Kolejna porcja zabaw dla Mam, które chcą spędzić czas ze swoimi niemowlętami w sposób wpierający rozwój ich umiejętności. Ciągle pozostaję w zakresie zabaw dla noworodków i niemowląt od 0 do 4 miesięcy.
Wesołe rozmówki
Upłynie jeszcze sporo czasu zanim Twoje nowonarodzone dziecko wypowie pierwsze słowo. Nie oznacza to jednak, że już od pierwszych dni uczy się ono prawdziwego celu i roli używanego przez nas języka. Wszystkie zabawne dźwięki, gruchanie, guganie, bulgotanie wydawane przez niemowlęta to nic innego jak wstępne próby komunikacji.
Wiek: od 0 do 4 miesiąca
Umiejętności rozwijane: słuchowe, gotowość do mowy
Potrzebne rzeczy: nic, tylko Twój głos i pomysłowość
Zabawa polega na tworzeniu czegoś co przypomina dialog, czyli zachęcania dziecka do wydawania dźwięków i odpowiadania na nie. Zacznij od pokazania dziecku jakie proste dźwięki może wydawać np. 'achhh'. Powtórz, a następnie zaczekaj, dając tym samym dziecku czas na odpowiedź.
Po kilku powtórkach pokaż dziecku co można zrobić za pomocą ust np. cmokanie, wydmuchiwanie powietrza luźnymi wargami, które prowadzi do powstania dźwięku 'brrrr' albo naśladowanie dźwięków charakterystycznych dla zabawy w Indian. Na początku mało prawdopodobne jest, że Twoje dziecko będzie próbowało naśladować te dźwięki, ale z pewnością będą one dla niego zaskakujące i z ciekawością będzie Cię obserwować!
Wesołe rozmówki
Upłynie jeszcze sporo czasu zanim Twoje nowonarodzone dziecko wypowie pierwsze słowo. Nie oznacza to jednak, że już od pierwszych dni uczy się ono prawdziwego celu i roli używanego przez nas języka. Wszystkie zabawne dźwięki, gruchanie, guganie, bulgotanie wydawane przez niemowlęta to nic innego jak wstępne próby komunikacji.
Wiek: od 0 do 4 miesiąca
Umiejętności rozwijane: słuchowe, gotowość do mowy
Potrzebne rzeczy: nic, tylko Twój głos i pomysłowość
Zabawa polega na tworzeniu czegoś co przypomina dialog, czyli zachęcania dziecka do wydawania dźwięków i odpowiadania na nie. Zacznij od pokazania dziecku jakie proste dźwięki może wydawać np. 'achhh'. Powtórz, a następnie zaczekaj, dając tym samym dziecku czas na odpowiedź.
Po kilku powtórkach pokaż dziecku co można zrobić za pomocą ust np. cmokanie, wydmuchiwanie powietrza luźnymi wargami, które prowadzi do powstania dźwięku 'brrrr' albo naśladowanie dźwięków charakterystycznych dla zabawy w Indian. Na początku mało prawdopodobne jest, że Twoje dziecko będzie próbowało naśladować te dźwięki, ale z pewnością będą one dla niego zaskakujące i z ciekawością będzie Cię obserwować!
Żadna z zabawek nawet najdroższa nie dorówna zabawom z mamą (lub tatą). Kontakt jaki nawiązujemy z noworodkiem już od pierwszych dni po jego narodzinach buduje więź na całe życie. Dlatego przedstawiam kilka pomysłów na zabawę i spędzanie czasu z Maleństwem począwszy od pierwszych tygodni życia (w zależności od jego charakteru możemy zacząć zabawy w pierwszym miesiącu lub po jego ukończeniu).
Zabawa 1: Parada paluszkowych kukiełek
Zakres widzenia noworodka w pierwszych tygodniach jest nieco ograniczony. Dziecko sprawia wrażenie nieświadomego rzeczy, które znajdują się daleko od niego. Wystarczy jednak przybliżyć dowolny obiekt na odległość 8-10 cali od buzi Maleństwa, a zacznie ono powoli nim się interesować. Jest to umiejętność przetrwania charakterystyczna dla noworodków. Dzieci przychodzą na świat z instynktem poszukiwania pożywienia, a odległość 8-10 cali to mniej więcej odległość między twarzą dziecka a Twoją podczas karmienia piersią. Poznaj rozwijające się umiejętności wzrokowe Twojego dziecka z prostą grą pacynek.
Wiek: od 0 do 4 miesiąca życia
Umiejętności rozwijane: stymulacja wzrokowa, interaktywność
Potrzebne rzeczy: proste pacynki na palec (można wykonać własne z papieru)
Połóż dziecko na plecach lub umieść w półleżącej pozycji w przeznaczonym dla niego leżaczku. Na palcu wskazującym każdej ręki umieść kukiełkę.
Przesuń kukiełki w zasięg wzroku dziecka i poczekać aż skoncentruje się na ich buźkach lub pyszczkach. Następnie, mówiąc powoli w prosty sposób, przedstaw każdą pacynkę np. mówiąc "Cześć, jestem żabka Hania".
