Pyszne, szybkie, zdrowe i proste danie! Idealne odkrycie, choć trochę za późne jak na obecną porę roku, gdyż przepis jest doskonały przede wszystkim na letnie dni, kiedy to pomidory smakują najlepiej :-)
Proporcje makaronu, pomidorów i bazylii są dosyć luźne i można je modyfikować wg własnego uznania.
składniki: 1/2 szklanki czarny oliwek, pokrojonych 4 łyżeczki octu balsamicznego 1 1/4 łyżeczki soli 1/2 łyżeczki świeżo zmielonego pieprzu 1/2 szklanki wysokiej jakości oliwy z oliwek 3 duże ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę 700g pomidorów, smacznych i świeżych 300-350g mozzarelli 2-3 pęczki bazylii, lub nawet więcej(!) makaron spagetti (ok. 300-400g)
sposób przygotowania: W bardzo duuuużej misce połączyć pokrojone w kostkę pomidory, mozzarellę, bazylię, ocet balsamiczny, oliwki, sól i pieprz.
Mniamuśne odkrycie dzisiejszego dnia! Długo szukałam pomysłu na wykorzystanie pozostałej dyni hokaido, która została mi po curry przygotowanym z przepisu shinju. Postanowiłam, że jeszcze raz spróbuję przygotować zupę krem, w których totalnie zakochałam się podczas urlopu we Włoszech. Obojętnie czy była to zupa krem z cukinii, czy zupa krem z fasoli - były pyszne!
Stare przepisy w segregatorze nie przekonały mnie do powtórki. Pora przyszła na google i polską część kulinarnego świata internetu. Niestety i tu nic mnie nie uwiodło :) Wybór padł na portal allrecipes.com Po modyfikacji na polskie warunki wyszła przepyszna, niezwykle aromatyczne - czego mi zawsze w zupach krem brakowało - nieco ostra zupka dyniowa. Po prostu poezja, pod warunkiem, że lubi się takie klimaty!
I znów powrót do urlopowych wspomnień. Chyba z tygodnia na tydzień odkrywając kuchnię włoską na nowo coraz mocniej zakorzeniam ją w naszym domu :-) Tym razem powrót do włoskich smaków z okazji niedzielnej wizyty gości, których uwieść miała pizza z grilowaną cukinią oraz tiramisu.
Jedząc tiramisu w kawiarni Paszkowski we Florencji zwróciłam szczególną uwagę na smak kakao oraz konsystencję i smak biszkoptów, a właściwie włoskich savoiardi. Kakao o wyrazistym aromacie zaskoczyło brakiem goryczki, której wprost nie cierpię w popularnym kakao z wiatrakiem używanym przez moją mamę czy babcię do każdego wypieku zawierającego w składzie kakao.
Zaopatrzona w mascarpone, nasze polskie biszkopty, Lavazzę (podobno tego deseru bez prawdziwej włoskiej kawy nie mamy prawa nazywać tiramisu), kremówkę, okazałe jajka, czekoladę oraz cukier, kakao i kapkę rumu (ze względu na dzieci tylko do lekkiego namoczenia) przystąpiłam do dzieła! W internecie znajdziecie mnóstwo przepisów na tiramisu w wersji bezpiecznej z jajami przygotowanymi na gorąco i w wersji surowej, gdzie jajek nie poddajemy działaniu ciepła.
Aby nie zepsuć wieczoru wybrałam przepis z foodnetwork.com, który zapowiadał się niezwykle obiecująco.
Bo proste dania smakują najlepiej! Tak mawia wiele osób, a w przypadku tego risotto i nie tylko tego, ale każdego innego również. To, że jesteśmy miłośnikami tego typu potrawy nie jest tajemnicą. Wszyscy w domu uwielbiamy ryż, więc w przypadku risotto wyjątku być nie mogło :)
Niestety nie udało mi się spróbować risotto we Włoszech. No, ale w końcu musi być jakiś pretekst, żeby móc tam ponownie pojechać. Czyż nie?
Pomysł na przygotowanie risotto na dzisiejszą kolację przyszedł niespodziewanie. Nasza sąsiadka chciała się pozbyć z ogrodu nadmiaru porów, do których dodała pęczek świeżutkiej natki. Na wybór dania nie trzeba było długo czekać, tym bardziej, że jeszcze wspomnienia urlopu we Włoszech są jeszcze bardzo żywe :-)
Po tak długiej przerwie nie sądziłam, że jeszcze kiedyś tu wrócę. Codzienna bieganina, praca i pęd życia skutecznie odwodziły mnie od zamieszczania nowych wpisów, choć zapas zdjęć przygotowanych wcześniej potraw każdego dnia przypomina mi o blogowych zaległościach.
Na szczęście w porę udało mi się zwolni. W miejscu, które zawsze podejrzewałam o jeszcze większe tempo życia, a które zdziwiło mnie, gdy dotarliśmy już na miejsce. Stamtąd też przywiozłam pomysł na pizzę do spróbowania w domu i którą już dziś mogliśmy degustować późną obiadową porą. Gdzie byliśmy? Chyba nie trudno odgadnąć :-)
sposób przygotowania:
Marchewkę obrałam, opłukałam i pokroiłam na mniejsze kawałki. Wrzuciłam ją do rondelka, dodałam masło i po 1/3 łyżeczki soli oraz cukru. Podlałam ją też kilkoma łyżkami wody. Na malutkim ogniu dusiłam aż zupełnie zmiękła - trzeba pilnować żeby się nie przypaliła i ew. dolać troszkę wody jeśli ta odparuje. Po ugotowaniu marchewkę odstawiłam do wystudzenia. Następnie przełożyłam ją do blendera, dodałam wybite ze skorupek jajka i kurkumę - zmiksowałam na gładką pastę.