Gdzie jestem, kiedy mnie nie ma?

środa, sierpnia 30, 2017

Na Instagramie :-) Tu. Tak polubiłam się z tą nową lokalizacją, że od wyjazdu na urlop bywałam tylko tam. Od czerwca mogliście tam podglądać nasz wyjazd na Pag, chorwackie knajpki i bary, tamtejszą kuchnię, no i oczywiście plaże. 



To chyba już swego rodzaju rytuał, że znikam na całe wakacje. W międzyczasie wpadło mi pierwsze zlecenie na wykonanie tortu z okazji chrztu. Co prawda od znajomej, ale od czegoś trzeba zacząć. Strasznie się ucieszyłam, a później przeczytałam wszystkie wymogi sanepidu, jeśli kiedyś naszłaby mnie ochota na oficjalne pieczenie. Niestety nasze prawo zabija... małe biznesy i (z dużym prawdopodobieństwem również) smak. Tak przynajmniej podejrzewam znając różnicę w smaku między dobrymi jajkami od szczęśliwej kurki od tych w kartonie/proszku itp. Teraz nie będzie mnie dziwić nijakość wypieków z piekarni. 

Ci, którzy zaglądają tu dłużej wiedzą także, że moja nieobecność jest spowodowana urodzinami małej i dużej L. Uff... na szczęście mam je już za sobą. W tym roku dzięki dwóm tortom na życzenie każdej solenizantki mogłam nauczyć się dwa razy więcej i już nie mogę się doczekać, aż wszystko udokumentuję i Wam pokażę, ale wszystko po kolei... Były foremki Wilton (moje nowe odkrycie), były masy SMBC, kolorowe ombre, dekoracje na ciastkach, tęczowe bezy i oczywiście niezastąpiony krem z kremówki i mascarpone. Było pysznie - kokosowo, malinowo, ale też dekadencko i czekoladowo. 

W ubiegły weekend miała miejsce kolejna kumulacja okazji. Świętowałam swoje 33 urodziny i z tej okazji ujawniłam swoją mordkę na insta. W ten sam weekend delektowaliśmy się naszą rocznicą ślubu i jagodowo-malinowym sernikiem na zimno z oreo. Mniam! 

Więcej i więcej już wkrótce!

  • Share:

You Might Also Like

0 komentarze