Zabawa 1: Parada paluszkowych kukiełek
Zakres widzenia noworodka w pierwszych tygodniach jest nieco ograniczony. Dziecko sprawia wrażenie nieświadomego rzeczy, które znajdują się daleko od niego. Wystarczy jednak przybliżyć dowolny obiekt na odległość 8-10 cali od buzi Maleństwa, a zacznie ono powoli nim się interesować. Jest to umiejętność przetrwania charakterystyczna dla noworodków. Dzieci przychodzą na świat z instynktem poszukiwania pożywienia, a odległość 8-10 cali to mniej więcej odległość między twarzą dziecka a Twoją podczas karmienia piersią. Poznaj rozwijające się umiejętności wzrokowe Twojego dziecka z prostą grą pacynek.
Wiek: od 0 do 4 miesiąca życia
Umiejętności rozwijane: stymulacja wzrokowa, interaktywność
Potrzebne rzeczy: proste pacynki na palec (można wykonać własne z papieru)
Połóż dziecko na plecach lub umieść w półleżącej pozycji w przeznaczonym dla niego leżaczku. Na palcu wskazującym każdej ręki umieść kukiełkę.
Przesuń kukiełki w zasięg wzroku dziecka i poczekać aż skoncentruje się na ich buźkach lub pyszczkach. Następnie, mówiąc powoli w prosty sposób, przedstaw każdą pacynkę np. mówiąc "Cześć, jestem żabka Hania".
Dziś krótko o tym jak i gdzie kupuję książki z przepisami. Na zdjęciu widoczna jest moja bieżąca lektura kulinarna, którą zamówiłam na angielskim Amazonie, który już od dłuższego czasu oferuje darmową przesyłkę do Polski dla zamówień powyżej 25GBP czyli około 130zł (całkiem nie dużo nawet w przeliczeniu na złotówki). Można tam kupić prawdziwe książkowe perełki niedostępne w Polsce, ale warto zwrócić także uwagę na inne produkty. Amazon to naprawę wielki internetowy sklep, w którym można kupić praktycznie wszystko - biżuterię, sprzęt elektroniczny, ubrania, zabawki itd. Promocje często są niebywale opłacalne. Gdy chcemy skorzystać z darmowej dostawy FREE Super Save Delivery (3-10 dni roboczych) realizowanej przez firmę kurierską DHL musimy zwrócić uwagę na to, czy produkt sprzedawany jest bezpośrednio przez Amazon. Świadczy o tym informacja poniżej ceny i statusu dostępności o treści: Dispatched and sold by Amazon. Tylko takie produkty (z wyłączeniem niektórych produktów zastrzeżonych od wysyłki za granicę np. Kindle) obejmuje darmowa dostawa, która w praktyce jest bardzo szybka i często zajmuje krótszy czas niż podany w prognozie z trackingu. Nie zdarzyło mi się czekać dłużej niż 3-4 dni robocze. Jest to niezły wynik jak na przesyłkę zagraniczną i to całkiem darmową.
Poza Amazonem kupuję także na eBay. Niestety ostatnio coraz rzadziej. Chociażby z tego powodu, że w naszym kraju też można znaleźć super oferty cenowe.
Poza Amazonem kupuję także na eBay. Niestety ostatnio coraz rzadziej. Chociażby z tego powodu, że w naszym kraju też można znaleźć super oferty cenowe.
Dzisiejszy wpis zdecydowanie odbiega charakterem od pozostałych choć mam nadzieję, że być może Was zainteresuje. Będzie trochę orientalnie, kulinarnie no i zdecydowanie pamiątkowo. Wszystko za sprawą podarunków, które nijak nie mogą zachować się jako pamiątki, a które w grudniu dostaliśmy od mojego teścia tuż po powrocie z rodzinnych stron.
Jak zawsze musiało być dużo frajdy dla L., która z ciekawością rozpakowywała torbę dziadka aczkolwiek chyba nie do końca jeszcze potrafi sobie wyobrazić skąd ten dziadek jej wraca i gdzie konkretnie ten Wietnam jest choć stara się to przełożyć licząc w odległościach, które już zna i pyta: "Mamo, jak daleko jest do tego Wietnamu? Ile razy to do Włoch?". Włochy to jej jak dotąd ulubiony kraj, do którego chce na każdym kroku wracać. Nie zraziła ją kilkunastogodzinna podróż samochodem. Nawet Disneyland w Paryżu nie zdyskwalifikował Włoch w rankingu wakacyjnych celów podróży. Włochy są dla Lilii nr 1 i aż sama się dziwię dlaczego? Ale może nie będę aż tak bardzo dociekliwa, bo sama chętnie chciałabym tam wrócić :-)
Wśród wielu dobrych prezentów, które można było przewieźć w samolocie znalazł się makaron sojowy, suszone grzyby shitake, orzeszki ziemne w brązowych łupkach, jedwabne kimono dla L., paczka zielonej herbaty, słodycze wietnamskie, o których zrobię osobny wpis oraz tytułowe Ô Mai. Z drugiej strony nie mam pojęcia jak teść zmieścił to wszystko wraz ze swoimi rzeczami, ale widać bardzo zależało mu na uszczęśliwieniu wnuczki.
Ô Mai zamknięte w skromne plastikowe opakowania na pierwszy rzut oka przypomina nasze suszone owoce. I tyle też ma z nimi wspólnego. Ô Mai to coś więcej niż suszone owoce.
