Co oznacza tylko jedno - kolejne podejście do kurczaka po indyjsku z obowiązkowym składnikiem curry! Tym razem w wersji z pokrojonymi w kawałki piersiami, dzięki czemu zaoszczędziłam czas, a całe danko zrobiło się prawie samo w tempie ekspresowym. Do tego sałatka, w której to w rolach głównych wystąpiła sałata lodowa, jajko, zielony groszek i pomidor, a całości dopełniał majonez pół na pół ze śmietaną. Ostatnio odkryłam, że brat N. chętniej je wszelkiego rodzaju sałatki, gdy dodam do nich jajko. Jestem z tego faktu niezmiernie zadowolona, ponieważ wcześniej brał tylko łyżkę, żeby mieć coś do "ostudzenia" reszty dania na początku jedzenia. Teraz nabiera sobie małą porcję, ale to zawsze jakiś postęp!
A na deser coś, czego pozostali (poza moją mamą) nie jedli. O zgrozo! - pomyślałam, ale co tam skoro nie to nie :-)
A na deser coś, czego pozostali (poza moją mamą) nie jedli. O zgrozo! - pomyślałam, ale co tam skoro nie to nie :-)
...ale nie w kuchni.
Nie wiem, jak u Was, ale u mnie niebo ma dzisiaj wyjątkowo niebieski kolor, niesamowicie kontrastujący z otaczającą szarością. A kiedy za oknem tak nudno, to i w domu nic nie chce się robić. Choć nie do końca. Jak tylko weszłam do kuchni ogarnęła mnie ochota na gotowanie. Zgodnie z planem mieliśmy zjeść dzisiaj coś makaronowego, ale w ostatniej chwili N. zakominikował, że ma ochotę na rybę. Każde życzenie jest dla mnie rozkazem - przynajmniej dzisiaj i to całkiem miłym rozkazem :-) Tak więc zjedliśmy dzisiaj pomysł na zapiekaną rybę w żółtym sosie śmietanowym za sprawą curry Grzegorza, a przed daniem właściwym wystąpia zupa z botwinką i fetą (str. 52) z czerwcowej Kuchni - we wersji bez botwinki, bo ta postanowiła nie dać się zjeść i zwiędła wczoraj.
Nie wiem, jak u Was, ale u mnie niebo ma dzisiaj wyjątkowo niebieski kolor, niesamowicie kontrastujący z otaczającą szarością. A kiedy za oknem tak nudno, to i w domu nic nie chce się robić. Choć nie do końca. Jak tylko weszłam do kuchni ogarnęła mnie ochota na gotowanie. Zgodnie z planem mieliśmy zjeść dzisiaj coś makaronowego, ale w ostatniej chwili N. zakominikował, że ma ochotę na rybę. Każde życzenie jest dla mnie rozkazem - przynajmniej dzisiaj i to całkiem miłym rozkazem :-) Tak więc zjedliśmy dzisiaj pomysł na zapiekaną rybę w żółtym sosie śmietanowym za sprawą curry Grzegorza, a przed daniem właściwym wystąpia zupa z botwinką i fetą (str. 52) z czerwcowej Kuchni - we wersji bez botwinki, bo ta postanowiła nie dać się zjeść i zwiędła wczoraj.
Przepis wypróbowany już dawno temu, a dzięki Margot przypomniałam sobie o jego zamieszczeniu. W oryginale znalazłam do na Leite's Culinaria, a tam trafił on z książki "The Ultimate Muffin Book".
składniki:
3 łyżki brązowego cukru
225 g masła, roztopionego i ostudzonego
225 g ananasów z puszki, drobno pokrojonych (lub rozgniecionych) i odsączonych
2 szklanki + 2 łyżki mąki
1/2 szklanki cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
1/2 łyżeczki soli
2 duże jajka o temp. pokojowej
3/4 szklanki maślanki
1/4 łyżeczki ekstraktu migdałowego
sposób przygotowania:
1. Piekarnik rozgrzać do 190°C. Formy na muffiny delikatnie nasmarować masłem.
2. W małej miseczce dobrze wymieszać brązowy cukier z 2 łyżkami roztopionego masła. Tak przygotowaną cukrową mieszankę rozdzielić do 12 muffinowych foremek, po około 1 łyżeczce do każdej. Dokładnie pokryć dno. Tak samo postępujemy z ananasami. Do każdej foremki kładziemy po 1 łyżeczce ananasów, które delikatnie rozprowadzamy po dnie foremki. Odstawiamy na bok.
3. W dużej misce mieszamy mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sodę oraz sól. Odstawiamy na bok.
4. W drugiej misce roztrzepujemy jajka, aż będą lekko spienione. Następnie dodajemy maślankę, ekstrakt migdałowy, pozostałe roztopione masło (w oryginale pisze, że pozostało tylko 6 łyżek tego masła) oraz ananasy. Mieszamy. Dodajemy suche składniki, delikatnie mieszając całość tak, jak ciasto muffinkowe, czyli niezbyt dokładnie.
5. Uważając, aby nie naruszyć umieszczonego w każdej foremce cukru i ananasów, wypełniamy foremki ciastem do ¾ ich pojemności. Jeśli pozostanie nam ciasto możemy upiec je w dodatkowych foremkach lub w drugiej turze pieczenia. Piec 22 minuty lub do momentu, aż będą złocisto brązowe, a ich wierzch będzie zaokrąglony. Wykałaczka wbita w muffinkę powinna być w miarę sucha oblepiona kilkoma okruszkami.
