Przedsmak tegorocznego urlopu

wtorek, maja 07, 2013

 Serce rośnie, kiedy pomyślę, że już za 3 tygodnie wybywamy na tegoroczny urlop skoncentrowany głównie na małej L. Dlaczego? Nie trudno domyślić się po zdjęciu. Niemniej jednak dla nas będzie to także wielka przygoda, bo w końcu w głębi ciągle jeszcze jesteśmy dziećmi ;-)

Cel: Disneyland oraz spacer i zwiedzanie w centrum Paryża. W tym roku wcześniej niż zwykle, ponieważ Maleństwo, a wraz z nim mój brzuszek rośnie, co w wakacje nie będzie już dla mnie komfortową sytuacją ;-)
Wyzwaniem na pewno będzie odżywianie się N. w podróży i w obcym kraju, ale w końcu wyzwania są po to, żeby je podejmować i my się ich bynajmniej nie boimy. Czas pokaże, jak wszystko wyjdzie w praktyce.

Pobyt nie będzie zbyt długi, bo zaledwie 4-dniowy, ale wierzę, że równie wspaniały, jak ubiegłoroczny tydzień w Toskanii, którą pochłaniałam pełnym tchem i w której to zakochałam się bezpowrotnie.

Toskania



W pamięci pozostanie każdy dzień spędzony w Livorno, gdzie odwiedziliśmy miejscowe oceanarium. Tu pierwszy raz spróbowałam owoców morza - świeżych i doskonale przyrządzonych. Dla małej L. była to wizyta, której chyba nigdy nie zapomni przez zamiłowanie do wszelkich zwierząt ;-)


Livorno: Terrazza Mascagni  Livorno: port
Morska adeptka ;-)  Acquario Di Livorno: obserwacje

Plaża i zachód słońca w Follonice - perfekcyjnej i niemal opustoszałej w połowie września.

Zachód słońca w Follonice

Objazdowe wizyty w winnicach w celach wiadomych ;-) Krótka wizyta w Saturnii, gdzie trafiliśmy z pomocą nawigacji i intuicji. Tu spróbowaliśmy kąpieli w gorących źródłach usytuowanych w strefie ogólnodostępnej dla wszystkich. Widok na pierwszy rzut oka jak nie z tej ziemii.

Saturnia: gorące źródła

Jak się okazało także i deszcz wrześniową porą nie jest straszny i całą Florencję zwiedziliśmy z parasolką w dłoni i uśmiechami na twarzy. Przy okazji przetestowałam trwałość balerin z Bershki, które mimo całkowitego przemoknięcia (woda na szczęście ciepła pod koniec dnia dosłownie chlupała mi w butach) nie puściły w żadnym szwie ani sklejeniu. We Florencji zasmakowaliśmy w słynnych panini z białą pastą truflową w Procacci oraz zjedliśmy lunch w Pasticerria Paszkowski przy Piazza della Republica.

Ponte Vecchio  Pasticceria (cukiernia) Paszkowski
Palazzo Strozzi  Most jubilerów

Snując się po uroczych wąskich uliczkach zwiedziliśmy wszystkie zamierzone cele w tym katedrę Santa Maria del Fiore, Most Jubilerów, fontannę Neptuna, Mercato Nuovo, gdzie znajdziecie słynnego dzika z brązu. Wszystko poza galerią Ufizzi, do której lepiej zarezerwować sobie bilet wcześniej, aby uniknąć czekania w baaaardzo długiej kolejce.

Następnego dnia zawitaliśmy do Watykanu i Rzymu. Własnym samochodem dojechaliśmy do parkingu niedaleko murów Watykanu skąd udaliśmy się pieszo w całodniowy spacer. Najpierw Watykan z Bazyliką św. Piotra i Muzea Watykańskie.  

Muzea Watykańskie  Bazylika św. Piotra

Magia Rzymu to coś czego trzeba koniecznie doświadczyć na własnej skórze. Mój N. sceptycznie podszedł do faktu, że na Rzym i Watykan mamy tylko jeden dzień z 4-latką niesioną na barana, ale... No właśnie! Dla chcącego nie ma nic trudnego. Zmęczeni, ale szczęśliwi doświadczyliśmy wybranych przez siebie atrakcji - a nie było ich mało! Zobaczyliśmy Rzym zarówno w pełnym słońcu jak i po osłoną wieczoru.

Fontanna di Trevi  Panteon od środka
Coloseum  Hiszpańskie Schody

Ciepłe, pełne życia miejsce na ziemi... wieczne miasto, które zachwyci - śmiem twierdzić każdego! Z pysznym jedzeniem, jeśli trafimy na dobrą i niedrogą restauracje ;-)

Rzymskie kawiarnie i restauracje

W drodze powrotnej do Polski przedłużając nasz wyjazd zatrzymaliśmy się na jeden dzień niedaleko Wenecji, która była naszym ostatnim celem. Każdy może mówić sobie co tylko chce, że brudno, że śmierdzi etc. ale... być może mieliśmy mnóstwo szczęścia. Pogoda i czas, w którym odwiedzaliśmy Wenecję był tak sprzyjający, że smród wody w weneckich kanałach będzie dla mnie nadal i TYLKO częścią opowiadań N. z poprzedniej wizyty w tym miejscu.

Wenecja: Torre dell'Orologio  Ze szczytu Campanile di San Marco
Wizytówka Wenecji -  Ponte Rialto  Plac św. Marka

Cudownie! To słowo, które będzie dla mniej najlepiej opisywać zeszłoroczne wakacje i miejsca, do których z pewnością będziemy chcieli wrócić.

Pamiątki z Wenecji  Wenecja: most Rialte

Na koniec dodam, że zapoczątkowaniem wyjazdu był zakup pobytu w hotelu w Chianciano Terme na Grouponie. Dalej ułożyliśmy sobie pobyt wg własnych upodobań tak, żeby i nam i naszej 4-letniej L. się nie nudziło, a czas spędzony tam był najbardziej satysfakcjonujący jak się tylko da! 

  • Share:

You Might Also Like

2 komentarze

  1. Wasz poprzedni pobyt był bardzo ciekawy :) Lubię takie krótkie, lecz intensywne w doznania i wrażenia wyjazdy. Mam nadzieję, że ten urlop, który jest przed Wami będzie równie udany :)

    OdpowiedzUsuń
  2. shinju, my też mamy taką nadzieję. Poprzedni faktycznie był intensywny i aktywny, ale my taki lubimy zamiast leżeć plackiem w jednym miejscu :-) W sumie we Włoszech zrobiliśmy w 7 dni 2tys. km. Nawet nie wszystkie miejsca udało mi się tu opisać, więc przedstawiłam te najciekawsze. A przed wyjazdem radziłam się jednej Polki, która mieszka od lat w Toskanii na temat tego co warto zobaczyć z dzieckiem. Było pomocne. Niestety nie udało się nam odwiedzić parku Pinokia i tamtejszej motylarni, ale jeszcze wszystko przed nami ;-) No i nie udało się załatwić wyprawy na obserwację delfinów z czego L. byłaby zachycona. Nie wiem czy to jeszcze nawet funkcjonuje, ponieważ nie odpowiedzili na moje maile.

    OdpowiedzUsuń