Jak zawsze musiało być dużo frajdy dla L., która z ciekawością rozpakowywała torbę dziadka aczkolwiek chyba nie do końca jeszcze potrafi sobie wyobrazić skąd ten dziadek jej wraca i gdzie konkretnie ten Wietnam jest choć stara się to przełożyć licząc w odległościach, które już zna i pyta: "Mamo, jak daleko jest do tego Wietnamu? Ile razy to do Włoch?". Włochy to jej jak dotąd ulubiony kraj, do którego chce na każdym kroku wracać. Nie zraziła ją kilkunastogodzinna podróż samochodem. Nawet Disneyland w Paryżu nie zdyskwalifikował Włoch w rankingu wakacyjnych celów podróży. Włochy są dla Lilii nr 1 i aż sama się dziwię dlaczego? Ale może nie będę aż tak bardzo dociekliwa, bo sama chętnie chciałabym tam wrócić :-)
Wśród wielu dobrych prezentów, które można było przewieźć w samolocie znalazł się makaron sojowy, suszone grzyby shitake, orzeszki ziemne w brązowych łupkach, jedwabne kimono dla L., paczka zielonej herbaty, słodycze wietnamskie, o których zrobię osobny wpis oraz tytułowe Ô Mai. Z drugiej strony nie mam pojęcia jak teść zmieścił to wszystko wraz ze swoimi rzeczami, ale widać bardzo zależało mu na uszczęśliwieniu wnuczki.
Ô Mai zamknięte w skromne plastikowe opakowania na pierwszy rzut oka przypomina nasze suszone owoce. I tyle też ma z nimi wspólnego. Ô Mai to coś więcej niż suszone owoce.
Prezent oczywiście z okazji Dnia Babci, czyli święta wszystkich najukochańszych osób w naszym życiu. Odkąd na świecie pojawiła się nasza pierwsza córeczka zwyczajem stało się, że babcie otrzymują w prezencie fotokalendarz z L. Tak bardzo się do tego przyzwyczaiły, że co roku nieśmiało dopytują, czy aby na pewno dostaną kolejny :-)
W tym roku nasze mamy mają już dwie wnuczki, więc po trochę w podzięce o nas samych za pomoc przy dzieciach, a trochę także od najmłodszej wnuczki, która ma dopiero 4 miesiące postanowiłam do laurek, które przygotuje Lila dołożyć wyjątkową fotoksiążkę. Wyjątkowo, bo nie jest to zwykła fotoksiążką, w której znajduje się 40 zdjęć.
Szczerze mówiąc nie sądziłam, że tak szybko zamówione fotoksiażki do mnie dotrą i będę je mogła pokazać, jeszcze przed Dniem Babci.
Pomysł na abecadło dla Babci zrodził się zupełnie przypadkowo. W grudniu zeszłego roku (heh... brzmi dziwnie, bo to całkiem niedawno) zamówiłam pierwszą w życiu fotoksiążkę wykorzystując kod rabatowy z książeczki zdrowia dziecka Lei. Wybrałam najważniejsze zdjęcia z ostatnich miesięcy od momentu, kiedy Lea przyszła na świat. Wśród nich znalazło się także zdjęcie z namalowanym przez Lilę uśmiechem i oczkami na moim brzuchu w 8 miesiącu ciąży oraz zdjęcie z USG 3d, na którym wyraźnie widać buzię Małej. Wypełniłam zdjęciami szablon ze stokrotkami w programie do projektowania, a niektóre zdjęcia powiększyłam na całą stronę. Efekt bardzo mile mnie zaskoczył! Jestem strasznie sentymentalna i uwielbiam takie pamiątki. A babcia jak to chyba każda babcia, której niedosyt oglądania swoich wnucząt nie mogła wprost oczu nacieszyć :-)
W tym roku nasze mamy mają już dwie wnuczki, więc po trochę w podzięce o nas samych za pomoc przy dzieciach, a trochę także od najmłodszej wnuczki, która ma dopiero 4 miesiące postanowiłam do laurek, które przygotuje Lila dołożyć wyjątkową fotoksiążkę. Wyjątkowo, bo nie jest to zwykła fotoksiążką, w której znajduje się 40 zdjęć.
Szczerze mówiąc nie sądziłam, że tak szybko zamówione fotoksiażki do mnie dotrą i będę je mogła pokazać, jeszcze przed Dniem Babci.
Pomysł na abecadło dla Babci zrodził się zupełnie przypadkowo. W grudniu zeszłego roku (heh... brzmi dziwnie, bo to całkiem niedawno) zamówiłam pierwszą w życiu fotoksiążkę wykorzystując kod rabatowy z książeczki zdrowia dziecka Lei. Wybrałam najważniejsze zdjęcia z ostatnich miesięcy od momentu, kiedy Lea przyszła na świat. Wśród nich znalazło się także zdjęcie z namalowanym przez Lilę uśmiechem i oczkami na moim brzuchu w 8 miesiącu ciąży oraz zdjęcie z USG 3d, na którym wyraźnie widać buzię Małej. Wypełniłam zdjęciami szablon ze stokrotkami w programie do projektowania, a niektóre zdjęcia powiększyłam na całą stronę. Efekt bardzo mile mnie zaskoczył! Jestem strasznie sentymentalna i uwielbiam takie pamiątki. A babcia jak to chyba każda babcia, której niedosyt oglądania swoich wnucząt nie mogła wprost oczu nacieszyć :-)
Z kawiarką spotkałam się pierwszy raz u znajomej, która przez kilka lat mieszkała we Włoszech. Będąc u niej poczęstowała mnie małym espresso z tego cudeńka. Mając jednak ekspres ciśnieniowy i przepadając za kawą raczej w dużym kubku niż w małej filiżance, nigdy wcześniej nie interesowałam się kawiarkami aż do dziś.