6. Upieczone muffinki odstawić do wystygnięcia na 15 minut. Po tym czasie delikatnie wyciągnąć je z foremki, dbając o to, aby nie uszkodzić ananasowego spodu. Podawać odwrócone spodem do góry. Jeśli zamierzamy je przechowywać przez dłuższy czas (do 2 dni), przed włożeniem ich do woreczka należy je całkowicie ostudzić!
dodatkowe informacje:
1. Podczas przygotowania zabrakło mi cukru do wyłożenia spodów, więc dorobiłam go mniej więcej połowę.
2. Pozostałe roztopione masło dodałam w całości do ciasta, choć jego konsystencja zależy od mąki.
składniki:
3 łyżki brązowego cukru
225 g masła, roztopionego i ostudzonego
225 g ananasów z puszki, drobno pokrojonych (lub rozgniecionych) i odsączonych
2 szklanki + 2 łyżki mąki
1/2 szklanki cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
1/2 łyżeczki soli
2 duże jajka o temp. pokojowej
3/4 szklanki maślanki
1/4 łyżeczki ekstraktu migdałowego
sposób przygotowania:
1. Piekarnik rozgrzać do 190°C. Formy na muffiny delikatnie nasmarować masłem.
2. W małej miseczce dobrze wymieszać brązowy cukier z 2 łyżkami roztopionego masła. Tak przygotowaną cukrową mieszankę rozdzielić do 12 muffinowych foremek, po około 1 łyżeczce do każdej. Dokładnie pokryć dno. Tak samo postępujemy z ananasami. Do każdej foremki kładziemy po 1 łyżeczce ananasów, które delikatnie rozprowadzamy po dnie foremki. Odstawiamy na bok.
3. W dużej misce mieszamy mąkę, cukier, proszek do pieczenia, sodę oraz sól. Odstawiamy na bok.
4. W drugiej misce roztrzepujemy jajka, aż będą lekko spienione. Następnie dodajemy maślankę, ekstrakt migdałowy, pozostałe roztopione masło (w oryginale pisze, że pozostało tylko 6 łyżek tego masła) oraz ananasy. Mieszamy. Dodajemy suche składniki, delikatnie mieszając całość tak, jak ciasto muffinkowe, czyli niezbyt dokładnie.
5. Uważając, aby nie naruszyć umieszczonego w każdej foremce cukru i ananasów, wypełniamy foremki ciastem do ¾ ich pojemności. Jeśli pozostanie nam ciasto możemy upiec je w dodatkowych foremkach lub w drugiej turze pieczenia. Piec 22 minuty lub do momentu, aż będą złocisto brązowe, a ich wierzch będzie zaokrąglony. Wykałaczka wbita w muffinkę powinna być w miarę sucha oblepiona kilkoma okruszkami.
6. Upieczone muffinki odstawić do wystygnięcia na 15 minut. Po tym czasie delikatnie wyciągnąć je z foremki, dbając o to, aby nie uszkodzić ananasowego spodu. Podawać odwrócone spodem do góry. Jeśli zamierzamy je przechowywać przez dłuższy czas (do 2 dni), przed włożeniem ich do woreczka należy je całkowicie ostudzić!
dodatkowe informacje:
1. Podczas przygotowania zabrakło mi cukru do wyłożenia spodów, więc dorobiłam go mniej więcej połowę.
2. Pozostałe roztopione masło dodałam w całości do ciasta, choć jego konsystencja zależy od mąki.
Zachęcona ostatnimi eksperymentami z czerwcową Kuchnią, postanowiłam nie zrażać się całkowicie do tego pisma i sięgnęłam po wcześniejszy numer. Wybór padł na kurczaka kung-pao, czyli danie zaproponowane w majowej Kuchni przez Dong Xiao Bina (str. 59). Tym samy przekonałam się, że to co widzimy w kolorowych gazetach to praca stylistów żywności, a niekoniecznie ładnie podane danie z przepisu. Nie wiem czy mój por smażony przez 5 minut będzie nadal pięknie zielony i jędrny, ale najwidoczniej w Kuchni się to udaje :-)
U mnie danko w samotnym towarzystwie ryżu wygląda tak, jak na zdjęciu obok. Poraz kolejny zakochałam się w ciemny sosie sojowym, który nadaje piękny bursztynowy kolor wszystkim potrawom, do których trafi... W całości - razem z orzeszkami - danie poleciłabym lubiącym orientalne smaki. Ja nie skropiłam końcowej wersji olejem sezamowym, gdyż za nim nie przepadam, a który w zasadzie jest esencją tego typu kuchni. Cóż... Każdy lubi to, co lubi ;-)
U mnie danko w samotnym towarzystwie ryżu wygląda tak, jak na zdjęciu obok. Poraz kolejny zakochałam się w ciemny sosie sojowym, który nadaje piękny bursztynowy kolor wszystkim potrawom, do których trafi... W całości - razem z orzeszkami - danie poleciłabym lubiącym orientalne smaki. Ja nie skropiłam końcowej wersji olejem sezamowym, gdyż za nim nie przepadam, a który w zasadzie jest esencją tego typu kuchni. Cóż... Każdy lubi to, co lubi ;-)
Ostatnio mam delikatne opóźnienia w zamieszczaniu zdjęć, ale uzasadnione. Wczoraj wypadły nam kolejne urodziny i tak spędziliśmy miło wieczór.
PS. Nigdy więcej nie zjem pysznej rybki na obiad przed samym wyjazdem na przyjęcie urodzinowe.
PS. Nigdy więcej nie zjem pysznej rybki na obiad przed samym wyjazdem na przyjęcie urodzinowe.