Pojawiam się tu tylko na chwilę, bo za 20 minut wyjeżdżamy do Bielefeld. Wrócimy dopiero 27 maja tj. w niedzielę i do tego, czasu mówię Wam sedecznie: do zobaczenia!

Jutro jadę do Krakowa z dwójką finalistów konkursu informatycznego. Dziś miałam okazję ich poznać, jako ich 1-dniowa opiekunka. Wielkie musiało być ich zdziwienie (chłopaki co prawa gimnazjum, ale wyrośnięci), kiedy zobaczyli małą osóbkę, niecałe 160 cm, która ma ponieść za nich odpowiedzialność za dowiedzienie ich punktualnie na czas w określone miejsce. Tak, więc jutro w jadłospisie odnotuję wizytę w McDonald'sie i jakieś bufetowe pączki + Nestea albo coś podobnego. Powrót około godziny 20:00 i jakieś 4 godziny wolnego czasu na fotografowanie Krakowa.

Ach!
A na deser zrobiłam dzisiaj pospiesznie muffinki, choć robiłam je bardziej z przymusu ze względu na niezbyt dobry nastrój i obecność ananasów w lodówce. Zawsze się tak, czuję i pewnie się tego szybko nie wyzbędę. Muszę pewnie pożyć jeszcze kilkanaście lat, żeby śmierć nawet zupełnie obcej osoby w moim otoczeniu przyjąć bez emocji, jako coś zupełnie naturalnego.
Cały internet bębni o tym już od rana, że dzisiaj odszedł prof. dr hab. inż. arch. Wiktor Zin. I choć znałam go tylko z telewizji, choć może parę razy minęłam go bezwiednie na korytarzu naszej uczelni, to mimo wszystko gdzieś w sercu zawsze tęskno mi za tymi, którzy ochodzą...
PS. Przepis wrzucę jutro, gdyż owe muffinki pochodzą z Leite's Culinaria.


Tak więc czym prędzej spieszę i donoszę, że bohaterem dzisiejszego dnia okazały się placuszki kurczakowo-serowo-pieczarkowe. Szybkie, proste i smaczne, a do tego wcale nie tak dużo kosztujące. Jak dla mnie idealna propozycja, gdy w lodówce ma się te trzy składniki i nie ma się czasu na nic innego.