Kawiarka Moka Express Artisti marki Bialetti trafiła w moje ręce całkiem przypadkiem. Kilka dni temu otrzymałam małą niespodziankę w postaci karty upominkowej o wartości 120zł do wykorzystania na zakupy. Po przeglądnięciu asortymentu ciekawość wygrała i wybór padł właśnie na kawiarkę.
Bialetti Moka Express to włoska, klasyczna aluminiowa i co najważniejsze pierwsza na świecie kawiarka, której wygląd nie był zmieniany od czasu jej powstania.
Ten malutki, niepozorny dzbanuszek składa się zaledwie z trzech części - dolnego zbiornika na wodę, lejka na kawę z sitkiem i uszczelką oraz ze zbiorniczka górnego, w której zbiera się zaparzona kawa. Jeśli dobrze o niego dbamy - a wymaga naprawdę niewiele - może służyć nam nawet 20 lat przy minimalnych zabiegach eksploatacyjnych, które obejmują głównie wymianę uszczelki. W tym czasie za sprawą Bialetti Moka Express będziemy cieszyć się mocną i aromatyczną kawą, której zapach wypełnia całą kuchnię podczas procesu parzenia. Mmmm...
Kawiarka Moka Express Artisti marki Bialetti trafiła w moje ręce całkiem przypadkiem. Kilka dni temu otrzymałam małą niespodziankę w postaci karty upominkowej o wartości 120zł do wykorzystania na zakupy. Po przeglądnięciu asortymentu ciekawość wygrała i wybór padł właśnie na kawiarkę.
Bialetti Moka Express to włoska, klasyczna aluminiowa i co najważniejsze pierwsza na świecie kawiarka, której wygląd nie był zmieniany od czasu jej powstania.
Ten malutki, niepozorny dzbanuszek składa się zaledwie z trzech części - dolnego zbiornika na wodę, lejka na kawę z sitkiem i uszczelką oraz ze zbiorniczka górnego, w której zbiera się zaparzona kawa. Jeśli dobrze o niego dbamy - a wymaga naprawdę niewiele - może służyć nam nawet 20 lat przy minimalnych zabiegach eksploatacyjnych, które obejmują głównie wymianę uszczelki. W tym czasie za sprawą Bialetti Moka Express będziemy cieszyć się mocną i aromatyczną kawą, której zapach wypełnia całą kuchnię podczas procesu parzenia. Mmmm...
Dziś postanowiłam napisać o otulaniu, otulaczkach i swoich obserwacjach oraz związanych z tym doświadczeniach.
Czym jest otulanie? Otulanie noworodka od pierwszych dni po narodzinach jest skutecznym sposobem na uspokojenie Maleństwa. Daje ciepło i pozwala mu poczuć się bezpiecznie w zupełnie nowym otoczeniu. Niektóre badania dowodzą także, że noworodki, które są otulane lepiej śpią i rzadziej się przebudzają. Otulanie sprawia, że Maleństwo czuje się bezpieczniej leżąc i śpiąc na plecach. Ponadto niektórzy pediatrzy twierdzą, iż otulanie zmniejsza ryzyko SIDS, czyli syndromu nagłej śmierci łóżeczkowej.
W dzisiejszych czasach noworodki otulane są w szpitalach, gdzie często zawija się ich górną część ciałka w pieluszkę tetrową. Pozwala to zasymulować przytulność, która panowała w brzuchu mamy, a także opanować charakterystyczny odruch machania rączkami, który zrywa Maleństwo ze snu, gdy przestraszy się ono nagłego hałasu lub nieprzyjemnego dźwięku.
Jednak otulanie to nie tylko przypadkowe owinięcie noworodka. Jest to przede wszystkim specjalna technika, dzięki której nie wyrządzimy Maleństwu krzywdy i nie zaszkodzimy jego bioderkom.
Czym jest otulanie? Otulanie noworodka od pierwszych dni po narodzinach jest skutecznym sposobem na uspokojenie Maleństwa. Daje ciepło i pozwala mu poczuć się bezpiecznie w zupełnie nowym otoczeniu. Niektóre badania dowodzą także, że noworodki, które są otulane lepiej śpią i rzadziej się przebudzają. Otulanie sprawia, że Maleństwo czuje się bezpieczniej leżąc i śpiąc na plecach. Ponadto niektórzy pediatrzy twierdzą, iż otulanie zmniejsza ryzyko SIDS, czyli syndromu nagłej śmierci łóżeczkowej.
W dzisiejszych czasach noworodki otulane są w szpitalach, gdzie często zawija się ich górną część ciałka w pieluszkę tetrową. Pozwala to zasymulować przytulność, która panowała w brzuchu mamy, a także opanować charakterystyczny odruch machania rączkami, który zrywa Maleństwo ze snu, gdy przestraszy się ono nagłego hałasu lub nieprzyjemnego dźwięku.
