie (chłopaki co prawa gimnazjum, ale wyrośnięci), kiedy zobaczyli małą osóbkę, niecałe 160 cm, która ma ponieść za nich odpowiedzialność za dowiedzienie ich punktualnie na czas w określone miejsce. Tak, więc jutro w jadłospisie odnotuję wizytę w McDonald'sie i jakieś bufetowe pączki + Nestea albo coś podobnego. Powrót około godziny 20:00 i jakieś 4 godziny wolnego czasu na fotografowanie Krakowa.
Dzisiaj było pierogowo - tak jak pisałam na CC, czyli drugi dzień z rzędu. Niestety pierogi tak szybko znikały, że nie byłam w stanie zrobić im nawet jednego zdjęcia. Tajemnicze łapki wybierały je wprost z durszlaka bezpośrednio do brzuszka...
Ach!
A na deser zrobiłam dzisiaj pospiesznie muffinki, choć robiłam je bardziej z przymusu ze względu na niezbyt dobry nastrój i obecność ananasów w lodówce. Zawsze się tak, czuję i pewnie się tego szybko nie wyzbędę. Muszę pewnie pożyć jeszcze kilkanaście lat, żeby śmierć nawet zupełnie obcej osoby w moim otoczeniu przyjąć bez emocji, jako coś zupełnie naturalnego.
Cały internet bębni o tym już od rana, że dzisiaj odszedł prof. dr hab. inż. arch. Wiktor Zin. I choć znałam go tylko z telewizji, choć może parę razy minęłam go bezwiednie na korytarzu naszej uczelni, to mimo wszystko gdzieś w sercu zawsze tęskno mi za tymi, którzy ochodzą...
PS. Przepis wrzucę jutro, gdyż owe muffinki pochodzą z Leite's Culinaria.
Ach!
A na deser zrobiłam dzisiaj pospiesznie muffinki, choć robiłam je bardziej z przymusu ze względu na niezbyt dobry nastrój i obecność ananasów w lodówce. Zawsze się tak, czuję i pewnie się tego szybko nie wyzbędę. Muszę pewnie pożyć jeszcze kilkanaście lat, żeby śmierć nawet zupełnie obcej osoby w moim otoczeniu przyjąć bez emocji, jako coś zupełnie naturalnego.
Cały internet bębni o tym już od rana, że dzisiaj odszedł prof. dr hab. inż. arch. Wiktor Zin. I choć znałam go tylko z telewizji, choć może parę razy minęłam go bezwiednie na korytarzu naszej uczelni, to mimo wszystko gdzieś w sercu zawsze tęskno mi za tymi, którzy ochodzą...
PS. Przepis wrzucę jutro, gdyż owe muffinki pochodzą z Leite's Culinaria.
Największym odstępstwem od tradycyjnych dań jest w naszej kuchni danie podane przez Grzegorza, w którym to parówki (u nas tylko i wyłącznie drobiowe "Bobaski") spotykają się z jabłkami, cebulą i piwem. Wielu osobom wydaje się ono dziwaczne, a niektórym nawet nie do zjedzenia. I ja się przyznam, że też tak kiedyś myślałam, dopóki nie spróbowałam :-)