Jednak otulanie to nie tylko przypadkowe owinięcie noworodka. Jest to przede wszystkim specjalna technika, dzięki której nie wyrządzimy Maleństwu krzywdy i nie zaszkodzimy jego bioderkom.
Zima za pasem, co prawda jeszcze bez śniegu, ale temperatura daje się we znaki. Lea podwoiła już swoją wagę urodzeniową w związku z czym dla wygody swojej i odpoczynku kręgosłupa postanowiłam odkurzyć wózek z głęboką gondolką i odpocząć od chusty elastycznej.
Niemniej jednak obiecałam wnikliwszą ocenę chust, które kupiłam przed przyjściem na świat Lei. Ponieważ od września nosiłam córeczkę wyłącznie w elastycznej, bawełnianej chuście lennylamb, w związku z tym tkaną bambusową pozostawię do oceny na wiosnę.
Początki...
Pierwszym zaskoczeniem przy drugiej córeczce na pewno był fakt, że posiadając chustę w zupełności zbędna jesienią okazała się być gondolka. Myślę, że nie jest to jednak dobra alternatywa dla wszystkich Pań oraz ich dzieci. Każda z nas jest inna i każdy dzidziuś także.
W moim przypadku nie było to pierwsze spotkanie z chustą, ale pierwsze z tym rodzajem. Bez większych trudności spacerowałyśmy z Leą po Lilę do przedszkola pokonując 4km ze sporym urozmaiceniem wysokości terenu. Mówiąc prościej szłyśmy raz pod górkę, a raz z górki. Przy dobrej kondycji i niewielkich gabarytach córci chusta sprawowała się pierwszorzędnie.
Doceniam w szczególności swobodę jaką daje - brak zmartwienia, gdzie zostawić wózek, czy też jak wejść do sklepu i zrobić małe zakupy. I w tym momencie podkreślam małe, ponieważ z dzieckiem w chuście raczej nie damy rady nieść zbyt dużo w rękach. No chyba, że mamy zamiar zaprawiać się do jakiegoś maratonu ;-) Nie sądzę jednak, aby było to zdrowe dla naszych kręgosłupów. Do obciążenia postawy wrócę jeszcze przy okazji wiązania.
Niemniej jednak obiecałam wnikliwszą ocenę chust, które kupiłam przed przyjściem na świat Lei. Ponieważ od września nosiłam córeczkę wyłącznie w elastycznej, bawełnianej chuście lennylamb, w związku z tym tkaną bambusową pozostawię do oceny na wiosnę.
Początki...
Pierwszym zaskoczeniem przy drugiej córeczce na pewno był fakt, że posiadając chustę w zupełności zbędna jesienią okazała się być gondolka. Myślę, że nie jest to jednak dobra alternatywa dla wszystkich Pań oraz ich dzieci. Każda z nas jest inna i każdy dzidziuś także.
W moim przypadku nie było to pierwsze spotkanie z chustą, ale pierwsze z tym rodzajem. Bez większych trudności spacerowałyśmy z Leą po Lilę do przedszkola pokonując 4km ze sporym urozmaiceniem wysokości terenu. Mówiąc prościej szłyśmy raz pod górkę, a raz z górki. Przy dobrej kondycji i niewielkich gabarytach córci chusta sprawowała się pierwszorzędnie.
Doceniam w szczególności swobodę jaką daje - brak zmartwienia, gdzie zostawić wózek, czy też jak wejść do sklepu i zrobić małe zakupy. I w tym momencie podkreślam małe, ponieważ z dzieckiem w chuście raczej nie damy rady nieść zbyt dużo w rękach. No chyba, że mamy zamiar zaprawiać się do jakiegoś maratonu ;-) Nie sądzę jednak, aby było to zdrowe dla naszych kręgosłupów. Do obciążenia postawy wrócę jeszcze przy okazji wiązania.
Quinoa czyli komosa ryżowa to bardzo wartościowe źródło niezbędnych minerałów, dzięki czemu uznawana jest jako jeden z najzdrowszych pokarmów na świecie. Poniższa propozycja podania komosy jest idealna zarówno solo w wersji bardzo orzeźwiającej, wegetariańskiej - jako samodzielne danie np. na lunch - jak i jako dodatek do dań niewegetariańskich w towarzystwie mięsa. Może zastąpić ziemniaki lub ryż.
4-6 porcji
składniki:
2 szklanki wody
1 szklanka quinoa
1 szczypta soli
1/4 szklanki oliwy z oliwek
1/2 łyżeczki soli morskiej
1/4 szklanki soku z cytryny
3 pomidory pokrojone w kostkę
1 ogórek, pokrojony w kostkę
2 pęczki dymki, pokrojone
2 marchewki, starta na grubych oczkach
1 szklanka świeżej pietruszki, posiekana
sposób przygotowania:
W rondlu doprowadź wodę do wrzenia. Dodaj quinoa i szczyptę soli. Zmniejsz ogień do minimum, przykryj i gotuj na wolnym ogniu przez 15 minut. Pozostaw do wystudzenia do temperatury pokojowej, a następnie wymieszaj widelcem, aby nadać quinoa puszystości.
4-6 porcji
składniki:
2 szklanki wody
1 szklanka quinoa
1 szczypta soli
1/4 szklanki oliwy z oliwek
1/2 łyżeczki soli morskiej
1/4 szklanki soku z cytryny
3 pomidory pokrojone w kostkę
1 ogórek, pokrojony w kostkę
2 pęczki dymki, pokrojone
2 marchewki, starta na grubych oczkach
1 szklanka świeżej pietruszki, posiekana
sposób przygotowania:
W rondlu doprowadź wodę do wrzenia. Dodaj quinoa i szczyptę soli. Zmniejsz ogień do minimum, przykryj i gotuj na wolnym ogniu przez 15 minut. Pozostaw do wystudzenia do temperatury pokojowej, a następnie wymieszaj widelcem, aby nadać quinoa puszystości.
Szczerze mówiąc to najdziwniejsza zupa jaką kiedykolwiek przygotowałam. Dziwna, ale bardzo smaczna! Następnym razem zrobię z jajek omlet i pokroję go w paski, aby jajka ładniej wyglądały w zupie.
składniki:
4 duże jajka
sól morska i świeżo zmielony pieprz
2 łyżki oliwy z oliwek lub oleju roślinnego
2 duże pomidory, przepołowione i pokrojone w cienkie plasterki
4 szklanki niskosodowego bulionu z kurczaka
1 pęczek dymki, pokrojone w plasterki
1 łyżka oleju sezamowego (opcjonalnie)
2 łyżeczki sosu sojowego
1 szklanka posiekanej piersi z kurczaka, wcześniej ugotowanej lub upieczonej
4 szklanki szpinaku, malutkie listki
1 1/2 szklanki ugotowanego ryżu (biały, brązowy lub dziki)
sposób przygotowania:
Ubij jajka widelcem ze szczyptą soli i pieprzu w małej misce. Rozgrzej olej w woku lub rondlu na dużym ogniu. Dodaj jajka i gotuj jak omlet aż do momentu, gdy na powierzchni pojawią się pęcherzyki, a na dole jajka będą się ścinać - około 1 minuty.
składniki:
4 duże jajka
sól morska i świeżo zmielony pieprz
2 łyżki oliwy z oliwek lub oleju roślinnego
2 duże pomidory, przepołowione i pokrojone w cienkie plasterki
4 szklanki niskosodowego bulionu z kurczaka
1 pęczek dymki, pokrojone w plasterki
1 łyżka oleju sezamowego (opcjonalnie)
2 łyżeczki sosu sojowego
1 szklanka posiekanej piersi z kurczaka, wcześniej ugotowanej lub upieczonej
4 szklanki szpinaku, malutkie listki
1 1/2 szklanki ugotowanego ryżu (biały, brązowy lub dziki)
sposób przygotowania:
Ubij jajka widelcem ze szczyptą soli i pieprzu w małej misce. Rozgrzej olej w woku lub rondlu na dużym ogniu. Dodaj jajka i gotuj jak omlet aż do momentu, gdy na powierzchni pojawią się pęcherzyki, a na dole jajka będą się ścinać - około 1 minuty.
Skoro wspomniałam już w poprzednim poście o pojawieniu się w naszym życiu nowego członka rodziny, trudno byłoby nie podzielić się z Wami tą wspaniałą informacją.
3 tygodnie temu, dokładnie 4 września 2013r. przyszła na świat nasza druga córeczka Lea. Małej spieszyło się na świat, ponieważ urodziła się 3 tygodnie przed terminem. Mimo to miała 2.92kg i 52cm.
My żartujemy sobie, że nie chciała odstawać od starszej siostry, ponieważ nie dość, że są prawie identyczne to i wagowo oraz rozmiarowo były niemal takie same.
Pozdrawiam wszystkich cieplutko!
3 tygodnie temu, dokładnie 4 września 2013r. przyszła na świat nasza druga córeczka Lea. Małej spieszyło się na świat, ponieważ urodziła się 3 tygodnie przed terminem. Mimo to miała 2.92kg i 52cm.
My żartujemy sobie, że nie chciała odstawać od starszej siostry, ponieważ nie dość, że są prawie identyczne to i wagowo oraz rozmiarowo były niemal takie same.
Pozdrawiam wszystkich cieplutko!
We wrześniu przyszedł czas na podsumowanie efektu 5 zabiegów endoskopowych w walce mojego N. z kamicą trzustki uwarunkowaną genetycznie przez mutację SPINK1.
Po 8 miesiącach leczenia, 1 zabiegu ESWL i 5 zabiegach endoskopowych mogę nareszcie powiedzieć, że na jakiś czas N. ma problem z głowy. Od stycznia - pierwszego ataku bólowego - nie było już reemisji zapaleń ani żadnych innych ataków. Jego trzustka została oczyszczona i opłukana z kamieni i ich resztek, a ostatnia proteza rozszerzalna całkowicie usunięta. Teraz pozostają kontrole USG co 6 miesięcy. Na szczęście!
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie wielkość kamieni. Największym sukcesem zakończyło się leczenie podjęte w warszawskiej Endoterapii, którego celem było usunięcia największego kamienia o wielkości 14mm bez operacji. Obyło się bez krojenia chirurgicznego i powikłań około operacyjnych. Z jednej strony leczenie endoskopowe ma swoje zalety, ale ma też i swoje wady. Wybór w przypadku N. należał do niego i lekarzy, których spotkaliśmy w Warszawie. Dzięki niezłomnym próbom oraz współpracy ze szpitalem Mazovia, w którym odbył się zabieg bezoperacyjnego rozkruszania kamienia ESWL udało się usunąć wszystkie kamienie włącznie z największym drogą endoskopową, a było tego sporo.
Po 8 miesiącach leczenia, 1 zabiegu ESWL i 5 zabiegach endoskopowych mogę nareszcie powiedzieć, że na jakiś czas N. ma problem z głowy. Od stycznia - pierwszego ataku bólowego - nie było już reemisji zapaleń ani żadnych innych ataków. Jego trzustka została oczyszczona i opłukana z kamieni i ich resztek, a ostatnia proteza rozszerzalna całkowicie usunięta. Teraz pozostają kontrole USG co 6 miesięcy. Na szczęście!
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie wielkość kamieni. Największym sukcesem zakończyło się leczenie podjęte w warszawskiej Endoterapii, którego celem było usunięcia największego kamienia o wielkości 14mm bez operacji. Obyło się bez krojenia chirurgicznego i powikłań około operacyjnych. Z jednej strony leczenie endoskopowe ma swoje zalety, ale ma też i swoje wady. Wybór w przypadku N. należał do niego i lekarzy, których spotkaliśmy w Warszawie. Dzięki niezłomnym próbom oraz współpracy ze szpitalem Mazovia, w którym odbył się zabieg bezoperacyjnego rozkruszania kamienia ESWL udało się usunąć wszystkie kamienie włącznie z największym drogą endoskopową, a było tego sporo.
Czapeczki na przyjęcie urodzinowe i nie tylko wykonane własnoręcznie przez nasze dziecko, to wspaniały pomysł na prezent dla oczekiwanych gości, a do tego mnóstwo kreatywnej zabawy.
W tym roku mała L. postanowiła przygotować czapeczki z jej ulubionymi kucykami z bajki My little pony: przyjaźń to magia. Czapeczki można samodzielnie pokolorować jak tradycyjną kolorowankę a następnie skleić i dodatkowo ozdobić.
Jeśli wydrukujemy czapeczki na papierze z bloku technicznego będą wystarczająco trwało. Dodatkowo gumki można wzmocnić podklejając je od spodu dodatkowym kawałkiem papieru.
W tym roku mała L. postanowiła przygotować czapeczki z jej ulubionymi kucykami z bajki My little pony: przyjaźń to magia. Czapeczki można samodzielnie pokolorować jak tradycyjną kolorowankę a następnie skleić i dodatkowo ozdobić.
Jeśli wydrukujemy czapeczki na papierze z bloku technicznego będą wystarczająco trwało. Dodatkowo gumki można wzmocnić podklejając je od spodu dodatkowym kawałkiem papieru.
Ubiegły tydzień upłyną pod znakiem szybkiej nauki podstaw cukiernictwa, a wszystko to za sprawą 5 urodzin małej L.
Młoda i jej największe życzenie wypatrzone na YT - tęczowy tort z jednorożcem szybko stały się przedmiotem moich ostatnich działań w kuchni, a ponieważ nigdy wcześniej nie robiłam ciasta z barwnikami, a tym bardziej nie lepiłam cudów z masy cukrowej było to dla mnie ogromnym wyzwaniem :)
Zaopatrzyłam się więc w niezbędne przydasie i składniki, które zdecydowanie przyspieszyły prace. Potrzebowałam przede wszystkim masy do ukształtowania jednorożna, barwników do zafarbowania części masy oraz przyborów do dekoracji ciasta m.in. nóż do wyrównania tęczowych plasków, lukier do dekoracji.
Młoda i jej największe życzenie wypatrzone na YT - tęczowy tort z jednorożcem szybko stały się przedmiotem moich ostatnich działań w kuchni, a ponieważ nigdy wcześniej nie robiłam ciasta z barwnikami, a tym bardziej nie lepiłam cudów z masy cukrowej było to dla mnie ogromnym wyzwaniem :)
Zaopatrzyłam się więc w niezbędne przydasie i składniki, które zdecydowanie przyspieszyły prace. Potrzebowałam przede wszystkim masy do ukształtowania jednorożna, barwników do zafarbowania części masy oraz przyborów do dekoracji ciasta m.in. nóż do wyrównania tęczowych plasków, lukier do dekoracji.
...czyli słów kilka o naszym 4-dniowym wiosennym urlopie w Paryżu z małą L. O tym co warto zobaczyć, co warto wiedzieć i jak zaoszczędzić czas zniecierpliwionym maluchom. Mam nadzieję, że choć trochę uda mi się ułatwić podejmowanie decyzji osobom, które planują krótki pobyt w Paryżu we Francji w towarzystwie swoich pociech.
Tym razem, tak samo jak w zeszłym roku, nocleg ze śniadaniem postanowiliśmy kupić na Grouponie. Jak zwykle spontanicznie, choć mi samej wyjazd do Paryża marzył się od dłuższego czasu. Ze względu na ciążę postanowiłam, że nie będzie to długi urlop, ponieważ trudno do końca przewidzieć co może się wydarzyć.
Tym razem, tak samo jak w zeszłym roku, nocleg ze śniadaniem postanowiliśmy kupić na Grouponie. Jak zwykle spontanicznie, choć mi samej wyjazd do Paryża marzył się od dłuższego czasu. Ze względu na ciążę postanowiłam, że nie będzie to długi urlop, ponieważ trudno do końca przewidzieć co może się wydarzyć.
Powolutku, po cichutku... Ale tak na serio zaczynamy przygotowania to powitania naszego drugiego dzieciątka na świecie :) Dlatego już teraz staram się nabyć wszelkie przydasie, które sprawdziły się, gdy 5 lat temu urodziła się mała L. Wśród rzeczy, które naprawdę nam się przydały jest chusta do noszenia. Starą już dawno sprzedałam, więc dziś mogę porównać "na sucho" nową chustę Lenny Lamb z poprzednią Bebelulu.
Co prawda nie używaliśmy jej od pierwszych dni, bo pomysł zakupienia chusty i chustowania L. pojawił się po kilku miesiącach, gdy L. dopominała się bliskości, do której z resztą była przyzwyczajona podczas karmienia piersią. Zaś mi jako mamie potrzebne były dwie wolne ręce do prac domowych i nie tylko :)
Co prawda nie używaliśmy jej od pierwszych dni, bo pomysł zakupienia chusty i chustowania L. pojawił się po kilku miesiącach, gdy L. dopominała się bliskości, do której z resztą była przyzwyczajona podczas karmienia piersią. Zaś mi jako mamie potrzebne były dwie wolne ręce do prac domowych i nie tylko :)
Od ataku związanego z kamicą trzustkową minęło już prawie pół roku. Dziś ze względu na to, że poprzedni wpis cieszy się dużą oglądalnością postanowiłam kontynuować historię związaną z dalszymi losami N. i jego choroby. Od poprzedniego wpis dużo się wydarzyło, a nawet bardzo dużo. Przez ten czas dużo się nauczyliśmy, N. popełnił kilka grzeszków dietetycznych, ale o tym później.
Kolejne zabiegi usuwania kamieni w trzustce
Na pewno najważniejszy sukcesem był pierwszy po ESWLu zabieg endoskopowy stanowiący próbę usunięcia największego prawie 2cm kamienia w trzustce po wcześniejszym potraktowaniu go falami ultradźwiękowymi w szpitalu Mazovia w Warszawie. Do efektu podchodziłam sceptycznie, ponieważ wg statystyk potrzeba średnio 4 zabiegów ultradźwiękowych, aby rozkruszyć złóg. Niemniej jednak w Polsce takich łączonych zabiegów nie robi się zbyt dużo, dlatego też efekt pierwszego rozkruszania ultradźwiękami trudno było ocenić nie przeprowadzając zabiegu endoskopowego.
Serce rośnie, kiedy pomyślę, że już za 3 tygodnie wybywamy na tegoroczny urlop skoncentrowany głównie na małej L. Dlaczego? Nie trudno domyślić się po zdjęciu. Niemniej jednak dla nas będzie to także wielka przygoda, bo w końcu w głębi ciągle jeszcze jesteśmy dziećmi ;-)
Cel: Disneyland oraz spacer i zwiedzanie w centrum Paryża. W tym roku wcześniej niż zwykle, ponieważ Maleństwo, a wraz z nim mój brzuszek rośnie, co w wakacje nie będzie już dla mnie komfortową sytuacją ;-)
Wyzwaniem na pewno będzie odżywianie się N. w podróży i w obcym kraju, ale w końcu wyzwania są po to, żeby je podejmować i my się ich bynajmniej nie boimy. Czas pokaże, jak wszystko wyjdzie w praktyce.
Pobyt nie będzie zbyt długi, bo zaledwie 4-dniowy, ale wierzę, że równie wspaniały, jak ubiegłoroczny tydzień w Toskanii, którą pochłaniałam pełnym tchem i w której to zakochałam się bezpowrotnie.
Cel: Disneyland oraz spacer i zwiedzanie w centrum Paryża. W tym roku wcześniej niż zwykle, ponieważ Maleństwo, a wraz z nim mój brzuszek rośnie, co w wakacje nie będzie już dla mnie komfortową sytuacją ;-)
Wyzwaniem na pewno będzie odżywianie się N. w podróży i w obcym kraju, ale w końcu wyzwania są po to, żeby je podejmować i my się ich bynajmniej nie boimy. Czas pokaże, jak wszystko wyjdzie w praktyce.
Pobyt nie będzie zbyt długi, bo zaledwie 4-dniowy, ale wierzę, że równie wspaniały, jak ubiegłoroczny tydzień w Toskanii, którą pochłaniałam pełnym tchem i w której to zakochałam się bezpowrotnie.
Wraz z pojawieniem się choroby N. w naszym domu zamieszkał parowar. Urządzenie konieczne szczególnie po powrocie ze szpitala i przy stopniowym oswajaniu organizmu z normalnym jedzeniem po całkowitej głodówce. Dodam, że jest równie przydatne, gdy w naszym domu pojawiło się małe dziecko, a także po prostu wtedy, gdy chcemy zdrowo gotować!
Po szybkim przeglądzie internetowego rynku wybór padł na parowar Morphy Richards 48780 IntelliSteam. Dlaczego?